Wpis z mikrobloga

Samiec Alfa

Świetni gospodarze bywają zwykle kłopotliwymi gośćmi. U siebie częstują czym chata bogata, cieszą się na przyjazd gości i płaczą na peronie przed ich odjazdem. W gościnie natomiast jedzą i piją sporo, bałaganią, a także bawią zbyt długo. Na odwrót podobnie – jeżeli twój gość nie da sobie zrobić herbaty i przywozi własne ręczniki, pomaga w sprzątaniu i odmawia kieliszka, raczej nie należy liczyć na sanatorium w jego domu.
Leżący na podłodze w kałuży wymiocin i rozlanych napojów Marian Mors był żywym przeczeniem tej reguły. Poplamiona bluza z kapturem i tzw. kutaśnikiem odsłaniała obły brzuch, lepki od roztopionego loda – kaktusa, w dłoni zaś spoczywała pusta buteleczka po wódce Fryderyk. Nucił wesoło hymn Mundialu 2018 „Lewandowski gol dla Polski”, kiedy otworzyły się drzwi i wszedł Dawid wracający z pracy.
- Nie wierzę, ty jeszcze tu jesteś? Miałeś jechać tym o 14:20 – przywitał się uprzejmie, otwierając okno by uwolnić tytoniowy smród i rozwiać zaduch – w ogóle po cholerę ty tu przyjeżdżałeś?
- Dawid, Dawidku, spokojnie. Za tydzień będą moje urodziny i odwdzięczę ci się za tę przemiłą gościnę.
Mateusz – brat Dawida – i w jego pojmowaniu rasowy pasożyt – właśnie ocknął się i bezrozumnie gapił w biel sufitu. Nie chciał uczestniczyć w tej dyskusji, nie zabierał głosu. Wyrazem twarzy pozbawionym jakichkolwiek myśli skutecznie odwracał od siebie uwagę lokatorów, starając się równocześnie oddychać lekko jak na kogoś, kto pochłonął ubiegłego dnia blisko litr wódki niewiele przy tym jedząc.
- A panie Dawidku, mogę się pana o coś zapytać? – zanucił wesołym głosem Mors, sięgając do kieszeni po ubrudzony bliżej nieokreśloną lepką substancją telefon.
- Nie, wynoś się – Dawid, przygotowujący sobie zdrowy, lekkostrawny obiad, reprezentował typ kiepskiego gospodarza i dobrego gościa, zwłaszcza, gdy wracał z pracy i zamierzał w spokoju spożyć posiłek, by potem zmarnować cały dzień na kanapie mamrocząc pod nosem tak, jak lubił najbardziej.
- No, to panowie, dzwonię bez pytania. Co to za impreza bez dupeczek? Ha ha ha! Zaraz tu coś załatwimy – oznajmił pewnie i wybrał numer.
Mateusz odwrócił mętny wzrok na kolegę, ukazując cień zainteresowania:
- Znowu dzwonisz do tej biednej Gośki, Foka? – Marian pokiwał twierdząco głową. Po chwili dało się słyszeć charakterystyczne błagalne namowy i zapewnienia niesione przepraszającym tonem: „Gosiu, Gosieńko. Przyjedź do nas, tak się stęskniłem. Już nigdy Cię nie zostawię. Ale chodź, przyjedź, nie pożałujesz! To się już nigdy nie powtórzy! Kochana moja…”. Wreszcie z zadowoleniem rozłączył rozmowę i stwierdził, że sprawa załatwiona, a Gośka niedługo przyjedzie z koleżanką, fast foodem i alkoholem. Telewizor cały czas był włączony, emitowano właśnie paradokument imitujący rozprawę sadową. Wszyscy zgromadzeni na sali mieli dziwne rekwizyty, nosili też groteskowe stroje.
- Ciebie też już do reszty #!$%@?ło – zwrócił się tym razem do brata Dawid, dostrzegając, jak ten ukradkiem połyka tabletkę „głupiego jasia”.
- Przepraszam, ale ja mogę tego nie wytrzymać – rozłożył ręce Mateusz, a po chwili zaczął pod wpływem środka wesoło kreślić palcem lewej ręki kształt ósemki w powietrzu, śpiewając słowa piosenki Pani Ireny Santor „Już nie ma dzikich plaż”.
- Czego nie możesz wytrzymać? Że bumelka się skończyła i wypadałoby iść do roboty, czy tych durnot w TV których nie możesz a oglądasz bez przerwy? – rzucił bez szacunku w stronę brata – a ty? Jak to w ogóle możliwe, że te laski mimo wszystko się nad tobą zawsze litują? Przecież ta Gośka wydaje się całkiem rozgarnięta, powinna wiedzieć, że nie jesteś wart przysłowiowego funta kłaków – zwrócił się tym razem Morsa, mając na uwadze, że jego stanowcze nakazy opuszczenia mieszkania znaczą tyle, co unijna krytyka wobec aneksji Krymu.
Marian czknął, nalał resztkę miodowego jacka do szklanki i odparł:
- Bo to widzisz Dawidku jest tak, że kobiety z rozsądkiem mają tyle wspólnego, ile Ukraińcy z honorem.
- Gówno prawda, Iza ma o tobie takie samo zdanie, jak my, a jest kobietą i to w dodatku wrażliwą.
- Haha, a bo widzisz Dawidku, chodź tu na kieliszek, to wszystko ci powiem – bezradny Dawid przełknął wraz z Morsem po pięćdziesiątce czystej i opadł na kanapę, zrzucając z niej rozmówcę, który w międzyczasie ledwie się na nią wgramolił.
