Wpis z mikrobloga

@JanuszKek: Dla mnie ta płyta plus Birds Of Fire + wydane po trzydziestu latach The Lost Trident Sessions to prawdziwe, niepowtarzalne Mahavishnu. Późniejsze eksperymenty w rodzaju Apocalypse doceniam, ale to już jednak inny skład i też inna muzyka. Natomiast krótkotrwałą reaktywację zespołu w latach 80-tych i ich albumy Mahavishnu oraz Adventures in Radioland z lat 1984-1986 uważam za totalne nieporozumienie.
@JanuszKek: Jestem fanem, a nawet fanatykiem McLaughlina i jego stylu gry, uważam go za jednego z najwspanialszych gitarzystów wszechczasów (chociaż kiedyś miał tendencję do nadmiernego popisywania się swoją techniką i wpadał czasami w przesadny onanizm), więc znam wszystko co wyszło z jego stajni. Shakti bardzo lubię, kiedyś po maratonie z Mahavishnu zaskoczyła mnie akustyczna formuła tej muzyki, ale szybko to do mnie trafiło. Natural Elements - dla mnie najlepsza płyta. I