Aktywne Wpisy
przecietny_facet +48
Mój sąsiad zadzwonił po policję bo śmiałem wejść do windy z psem bez smyczy i kaganca xD Mój pies pomimo groźnego wyglądu jest największym słodziakiem na świecie ale do tego troglodyty nic nie docierało. #psy #nieruchomosci #sasiedzi
RandyBobandy +652
Na tor wyścigowy w pobliżu mojej miejscowości chodzi Robert Kubica, znany krakowski kierowca rajdowy i wyścigowy. Pan Kubica zawsze przychodzi na tor w butach włoskiej marki Santoni (pan Robert jest znanym miłośnikiem przyjaźni polsko-włoskiej), spodniach jedwabnych w kolorze jasnym, białej koszuli oraz uszytej w Mediolanie na miarę marynarce koloru beż. Zakola jego błyszczą w południowym słońcu, fryzura jak boski Gigi L'Amoroso, a pan Robert - posiadający 184 cm wzrostu przechadzając się po padoku z wypiętą piersią i pozie włoskiego amanta sprawia wrażenie jakby przybył właśnie z Maranello ze spotkania z samym Sergio Marchionne.
Pan Robert znany jest z tego, że dba o to, jak jeżdżą inni. Podgląda przejazdy częstych bywalców toru. Czasem pochwali, czasem zatroskany pokręci głową, czasem poradzi, gdy gość przyblokuje koło w swoim golfie trójce, zamiast porządnie dogrzać wcześniej hamulce, jak na kierowcę przystało.
Gdy Pan Robert robi hot lapa, wielu kierowców obserwuje jego przejazd, aby zobaczyć, jak Pan Robert prowadzi. Pan Robert przemyka po torze z wielką pewnością, jakby znał tor od małego. Tłum milczy, aby po chwili szepnąć
Innym razem pan Robert przyjeżdża na tor z ramą gokarta i jakimś silnikiem na przyczepce. Tutaj sprawa jest prosta - pracuje nad konstrukcją nowych gokartów z limitowanej edycji, które firmuje swoim nazwiskiem.
Bardziej odważni podchodzą do pana Roberta i pytają:
Wtedy on odpowiada
Powtarza też często pod nosem:
Pan Robert zwalnia też często na przedostatnim zakręcie toru, gdzie cała reszta wciska gaz do oporu.
Ludzie często pytają:
Państwo szanowni. Bez gazu, gdyż mamy wtedy lepsze wyjście na prostą startu-mety. Dbajcie Państwo o prawidłową linię wyścigową, bo to właśnie ona, a nie moc silnika pozwala na uzyskanie czystego przejazdu i dobrego czasu. Właśnie tak udało mi się wystartować z pierwszego rzędu w słynnym GP Monako w 2010 roku.
Niestety napotkała mnie raz nieprzyjemna przygoda.
Napotkałem raz pana Roberta przy stoisku serwisowym. Wziąłem z półki "boszkę", na co Pan Robert zapytał:
Ja zdziwony
Na to pan Robet zaczerwienił się, wrzasnął, chwycił za kark i #!$%@?ą mną z całej siły o swoją rajdową fiestę, przy której jak zwykle grzebał. Uderzyłem o samochód tak mocno, że od drzwi samochodu odpadła klamka. Chciałem się podnieść, lecz przewróciłem się na jakimś smarze.
Pan Robert krzyczał
Po czym wziął gumówkę (od tej pory uważam już i tak mówię na szlifierkę kątową), zdjął obudowę silnika z gokarta i zaczął coś tam przycinać. Iskry leciały we wszystkie strony. Pan Robert nie przejmował się BHP, narzucił na siebie tylko kurtkę sportową dla ochrony.
Patrzyłem czerwony ze wstydu, a pan Robert wściekle operował szlifierką.
Następnie poskładał karta z powrotem w całość, przebrał się w kombinezon i wsiadł do niego.
Pan Robert odjechał z piskiem opon i strzelił rekord okrążenia (poprawił go o 0,2 sekundy, co było dużym wyczynem, ponieważ tor nie był nagumowany tak jak te, po których Nasz Rodak ściga się w rajdach Formuły Pierwszej.
Następnie odszedł.
Ja leżałem z obolały obok rajdowej fiesty, która niejedno pobocze zwiedziła, gdy zauważyła mnie obsługa toru. Byli wyraźnie niezadowoleni z tego, jak wyglądał samochód Pana Roberta i przez cały dzień musiałem wyklepywać wgniecione drzwi.
Od tej pory zamiast 'boszka' mówię gumówka, tak jak to mówi Pan Robert oraz przyswoiłem podstawowe tajniki wiedzy inżyniera wyścigowego.
#kubica #pasta #pdk
@jablkabanany: TRIGGERED