Wpis z mikrobloga

Mireczki napisałem opowiadanie. Jest tu jakiś miłośnik i znawca literatury który mógłby ocenić moje dzieło?

Na jasno oświetlony porannym słońcem plac wjechał terenowy Ford. Srebrny metaliczny lakier jasno odbijał refleksy świetlne ładnie wpasowując się w górzysty krajobraz. Z samochodu wysiadł mężczyzna w dużych przyciemnianych okularach, zniszczonych dżinsach i skórzanej kurtce, pod którą widać było koszulkę zespołu Metallica. Wziął głęboki wdech powietrza przesiąkniętego żywicznym zapachem i wonią świeżo ciętego drzewa sosnowego i zaczął przyglądać się pracującym mężczyznom, którzy akurat nie byli tak do końca zajęci pracą.
– Mogę wysiąść? Mogę? – Dobiegł głos z samochodu.
– Wyskakuj – Powiedział starszy człowiek otwierając tylne drzwi samochodu – tylko uważaj, tam gdzie się bawią duże dzieci przeważnie jest niebezpiecznie – rzekł z uśmiechem do małej dziewczynki, która zdawała się nie słuchać, tylko rozglądała się z ciekawością swoimi dużymi oczami.
– Jasne, jak się bawią te mniejsze to też jest czasami niebezpiecznie, nie Suzi? – Powiedział spoglądając na dziewczynkę młodszy z mężczyzn, po czym zwrócił swój wzrok na kolegów. Ona odpowiedziała tylko uśmiechem mrużąc oczy, które zaślepiało jej słońce.
Kierowca Forda nie odezwał się ani słowem do kolegów, lecz z zaciekawieniem patrzył na kolejny pomysł uatrakcyjnienia sobie przez nich pracy.
– Dalej Will, rżnij ją, ha ha. – Można było usłyszeć wśród grupki pracowników.
– Nie rozpraszaj mnie… – powiedział szybko Will, którego siekiera trzymana w wielkich muskularnych ramionach szybko uderzała pień drzewa. Ociekając potem starał się powalić wielką sosnę, zanim zrobią to jego młodsi koledzy Gary i Samuel Hemoth’howie.
– Może ci pomóc, Willy? Powiedział starszy mężczyzna, który przyjechał samochodem.
– Odwal się staruchu – Powiedział Will, – na co w odpowiedzi adresat jego obelgi przeładował dubeltówkę, którą trzymał w rękach i pozabijał wszystkich oprócz kilku osób, których nie zdążył zabić, ponieważ wybuchł wulkan, co go bardzo rozproszyło. Mała dziewczynka zaczęła lewitować pół metra nad ziemią i podniosła rękę, którą zacisnęła w powietrzu, na co ciało jej wystraszonego dziadka odpowiedziało nagłym rozpryśnięciem się wnętrzności i krwotokiem wewnętrznym oraz zewnętrznym. Wataha olbrzymich wilków – które przybiegły zaraz gdy Suzi ujawniła swoją moc – rozerwała jej ojca ze wściekłością na strzępy. Auto wybuchło, a ciemne deszczowe chmury zakryły księżyc który był w pełni. Mag – Władca wampirów zimnym głosem wypowiedział śmiertelne zaklęcie, na co Suzi tylko czekała. Zanim Dabeth odbudował energię, nie miał magicznego pola siłowego nadającego moc jego Pelerynie Ciemności, która chroniła go przed atakami małej niszczycielki.
– Ty potworze! – rzekł Dabeth do Suzi – Specjalnie pozwoliłaś mi użyć czaru który wyczerpie moją moc. Jak to zrobiłaś, że od naszego ostatniego spotkania zdołałaś się uodpornić na moje ataki?
Ale Su nie słuchała gdyż koncentrowała energie na Finalne Błyskawice Infernalnej Zagłady, którego to czaru nauczyła ją koleżanka z klasy (która niestety zginęła miesiąc wcześniej zjedzona przez miniaturowe roboty-pająki we własnym pokoju). Oczy zabłysły jej przerażającym światłem, źrenice znikły w jej oczach. Na skroniach pojawiły się pulsujące żyły, a jej czarne długie włosy już od jakiegoś czasu unosiły się lekko w powietrzu. Dab próbował rzucić ostatnią kartę używając swojego najświętszego artefaktu – Miecza Valhalla. Skupioną siłą umysłu wystrzelił ów wirujący miecz w kierunku Suzi, ale było już za późno gdyż olbrzymia energia skoncentrowana w tak małej czasoprzestrzeni jest zwykle nie do opanowania i nie do pokonania przez zwykłych Władców Wampirów. Dab bał się użyć miecza, bo chociaż bardzo niebezpieczną był bronią, posiadał zabezpieczenie w postaci srebrnego rdzenia, aby nie był zbyt często używany, gdyż używanie tego Świętego Artefaktu Valhalla sprawiało wszystkim nieumarłym istotom wiele bólu. Miecz rozprysł się na miliony części raniąc śmiertelnie wszystkie wampiry w promieniu 20 metrów.
Wtedy Suzi krzyknęła jednocześnie wytężając się jak ciężarowiec przed pobijaniem rekordu świata w podnoszeniu ciężarówki i skierowała ręce na przeciwnika wysyłając w niego kierunku potężne spiralne błyskawice mieniące się błękitem, gdy całe okoliczne niebo spowiła gęsta czerń. Miliardy wyładowań zniszczyły telefon komórkowy Daba tak, iż nie mógł zadzwonić na policje, więc się poddał. Suzi zabrała mu wszystkie magiczne przedmioty i złote monety.
– Do następnego, pało – rzekła Suzi odchodząc w teleportujące magiczne wirujące pole.
– Ah… znów pokonany… powiedział Dab… i znikając pozostawił po sobie spory krater wielkości małego państwa.

#literatura #opowiadanie #wampiry #magia #tworczoscwlasna
  • 5
  • Odpowiedz
  • 0
Ogólnie stylistycznie git.
Rób więcej zdań złożonych zamiast pojedynczych.
Rozumiem że taki był koncept, ale jednak później był zbyt wielki #!$%@? żeby cokolwiek ogarnąć.
6.75/10
  • Odpowiedz
  • 0
@tommad inaczej. To jest poziom osoby która uczyła się języka polskiego i choć trochę uważała. Nie jest to mistrzostwo (między innymi właśnie te zdania pojedyńcze) ale jak na amatora git gud ( ͡~ ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@tommad:

– Odwal się staruchu – Powiedział Will, – na co w odpowiedzi adresat jego obelgi przeładował dubeltówkę, którą trzymał w rękach i pozabijał wszystkich oprócz kilku osób, których nie zdążył zabić, ponieważ wybuchł wulkan, co go bardzo rozproszyło


Że co?
  • Odpowiedz
@tommad: Myślę, że warto by było przed pisaniem zastanowić się dokładnie, o czym ma być opowiadanie (to nie miało zabrzmieć złośliwie). Widać tu jakąś historię, ale moim zdaniem, jak na tak krótką formę to jest za dużo opisywania szczegółów, a w szczegółach wiadomo, co tkwi. :) Czytaj jak najwięcej.
  • Odpowiedz