Wpis z mikrobloga

W dwudziestoleciu 1919-1939 polski ruch narodowy przeszedł głęboką ewolucję poglądów, porzucając imperatyw "egoizmu narodowego” na rzecz zharmonizowania uczucia narodowego z uniwersalizmem katolickim 68 Ta ewolucja pociągnęła i pociąga za sobą nadal szereg skutków, z których jednym jest konieczność sprecyzowania naszej postawy wobec zagadnienia organizacji świata. W roku 1941 ukazała się w Anglii książka A. C. F. Bealesa pt. The Catholic Church and the International Order 69 . Beales przypomina prawdę wciąż na nawo zapominaną, że to właśnie Kościół katolicki reprezentował zawsze i reprezentuje nadal ideę uniwersalistycznej organizacji ludzkości i że wszelkie próby przedstawiania tej idei jako zdobyczy nowoczesnej myśli tzw. "wolnej" są zwykłym nieuctwem. Katolik powinien uznawać potrzebę organizacji uniwersalistycznej nie tylko duchownej, którą jest Kościół, ale i świeckiej; w tym kierunku poszło szereg wypowiedzi Papieża Piusa XII w czasie obecnej wojny. Jednakże Beales podkreśla bardzo mocno, przy pomocy długiego szeregu cytatów, że Kościół katolicki nie zamierzał nigdy budować jednolitego państwa światowego na gruzach poszczególnych państw i narodów. Kościół uznaje, że narody są wytworem swej odrębności. Pisaliśmy o tym obszernie w pierwszych rozdziałach tej pracy. Formuła ludzkości jako zorganizowanej wielości narodów, odpowiada zarówno katolickiemu, jak i narodowemu punkowi widzenia, i ma solidne fundamenty naukowe, powinna więc stać się wytyczną przyszłej organizacji świata.

Na wszelką organizację składają się trzy elementy: jej zmożenia, jej formy oraz ludzie, którzy te formy wypełniają.

Zacznijmy od tych ostatnich. Do organizacji świata brat się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat z reguły internacjonaliści, podczas gdy nacjonaliści przeciwdziałali jak mogli. Rezultat tych zapasów musiał być ujemny. Pierwszym warunkiem powodzenia jest przeto wytworzenie kadr ludzi, rozumiejących potrzebę organizacji świata w sensie "wielości narodów", ludzi kochających własne narody, a zarazem oddanych całym sercem wielkiemu zadaniu łudzenia ludzkości. Od przyszłej organizacji świata należy wykluczyć wszelkich "zacieraczy granic", kosmopolitów i bezpaństwowców. W międzynarodowych władzach powinni zasiadać zwykli Anglicy, Francuzi, Polacy, Żydzi, zwyczajnie kochający swe ojczyzny. Ludzie ci nie powinni opierać się na kierowanych międzynarodowo konspiracjach, lecz powinni szukać w swych narodach oparcia na grupach społecznych i prądach myśli, świadomie łączących nacjonalizm z uniwersalizmem.

Drugim warunkiem powodzenia organizacji międzynarodowej są jej formy. Ewoluować one muszą powoli, nie wyprzedzając narastania kadr i dojrzewania w masach zrozumienia dla korzyści, płynących ze współdziałania narodów. Nawet najwięksi entuzjaści federacjonizmu, jak np. Clarence Streit, nie uważają w obecnej chwili za możliwe sfederowania więcej niż piętnastu państw, najbardziej cywilizacyjnie zaawansowanych. Federacja światowa może dojść do skutku dopiero w wyniku długofalowego procesu zbliżania i upodobniania się do siebie narodów; muzyka to dalekiej przyszłości. Na obecną chwilę wysuwa się z różnych stron projekty, idące raczej w kierunku koordynacji poszczególnych dziedzin życia przez szereg międzynarodowych organizacji.

Zwolennicy takiej koncepcji powołują się na to, że w ostatnich dziesięcioleciach organizacje takie, jak np.: Światowy Związek Pocztowy, Międzynarodowe Biuro Pracy, Trybunaty w Hadze, międzynarodowe porozumienia przemysłowe (kartele itp.), Międzynarodowy Instytut Rolniczy w Rzymie, Bank Wypłat Międzynarodowych itd. funkcjonowały o wiele sprawniej i skuteczniej niż "centralna władza" w postaci Ligi Narodów.

Niewątpliwie organizowanie się ludzkości na płaszczyznach realnych potrzeb jest metodą skuteczniejszą, niż tworzenie zawieszonych w powietrzu ciał ponadpaństwowych. Z drugiej jednak strony organizacje takie - nazwijmy je funkcjonalne - wymagają koordynacji i egzekutywy, .które czerpią obecnie z konspiracji międzynarodowych, ale które powinny czerpać z jawnych ośrodków autorytetu. Toteż jawna, centralna władza ponadpaństwowa jest niewątpliwie pożądana. Rzecz oczywista, że w dzisiejszym stadium władza taka mogłaby mieć charakter co najwyżej konfederacyjny, tzn. mogłaby wywierać bezpośredni wpływ tylko na rządy, a jedynie pośrednio - poprzez rządy - na obywateli poszczególnych państw.

Dla uniknięcia fikcji równości między wielkimi mocarstwami, a mniejszymi narodami, te drugie nie powinny być reprezentowane w centralnym ośrodku władzy bezpośrednio, lecz raczej - jak radził Churchill - poprzez związki, obejmujące po kilka czy kilkanaście państw.

Wśród zadań przyszłej organizacji międzynarodowej, na pierwszy plan wysuwa się międzynarodowa obrona przed napadem (przy pomocy kontroli zbrojeń ofensywnych, międzynarodowej siły zbrojnej, umiędzynarodowienia lotnictwa transportowego itp.). Obrona taka wymaga silnej egzekutywy światowej oraz nałożenia poważnych obowiązków na poszczególne państwa. Jednakże ta obrona będzie skuteczna tylko wtedy, gdy usunie się główne przyczyny pchające państwa do zbrojeń i wojen, a więc przede wszystkim niesprawiedliwy rozdział surowców oraz terenów do osiedlanie się.


Szczególnie delikatnym zadaniem naczelnych władz międzynarodowych będzie ochrona małych narodów i mniejszości narodowych w sposób nie hamujący narastania wielkich narodów.

Adam Doboszyński, Teoria narodu, 1943


#myslnarodowa #dmowskinadzis #marszniepodleglosci #nacjonalizm #patriotyzm #ruchnarodowy #publicystyka #4konserwy #polityka
TenebrosuS - > W dwudziestoleciu 1919-1939 polski ruch narodowy przeszedł głęboką ewo...

źródło: comment_KutU5rfeSjPmfrloDzBynJosbPexeZ38.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz