Wpis z mikrobloga

Klasowy Let's Play Undertale - Część pierwsza

AKT I
PROLOG
Hej, jeżeli ktoś z was był bądź nadal jest zainteresowanym grami wideo i komputerami ogólnie gimnazjalistą, wie zapewne, jak odbierają to zarówno rówieśnicy jak i nauczyciele. "Pewnie nic w wolnym czasie nie robisz tylko siedzisz i grasz w te komputry" albo "Wyszedłbyś czasem do ludzi, to całe granie tylko szkodliwe i niepotrzebne". Takich zwrotów musieliście się zapewne wysłuchać sporo. Po co jednak to piszę? Otóż ja, człowiek twardo broniący swych poglądów, zrobiłem prezentację na godzinę wychowawczą, w trakcie której obaliłem argumenty o szkodliwości gier oraz przedstawiłem ich "jasną stronę" (ciekawe historie, interaktywność, spore możliwości pracy w tej pranży, itd.). Klasie (i, co dziwne, mojej pani) prezentacja się spodobała. Przestali uważać gry za szkodliwą stratę czasu. Około miesiąc później doznałem olśnienia. "Co, jeśli na wychowawczą przyniosę jakąś świetną grę z wieloma wyborami, mającymi wpływ na historię?" - myśl ta kołatała się w mojej głowie nieprzerwanie. Zacząłem się zastanawiać, jaki tytuł spełniał te założenia, a do tego miał niskie wymagania sprzętowe (szkolne laptopy ledwo co odtwarzały filmy w 720p). Wybór padł na Undertale, bardzo popularną grę z 2015 roku, nadawała się idealnie; miała świetną historię, dobrze wykreowanych bohaterów i wiele ścieżek do wyboru. Trzeba było jedynie przekonać do tego panią.

AKT II
POZWOLENIE
Po lekcji biologii podszedłem do wychowawczyni z pendrivem z grą i oznajmiłem, że mam ciekawy pomysł na najbliższą godzinę wychowawczą. Podłączyłem nośnik i włączyłem grę. Ładowało się to wieki, więc zacząłem w międzyczasie objaśniać, co zamierzam zrobić. Klasa miała głosować za konkretnymi akcjami podnosząc ręce do góry, co miało wpływać na bohaterów i historię. Pani stwiedziła, że okej, okej (w międzyczasie załączyło się intro). Podsumowałem całość mówiąc: "Jest to gra fabularna, w której nie trzeba nikogo zabijać". Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym: "No tak, bo ty tę przemoc w grach chcesz nam propagować, tak?" Ja szybko się wybroniłem, twierdząc, że jest to gra od lat 12 i że bohaterowie przypominają bardziej postacie z kreskówki. Pani stwierdziła, że jak tak to spoko. Teraz musiałem czekać do poniedziałku i godziny wychowawczej.

AKT III
LET'S PLAY - CZĘŚĆ I
Ta konkretna, ważna dla mnie lekcja zaczęła się od typowych dla godziny wychowawczej bzdetów: "Na kiedy te pieniądze?", "Kto ma obuwie zmienne?" i tak dalej. Po piętnastu minutach panie dopuściła mnie do głosu. Ja szybko wytłumaczyłem klasie, jak głosować na poszczególne opcje oraz jaki to będzie miało na przebieg rozgrywki. Pomagał mi kolega, Jakub, on liczył głosy i doprowadzał klasę do porządku. Odpaliłem grę, obejrzałem intro i poprosiłem zgromadzonych o nadanie imienia upadłemu dziecku. Jedna koleżanka, która już w to najwyraźniej grała, podawała mi imiona wywołujące różne easter eggi, ale większość zdecydowała się na "Mateja" (pseudonim popularnego chłopaka w klasie). Po zatwierdzeniu klasowego wyboru zacząłem poruszać postacią i przechodzić grę. Potrafiłem podzielić wszystkich na trzy grupy:
- grupa pierwsza to ludzie, którzy mieli grę w dupie; nie głosowali, nie udzielali się, ale nie przeszkadzali,
- druga grupa składała się z ludzi, którzy głosowali ale nic przy tym nie mówili. Okazywali zainteresowanie bez jednoczesnego robienia hałasu. Moja ulubiona grupa
- grupę ostatnią (i, niestety, najliczniejszą) tworzyły osoby, które darły się w niebogłosy: "Atakuj!", "Oszczędź!", "Porozmawiaj!". Nie pomagały sugestie, że głosowanie miało wyglądać inaczej. Podnosili ręce, a potem znów się darli.
Gdy dotarliśmy do walki z duchem, który przypadkowo leżał nam na drodze, wszyscy chcieli go zabić (z jakiegoś powodu, DUCHA #!$%@? ZABIĆ). Oczywiście okazało się to niemożliwe, duch powiedział nam, że obniżał sobie HP, byśmy nie byli smutni i odleciał. Wkrótce potem lekcja się skończyła. Zapisałem postępy, odpiąłem pendrive'a i dałem znać pani, że jest zapisane w razie czego. W domu zastanawiałem się, co zrobić, żeby zgodziła się ona na kontynuowanie przechodzenia gry na kolejnej lekcji. Wiem! Oczywiście, że...