- Iza mnie nie lubi tylko dlatego, że jej się zwyczajnie nie podobam – zaczął Marian - To jest mój drogi kolego klucz do pozornego rozsądku kobiety. Cały pomyślunek znika, kiedy jakikolwiek problem dotyczy właśnie tej danej kobiety osobiście. Na przykład, gdy fatalnie się zauroczy – jak Gośka – albo podlega komuś zawodowo, lub urzędowo. Dlatego tak łatwo je omamić, zwłaszcza w pracy. Ale to zostawmy, bo są i rozdarciuchy żyjące tylko po to, żeby buntować się i pyskować, ostatnio coraz więcej. Ale weźmy taką sytuację: facet ma problem. Na przykład psuje mu się samochód. Chwilę zastanawia się co robić, jeżeli potrafi – naprawia maszynę, jeżeli nie – idzie do mechanika, płaci, sprawa załatwiona.
- Seksistowski przykład, baby nie znają się na autach. Normalne, że same nie naprawią, a jeszcze dadzą się oszukać w warsztacie – zdenerwował się Dawid.
- Dawidku, ja mogę się mylić, ale nie ty byłeś teraz seksistowski? – wtrącił Mateusz pozycji tapczanu, wciąż snując dłońmi w powietrzu uśmiechnięty.
- Nieważne, to przyjmijmy, że nie samochód, tylko Internet od tego #!$%@?łego, „wiodącego” dostawcy numer jeden w Polsce. Facet zadzwoni na infolinie, #!$%@? się, #!$%@?, wykłóci, przyjadą – naprawią. Teraz w tym samym miejscu postawmy kobietę. Najpierw dzwoni do męża, jeśli ma, by zrzucić problem na kogoś innego, bo sprytne to one są, nie powiem. Jeśli nie, pyta wszystkich znajomych dookoła, co w tej sytuacji należy zrobić, przegląda fora, biadoli, nie może, a właściwie nie chce sobie poradzić. A przecież nie musi się znać, żeby zwyczajnie iść do mechanika, tak jak facet, który akurat na mechanice się nie zna, czy tam zadzwonić na infolinię i zgłosić awarię. Ale tu uwaga. Jeżeli spyta o radę przyjaciółki, ta od razu poda jej namiary na dobry warsztat samochodowy, czy rozwiązanie każdego innego problemu, bo jak już wspomniałem – głupie, to one nie są – tylko tracą rozsądek, gdy to ich właśnie dotyczy nawet najprostszy problem. Kobiety nie potrafią same podjąć decyzji i wolą biadolenie, niż samodzielne rozwiązanie problemu. A najgorzej idzie im w podejmowaniu decyzji w związkach. Wszystkie radzą – rzuć go! Nie gadaj z nim! On nie jest wart kiwnięcia palcem, co jest he he prawdą, ale to wszystko na nic, jeśli mnie lubi i tyle. Tak jest z każdą i dlatego to my dominujemy w społeczeństwie.
- Nie przekonałeś mnie Foka. Mój brat jest mężczyzną, a patrz tylko na niego – tu wskazał uśmiechającego się błogo faceta w przyciasnej piżamie z Braćmi Koala, klaszczącego w dłonie i kiwającego się na boki - zamiast podjąć pracę, udawał debila przed komisją lekarską, żeby dostać rentę i miejsce w DPS-ie, skąd uciekł z zapasem midazolamu i teraz rzeczywiście jest debilem. Przeczytał w zeszłym roku więcej książek, niż ty wypiłeś kieliszków w całym życiu, a teraz leży półprzytomny gapiąc się w ten #!$%@? sufit od tygodnia. To nazywasz zdolnością rozwiązywania problemów?
- Mnie tam bardzo dobrze – odezwał się wreszcie Mateusz.
- No widzisz? – tryumfalnie zaśmiał się Mors – interpretacja rozwiązania problemu należy do tego, kogo dotyczy. Dziewczyna postawiona na jego miejscu albo by się zabiła, albo dostosowała, zatrudniając u jakiegoś prywaciarza i harując do końca życia mimo swojej ergazjofobii. Prawdziwy facet jest kowalem własnego losu, robi to co chce i wszystko mu się udaje. Tak jak mi. Siedzę tu sobie z kolegami, zaraz przyjdą laseczki, wódeczka się leje, to jest życie!

Po tych słowach z trudem wstał, wyszedł chwiejnym krokiem z domu Dawida i poczłapał w jednym pantoflu w kierunku namiastki podwórka, służącej za sralnię dla psów za blokiem. Wyjął z „kutaśnika” mini-hamak z syntetycznej linki, przywiązał do dwóch drzew, nalał wody do konewki, położył się, nogę zaś zamoczył w zimnej wodzie. Na nos założył krzywe od wczorajszego upadku, przeciwsłoneczne okulary i przeciągnął się ziewając. Dumny Samiec Alfa – kowal własnego losu dumnie rozsiadł się w hamaku i otworzył Harnasia. Spojrzał na kapsel – wygrał piwo. To jest życie!


podobało się? zajrzyj na https://www.facebook.com/Supertrzmiel

#samiecalfacontent #pasta #chwalesie #opowiadanie