Wpis z mikrobloga

Coś wam to przypomina? ( ͡º ͜ʖ͡º)

Jak byłam mała, to byłam wzorową uczennicą. Same 5 i 6, koło recytatorskie, konkursy - no takie typowe dobrze uczące się dziecko. Ale właśnie z takimi uczniami sadza się osoby niewychowane, żeby się naprostowały, albo niepełnosprawne czy chore umysłowo.

Pani uważała, że skoro jestem taka super miła, grzeczna i ułożona, to jak się posadzi ze mną niegrzecznego chłopca, to on nagle stanie się taki jak ja. Nieprawda. Obcinał mi włosy, niszczył zeszyty i przy nim nie potrafiłam się uczyć. A przy próbie rozmowy z nauczycielem o zmianie kolegi z ławki - "Nie i koniec! A poza tym to do ciebie niepodobne, by mieć 4, masz się poprawić!".

Potem posadziła do mnie chłopca z ADHD, wulgarnego, obleśnego i zboczonego. Obmacywał mnie, wmawiał wszystkim, że jesteśmy parą i ma prawo takie rzeczy robić. Koleżanki się ze mnie śmiały, a koledzy chcieli być jak on. Też chcieli mnie obmacywać. Mama wpadła w szał, szum z dyrektorem, a chłopak i tak nie zdał.

Nowy rok, a do mnie posadzono dziewczynkę z zespołem Downa. Była bardzo fajna i w końcu ktoś, że się tak wyrażę, normalny. Ale sęk w tym, że ja jej miałam pomagać, a ona była lata świetlne za nami w materiale. Więc ja musiałam stać się jej prywatnym nauczycielem i mój program z mamą robić w domu same. Bo nie miałam kiedy uczyć się na lekcji, jak przymuszano mnie do pracownia z nią. Delikatna sprawa. Mama się trochę bała z tym interweniować, ale to zrobiła. Dziewczyna dostała lekcje indywidualne plus parę lekcji z nami dla socjalizacji, a ja w końcu miałam swoją koleżankę do ławki (przez miesiąc).

Niedoczekanie, ostatnia klasa podstawówki a mi dosadzili dużo starszego kiblowicza. On lada chwila będzie dorosły, a sadzają go z 12-latką... To jest dopiero chore. Motywu nie znam do tej pory. Ale to co wyczyniał siedzi mi do teraz w głowie i nigdy nie wyjdzie. Rzucał w nauczycieli i we mnie plecakiem, wytykał do mnie pod ławką swojego członka, chciał, żebym go macała. Niszczył mi rzeczy, darł ubrania, obmacywał. Gdyby koleżanki nie poszły do mamy, to nie wiem, co by było. Ja byłam tak straumatyzowana, że nie chciałam jej w to wciągać. A właśnie powinnam. I to nie tak, że to jedna mnie posadziła i strugała pajaca. Wszyscy to widzieli i nagle im wzrok odebrało.

To nie jest i nigdy nie będzie dobra metoda wychowawcza. Wypacza dobre dziecko i złe czuje się chronione, pod przykrywką. Słuchajcie swoich dzieci, jak moja mama. Gdyby nie ta "nachalna i nietolerancyjna" kobieta, to nie byłoby dobrze. A każde dziecko chce mieć znajomych, z którymi siedzi w ławce i z którymi może rozmawiać i się śmiać, zawrzeć prawdziwą przyjaźń. Ja też chciałam. A to była cholerna podstawówka.


źródło: https://anonimowe.pl/wBIr4

#pasta
  • 1
@Koryntiusz a weź, mnie ciągle chcieli sadzać z tymi imbecylami, a praca w grupach to już całkiem głupota. Nie mogłem być w dwójkę z przyjacielem, bo "uuu, grupa za silna, masz tu #!$%@? zwierzę razy trzy, naucz to liczyć". I nikt nie robi nic porządnie, bo tym w miarę ogarniętym nie chce się robić za całość, w grupie z którą się nie dogadują, a dzbany się nie nadają do niczego i tylko