Mój brat to furiat. Furiat taki do kwadratu. Jak miał z 20 lat to wpadł z dziewczyną, moi rodzice go zmusili do ślubu. Ma teraz trzech synków, najstarszy 12 lat. Problemem jest to, że jest debilem, bo inaczej nie umiem tego określić. Leje swoją żonę przy dzieciach, na podwórku się na nią wydziera przy sąsiadach (mieszkają na wsi), robi z niej wariatkę bo mu chamsko odpowie albo odda, kiedyś z wściekłości przy kłótni zbiła szybę w drzwiach to ją wpakował do samochodu i zawiózł do naszych rodziców i ona siedziała na fotelu zaryczana a on opowiadał jaką to ona nie jest wariatką. Potem ona przepraszała, obiecywała, że się zmieni, płakała itd. Chodzi do psychiatry (za którego płaci moja matka, ale do tego zaraz wrócę). Mój brat wczoraj np. zdemolował cały salon i poszarpał bratową tak, że jej wyrwał włosy z krwią, bo mu powiedziała, że nie chce żeby przez tydzień jacyś znajomi u nich spali, tym bardziej, że z jedną tą znajomą mój brat miał kiedyś romans. W ogóle on ma co chwilę jakąś nową babkę, z którą zdradza moją bratową. Bratowa jest na skraju wykończenia, bierze jakieś silne psychotropy. Brat jej ciągle wmawia, że jest wariatką, nie docenia tego co ma. A, on nie pracuje nigdzie na umowę, gdzieś dorabia u kumpla na budowaniu jakichś altan czy coś, ale żadnych pieniędzy z tego nie ma, a on tę pracę wykorzystuje tylko do tego, żeby sobie wyjeżdżać z domu. a jak bratowa chce np. pieniądze na węgiel to znowu ma atak furii i ją bije.
Ostatnio jak mi się wygadała SMSowo co jej leży na sercu to na drugi dzień do mnie zadzwonił brat, nie zdążyłam odczytać SMSa od niej o treści "nie odbieraj od niego, przeczytał wszystko" no i jak odebrałam to się zaczęła litania k---w, że co ja sobie wyobrażam, co ja jego żonie mózg piorę (bo napisałam jej co o tym myślę, że on jest kretynem, ale ona nie mniejszym jeżeli nadal są razem) i w ogóle. A jak powiedziałam, że mam go w dupie, takie jest moje zdanie itp. to się poryczał i że on nie wie co robić bo wszyscy z niego robią najgorszego, a to nie on jest temu winien, on się tak stara a nikt tego nie docenia. (Nie nabrał mnie, za dużo razi na własne oczy widziałam, co on wyrabia)
Jak tydzień temu ich odwiedziłam (jeden z synów miał urodziny) to brat się darł na całe podwórko, że z--------i jakiegoś gościa, z-----e go na śmierć itp. Bo kupił od niego rower i po dwóch dniach się łańcuch zerwał.
Ja z dwoma siostrami próbujemy jakoś go ogarnąć i doprowadzić do tego, żeby się w końcu rozstali. Bratowa już kilka razy chciała się wyprowadzać, ale tu wkracza moja matka. Nie pozwala im się rozstać, bo ona się nie będzie wstydzić przed całą rodziną. Jakaś kuzynka moja wzięła rozwód to mama ją obgadała po całej rodzinie, więc teraz nie może dopuścić do tego, żeby mój brat też się rozstał z żoną. Moja mama ogólnie daje im tyle kasy, że czasami aż przesadza. Płaci za tego psychiatrę, jakieś zakupy robi chłopcom i bratowej, ciuchy, jedzenie, paliwo itp. A tę kasę ma z kredytów, bo sama jakoś super nie zarabia. Wszystko po to, żeby bratowa nie chciała odejść.
