Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mieszkam w małym mieście, około 15 tysięcy mieszkańców. Mam tutaj swoją grupkę znajomych, jest nas paczka około 10 osób (mamy 21-23 lat), raz trzymamy się bliżej z 2 osobami z tej paczki, a raz z 3 innymi, ale dalej jesteśmy jedną dużą grupą. Problem w tym, o ile faktycznie jest to problem, że jestem jedyną osobą, która studiuje, reszta normalnie zaraz po maturze poszła do pracy. Wiąże się to z tym, że codziennie jeżdżę samochodem do dużego miasta, gdzie naturalnie mam inną grupę znajomych. I coraz bardziej widzę ten kontrast pomiędzy dwoma grupkami, ci ze studiów to typowe mieszczuchy, czasem banany (najnowsze auto za hajs rodziców, mieszkanko itd), ale łączy nas jednak to, że wciąż się rozwijamy, dążymy do jakiegoś wykształcenia w życiu. Chodzi o IT, więc tematy rozmów też często tego dotyczą. Z kolei moi znajomi z mniejszego miasta, to może nie wsioki, ale na pewno prości ludzie, z charakteru czasem potrafią przypominać o Januszach z memów - praca za niecałe 2,5k brutto miesięcznie, pierwszy samochód za własne pieniądze, brak pomocy finansowej od rodziców, dokładanie się do rachunków. Nie każdy maturę zdał i nie każdy też do tej matury przystępował. Ostatnio znajomy zmienił pracę, zarabia 3,5k miesięcznie, kupił nowe auto i zaraz hejt za jego plecami, że jak on tak dużo może w tym wieku zarabiać, że to, że tamto. Czyli zamiast się rozwijać, nie mówię o studiach, bo nie każdy się musi czuć na siłach, ale zrobić jakieś kursy i po prostu wyżej celować z pracą. I ta dysproporcja pomiędzy tymi dwoma grupami osób mnie coraz bardziej zastanawia.

Z jednej strony nie przepadam za typowym przykładem bananowca, który nigdy w życiu nie zarobił własnych pieniędzy, no wiecie o jakim typie mówię. Z drugiej strony ten "januszowy" typ, czasem zahaczający o patologię, dla którego nie możesz żyć trochę lepiej i mieć łatwiej, typ ograniczający się do śmiania z kabaretów i słuchania prostych rapsów, oglądanie prostej telewizji, itd.

Żeby nie było, wydaje mi się, że jestem gdzieś pośrodku, w wakacje chodzę do pełnoetatowej pracy, gdy jest szkoła/studia to pracuję w weekendy, na samochód sam zarobiłem, i wlewam w niego swoje pieniądze, tak samo jak w inne sprawy. I NIE MAM SIĘ ZA SPECJALNY PŁATEK ŚNIEGU. Chciałbym tylko usłyszeć wasze zdanie, czy doświadczyliście podobnych sytuacji, że nie do końca pasujecie do grupy znajomych w jakiej jesteście.
#studia #praca #friends

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 8
@AnonimoweMirkoWyznania: Miałem podobnie na etapie liceum. Jeśli przyjaźnie są prawdziwe i chcesz je utrzymać, to tak będzie. Te pozorne rozjazdy zjadą się z powrotem za kilka kolejnych lat. Wiadomo, że jeżeli ktoś zdecydowanie idzie inną ścieżką, to już się tak nie dogadasz, taki kontakt nie będzie już wartościowy z niektórymi osobami, więc trzeba będzie kogośtam "odpuścić". Wszystko naturalnie, not big deal.
No i tak jak wyżej - też zależy czego sam
Do OP: Doskonale Cię rozumiem, sam mam podobne obserwacje. Nie rzuciło Ci się jednak w oczy, że ta bananowa młodzież (niekoniecznie chodzi akurat o Twoich kolegów) często po prostu robi wokół siebie więcej szumu niż to warte? Niby się rozwijają, ciągle coś robią, ale często jest to zwykły przerost formy nad treścią. Ci z mniejszych miejscowości wydają mi się o wiele bardziej autentyczni.

Zaakceptował: kwasnydeszcz}