AKT IV
ANKIETA
Na kartce A4 napisałem dwa pytania. Pierwsze: "Jak w skali od 0 do 10 oceniasz ostatnią godzinę wychowawczą?", a drugie: "Czy chciałbyś/chciałabyś to kontynuować?" Następnego dnia w szkole przepytałem 25 osób z klasy. Były głosy na tak, bo w sumie wszystko jest lepsze od wykładów naszej pani o cyberprzemocy czy szkodliwości dragów. Inni chcieli ciągnąć to dalej, bo autentycznie zainteresowali się historią. Było jeszcze parę osób, które uważały to za stratę czasu, jednak 20 na 25 głosów mówiło jasno - klasa chce to kontynuować. Po środowej lekcji biologii podszedłem więc do pani, przedstawiłem wyniki ankiety i spytałem o pozwolenie na kontynuację. Zgodziła się bez problemu. Poszło mi łatwo. Jak się miałem później dowiedzieć, zbyt łatwo.

AKT V
DEMOKRACJA MNIEJSZOŚCIOWA
W kolejny poniedziałek, na przerwie przed lekcją wychowawczą spytałem panią czy mogę już to przyszykować, ponieważ zależy mi na czasie i chcę, żeby klasa zdążyła dotrzeć do interesującego etapu. W odpowiedzi dostałem: "Wiesz co, Anon? Zapytam jeszcze klasę czy chce w to grać, mam na wszelki wypadek własną lekcję przygotowaną". Pomyślałem sobie: "No spoko, klasa ponownie stwierdzi, że chce kontynuować, żaden problem". Zaczęła się lekcja. Zanim mogłem choć myśleć o podpięciu nośnika, pani przez dwadzieścia minut gadała o tym co i kto przyniesie na wielkanocny kiermasz. Kolega, który mi pomagał, miał przygotować sałatkę po żydowsku (co jest swoją drogą ciekawym zbiegiem okoliczności, zważywszy na żydowskie podejście kolegi do swoich pieniędzy xd). Już wtedy wiedziałem, że jeśli będę mógł włączyć grę, to i tak będę w dupie z czasem (#!$%@?, zajebiście). Nastał jednak ten moment, moment prawdy. Pani rzekła: "Rozmawiałam na przerwie z Anonem, ma tę swoją grę na dziś ale było parę głosów na nie, więc przeprowadzę własną lekcję". Fajnie, co? Prawie dostałem tam #!$%@?, przez 25 minut gadaliśmy o obyczajach w innych krajach. Przy okazji dowiedziałem się, że Rosja nadal jest częścią bloku wschodniego, więc xd. Byłem naprawdę wpieniony. Nie chodziło o samą odmowę, byłem na nią przygotowany od samego początku. Drażniło mnie jednak podejście pani, jak do małego gówniaka, któremu nie można wypalić "nie" prosto w twarz, bo się poryczy. Ech, dostałem jednak zgodę na kontynuację letspleja po egzaminach, więc jest to jakieś pocieszenie.

AKT VI
będzie jutro, właśnie wtedy mam pierwszą po egzaminach godzinę wychowawczą, dam wam znać, jak wyglądała lekcja i czy w ogóle dostałem pozwolenie na jej przeprowadzenie. Jeśli doczytałeś aż dotąd, dziękuję i proszę o cierpliwość, jutro o ok. 17:00 wrzucę resztę historii.
#pasta #takbylo
  • 4
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@pawlicki3: kurde, szkoda, że to pasta.

Ale jeżeli prawda, to chciałem już bronić nauczycielki, żebyś się nie zniechęcał. Że tak zrobiła, bo zostało mało czasu, więc i tak lepiej było dla ciebie, żebyś innym razem kontynuował.