Najgorzej, że wczoraj mamie powiedziałam co o tym myślę, a ona że "to się jeszcze da naprawić, ona nie wie skąd mu się to wzięło, w domu takiego obrazu nie miał". No myślałam, że padnę... ojciec alkus, który po nocach ją lał w łazience, a jak tylko się zbliżylismy, żeby ją obronić to sama nas tłukła, za byle co dostawaliśmy pasem. Ogólnie oboje z ojcem to furiaci, jak nie mieli się do czego przyczepić to np. wyciągali mnie z łózka o 2 w nocy, przeglądali zeszyty, darli się, że krzywo napisane notatki, wyrywali stronę, musiałam to przepisywać, a w tym czasie matka wywalała wszystko z szafy i kazała układać jeszcze raz, bo b----l. Oczywiście wszystko to przy ciągłym użyciu pięści i wyzwiskach. Albo np. wylana woda ze szklanki, to już w mordę się dostawało. Kiedyś siostra nie kupiła papierosów w sklepie, bo zapomniała, to mama nią tak świgała po całej kuchni, że w końcu rozcięła jej łuk brwiowy o kant lodówki. Kiedyś przed jakimiś świętami, miałam z 5 lat, nie pamiętam już o co poszło, ale mama się strasznie wkurzyła na mnie. I mnie chwyciła za ramiona i tak potrząsała, że się zaczęłam dusić, nie mogłam złapać oddechu aż w końcu zemdlałam. Wtedy się trochę ogarnęła i stała się wzorową matką, ale po miesiącu jej przeszło. Nie no, w ogóle takiego obrazu w domu nie mieliśmy.
I matka nie rozumie tego, że to, że sama sobie zmarnowała życie (z czego jest chyba okropnie dumna, bo nieraz opowiada, że im większe cierpienie, tym większa miłość Boga) nie daje jej prawa do tego, żeby marnować je komuś innemu, w dodatku czterem osobom, bo i bratowej i chłopakom. Tym bardziej, że bratowa nawet nie ma jeszcze 30 lat, więc mogłaby sobie jeszcze wszystko ułożyć, nawet jak nie znajdzie faceta to sama by sobie doskonale poradziła, bo ma pracę, a jeszcze by dostała alimenty od brata, a gmina u nas oferuje dopłatę na pół roku za mieszkanie dla samotnych matek w blokach socjalnych, żeby miały trochę czasu na poukładanie wszystkiego. A chłopcy już ogarną (12, 10 i 9 lat, więc zrozumieją bez problemu. Sama od 7 roku życia się modliłam o to, żeby się rodzice rozstali, więc oni na pewno mają to samo). Ale nie, bo mamę krew zaleje, a ojciec jeszcze gorszy, zachowuje się jakby był jakimś tatą roku, krytykuje mojego brata, a sam nie pamięta co robił. W ogóle oni serio chyba nie pamiętają co robili, bo kiedyś jak im w kłótni wygarnęłam, że jakby nas wszystkich tak nie lali w dzieciństwie, to może byśmy ich chętniej odwiedzali, to ze łzami w oczach oboje zdziwieni "Ale czy ktoś was bił? Przecież w tym domu nikt ręki na was nie podniósł..." No k---a wariatkowo.
Ale dobra, bo już odbiegłam od tematu. Pomagać bratowej? Przegadywać ją, żeby odeszła i kłócić się z matką? Ja bym ją nawet pod swój dach przyjęła, ale mieszkam 50 km dalej. Już jej oferowałam pomoc finansową jak się zdecyduje, ale ona ciągle się boi mojej matki. Ona jest sierotą, więc nawet nie może do swoich rodziców tymczasowo wrócić. Nie mogę patrzeć, jak ludzie sobie tak niszczą życie, tylko czy jest sens ryzykować kłótniami całej rodziny? Dążyć do ich rozstania, czy się nie w--------ć?
no oczywiscie, ze osoba tkwiaca w roli ofiary w takiej relacji nie jest normalna. Musi miec jakies zaburzenia, brak poczucia wlasne wartosci - nikt, kto jest tej wartosci swiadomy i w pelni zdrowy psychicznie, a do tego szanuje sam siebie, nie pozwolilby soba tak pomiatac.
@agaja: To jest w dziwny sposób frapujące. Bo zauwaz, ze to nie są wcale rzadkie przypadki. Moj kumpel kiedys byl z taka kobieta, ktora cos
@AnonimoweMirkoWyznania: Mam podobnego ojca, co prawda mnie nie lał, ale mieliśmy z mamą zdrowe jazdy, jak dostawał białej gorączki, jak dostawało się słownie. To co, ty opowiadasz to jest sprawa na policję i potrząśnij bratową, żeby czasem się nie wypierała w obawie o swoje zdrowie. Nie wiem, jaki masz kontakt z rodziną ale ja bez pobudek o 2 w nocy i tak zalazł mi za skórę, jak mało kto i
Tak Ci powiem diagnostycznie, że z tego co piszesz Twój brat jest sprawcą przemocy z psychopatycznymi zaburzeniami osobowości. To są Ci od których trzeba spierda€@!, bo na leczenie za późno, albo długo długofalowa psychoterapia.
Ratować bratową czy się nie w--------ć?
Mój brat to furiat. Furiat taki do kwadratu. Jak miał z 20 lat to wpadł z dziewczyną, moi rodzice go zmusili do ślubu. Ma teraz trzech synków, najstarszy 12 lat. Problemem jest to, że jest debilem, bo inaczej nie umiem tego określić. Leje swoją żonę przy dzieciach, na podwórku się na nią wydziera przy sąsiadach (mieszkają na wsi), robi z niej wariatkę bo mu chamsko odpowie albo odda, kiedyś z wściekłości przy kłótni zbiła szybę w drzwiach to ją wpakował do samochodu i zawiózł do naszych rodziców i ona siedziała na fotelu zaryczana a on opowiadał jaką to ona nie jest wariatką. Potem ona przepraszała, obiecywała, że się zmieni, płakała itd. Chodzi do psychiatry (za którego płaci moja matka, ale do tego zaraz wrócę).
Mój brat wczoraj np. zdemolował cały salon i poszarpał bratową tak, że jej wyrwał włosy z krwią, bo mu powiedziała, że nie chce żeby przez tydzień jacyś znajomi u nich spali, tym bardziej, że z jedną tą znajomą mój brat miał kiedyś romans. W ogóle on ma co chwilę jakąś nową babkę, z którą zdradza moją bratową. Bratowa jest na skraju wykończenia, bierze jakieś silne psychotropy. Brat jej ciągle wmawia, że jest wariatką, nie docenia tego co ma. A, on nie pracuje nigdzie na umowę, gdzieś dorabia u kumpla na budowaniu jakichś altan czy coś, ale żadnych pieniędzy z tego nie ma, a on tę pracę wykorzystuje tylko do tego, żeby sobie wyjeżdżać z domu. a jak bratowa chce np. pieniądze na węgiel to znowu ma atak furii i ją bije.
Ostatnio jak mi się wygadała SMSowo co jej leży na sercu to na drugi dzień do mnie zadzwonił brat, nie zdążyłam odczytać SMSa od niej o treści "nie odbieraj od niego, przeczytał wszystko" no i jak odebrałam to się zaczęła litania k---w, że co ja sobie wyobrażam, co ja jego żonie mózg piorę (bo napisałam jej co o tym myślę, że on jest kretynem, ale ona nie mniejszym jeżeli nadal są razem) i w ogóle. A jak powiedziałam, że mam go w dupie, takie jest moje zdanie itp. to się poryczał i że on nie wie co robić bo wszyscy z niego robią najgorszego, a to nie on jest temu winien, on się tak stara a nikt tego nie docenia. (Nie nabrał mnie, za dużo razi na własne oczy widziałam, co on wyrabia)
Jak tydzień temu ich odwiedziłam (jeden z synów miał urodziny) to brat się darł na całe podwórko, że z--------i jakiegoś gościa, z-----e go na śmierć itp. Bo kupił od niego rower i po dwóch dniach się łańcuch zerwał.
Ja z dwoma siostrami próbujemy jakoś go ogarnąć i doprowadzić do tego, żeby się w końcu rozstali. Bratowa już kilka razy chciała się wyprowadzać, ale tu wkracza moja matka. Nie pozwala im się rozstać, bo ona się nie będzie wstydzić przed całą rodziną. Jakaś kuzynka moja wzięła rozwód to mama ją obgadała po całej rodzinie, więc teraz nie może dopuścić do tego, żeby mój brat też się rozstał z żoną. Moja mama ogólnie daje im tyle kasy, że czasami aż przesadza. Płaci za tego psychiatrę, jakieś zakupy robi chłopcom i bratowej, ciuchy, jedzenie, paliwo itp. A tę kasę ma z kredytów, bo sama jakoś super nie zarabia. Wszystko po to, żeby bratowa nie chciała odejść.
Najgorzej, że wczoraj mamie powiedziałam co o tym myślę, a ona że "to się jeszcze da naprawić, ona nie wie skąd mu się to wzięło, w domu takiego obrazu nie miał". No myślałam, że padnę... ojciec alkus, który po nocach ją lał w łazience, a jak tylko się zbliżylismy, żeby ją obronić to sama nas tłukła, za byle co dostawaliśmy pasem. Ogólnie oboje z ojcem to furiaci, jak nie mieli się do czego przyczepić to np. wyciągali mnie z łózka o 2 w nocy, przeglądali zeszyty, darli się, że krzywo napisane notatki, wyrywali stronę, musiałam to przepisywać, a w tym czasie matka wywalała wszystko z szafy i kazała układać jeszcze raz, bo b----l. Oczywiście wszystko to przy ciągłym użyciu pięści i wyzwiskach. Albo np. wylana woda ze szklanki, to już w mordę się dostawało. Kiedyś siostra nie kupiła papierosów w sklepie, bo zapomniała, to mama nią tak świgała po całej kuchni, że w końcu rozcięła jej łuk brwiowy o kant lodówki. Kiedyś przed jakimiś świętami, miałam z 5 lat, nie pamiętam już o co poszło, ale mama się strasznie wkurzyła na mnie. I mnie chwyciła za ramiona i tak potrząsała, że się zaczęłam dusić, nie mogłam złapać oddechu aż w końcu zemdlałam. Wtedy się trochę ogarnęła i stała się wzorową matką, ale po miesiącu jej przeszło. Nie no, w ogóle takiego obrazu w domu nie mieliśmy.
I matka nie rozumie tego, że to, że sama sobie zmarnowała życie (z czego jest chyba okropnie dumna, bo nieraz opowiada, że im większe cierpienie, tym większa miłość Boga) nie daje jej prawa do tego, żeby marnować je komuś innemu, w dodatku czterem osobom, bo i bratowej i chłopakom. Tym bardziej, że bratowa nawet nie ma jeszcze 30 lat, więc mogłaby sobie jeszcze wszystko ułożyć, nawet jak nie znajdzie faceta to sama by sobie doskonale poradziła, bo ma pracę, a jeszcze by dostała alimenty od brata, a gmina u nas oferuje dopłatę na pół roku za mieszkanie dla samotnych matek w blokach socjalnych, żeby miały trochę czasu na poukładanie wszystkiego. A chłopcy już ogarną (12, 10 i 9 lat, więc zrozumieją bez problemu. Sama od 7 roku życia się modliłam o to, żeby się rodzice rozstali, więc oni na pewno mają to samo). Ale nie, bo mamę krew zaleje, a ojciec jeszcze gorszy, zachowuje się jakby był jakimś tatą roku, krytykuje mojego brata, a sam nie pamięta co robił. W ogóle oni serio chyba nie pamiętają co robili, bo kiedyś jak im w kłótni wygarnęłam, że jakby nas wszystkich tak nie lali w dzieciństwie, to może byśmy ich chętniej odwiedzali, to ze łzami w oczach oboje zdziwieni "Ale czy ktoś was bił? Przecież w tym domu nikt ręki na was nie podniósł..." No k---a wariatkowo.
Ale dobra, bo już odbiegłam od tematu. Pomagać bratowej? Przegadywać ją, żeby odeszła i kłócić się z matką? Ja bym ją nawet pod swój dach przyjęła, ale mieszkam 50 km dalej. Już jej oferowałam pomoc finansową jak się zdecyduje, ale ona ciągle się boi mojej matki. Ona jest sierotą, więc nawet nie może do swoich rodziców tymczasowo wrócić. Nie mogę patrzeć, jak ludzie sobie tak niszczą życie, tylko czy jest sens ryzykować kłótniami całej rodziny? Dążyć do ich rozstania, czy się nie w--------ć?
#zwiazki #pomocy
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
@agaja: To jest w dziwny sposób frapujące. Bo zauwaz, ze to nie są wcale rzadkie przypadki. Moj kumpel kiedys byl z taka kobieta, ktora cos
Mam podobnego ojca, co prawda mnie nie lał, ale mieliśmy z mamą zdrowe jazdy, jak dostawał białej gorączki, jak dostawało się słownie.
To co, ty opowiadasz to jest sprawa na policję i potrząśnij bratową, żeby czasem się nie wypierała w obawie o swoje zdrowie.
Nie wiem, jaki masz kontakt z rodziną ale ja bez pobudek o 2 w nocy i tak zalazł mi za skórę, jak mało kto i
@kativszek: nie wiem, czy w zakładzie zamkniętym, ale psychiatra i terapia na pewno wskazane