Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mireczki, proszę o słowo wsparcia.

Zakończył się mój kilkuletni związek. Mam pewne wątpliwości czy powodem nie była inna różowa. Nie mogę się uporać ze strachem, że pozostanę już sama. Mam 26 lat, mimo, że łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi, to na co dzień obracam się w kręgu tych samych znajomych. Nie mam siły poświecić komuś znowu tyle czasu na dotarcie do mnie... Ja naprawdę byłam przekonana, że mimo, iż ostatnio było słabiej, że uda nam się to naprawić, że to ten jedyny i jak zawalczymy to będzie ok. Byłam ślepa, widziałam, że jest coraz bardziej obojętny, ale ja dalej walczyłam. Ja pie*dole, ja twardo stąpałam po ziemi, a teraz nie mogę się pogodzić z tym, że dałam się tak wykiwać, że pozwoliłam się zdradzić, że pozwoliłam zmarnować najlepsze lata swojego życia, że pozwoliłam na to, żeby razem z jego odejściem odeszło też całe poczucie mojej własnej wartości.

Czuję się jak śmieć. Wyję jak jakaś gówniara kompletna i nie potrafię przestać. Rzuciłam fajki 6 miesięcy temu i dzisiaj palę już drugą paczkę. Nie mogę nic przełknąć od tygodnia, wyglądam jak kupa, jak cień siebie. W robocie chowam się w łazience żeby się wyryczeć jak ktoś rzuci hasłem związanym z moim byłym. Nie potrafię nad tym zapanować i bardzo mnie to boli, że pozwoliłam na to, że ktoś mnie tak zranił. Że zaufałam, żeby zostać zdradzonym. Czaicie, że on potrzebował blisko 3,5 lat, żeby moja spaczona osoba w końcu mu zaufała, że on mnie nie zdradzi i nie będzie taki jak inni? A po ponad 5 latach nasze rozstanie wskazuje na to, że była inna.

Mirki weźcie nie pie*dolcie tylko mnie przytulcie. Nie chce być tą zgorzkniałą suczą, która nie będzie potrafiła już nikomu zaufać z powodu jednego faceta, który musiał ogarnąć innego różowego przed zerwaniem, a coś czuję, ze tak to się skończy.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 15
zranionaKa: Pomyśl, że kilka, pareset km od Ciebie też jest taka jedna porzucona. Też mam 26 lat i te same obawy, co Ty. Poświęcilam dość sporo dla tego "jedynego", może z czasem dostrzeżemy coś, czego teraz nie potrafimy zobaczyć. Ale doskonale wiem, co czujesz, co przeżywasz i jaki rozpierd**** ból w środku nosisz. Ta naiwna walka do końca, to chyba ogólna cecha kobiet. Przynajmniej wiesz, że dałaś z siebie wszystko. Trzymaj
MagicznaŻona: z mojej strony polecam żebyś tylko nie zamykała się w domu i nie próbowała olać wszystko, oglądać filmy a jak ktoś nowy się odezwie to to ucinała. miałam taką samą sytuację i właśnie tak zrobiłam. kiedy minęły 4 lata a ja w końcu poznałam fajnego, sympatycznego faceta to wszystko #!$%@?łam tym jak bardzo się bałam mu zaufać i nie wierzyłam w nic co mówił. wytrzymał 3 miesiące i #!$%@?ł a
Mimi: Nie placz slonce, zawsze moze byc gorzej. Jestes mloda I ulozysz sobie zycie. Ja aktualnie lvl 32. Bylam w zwiazku 11 lat temu I moj byly bardzo mnie skrzywdzil. Zostalam sama z dzieckiem. Nie moglam nikomu zaufac I stracilam moja mlodosc. Dwa lata temu wyszlam za maz, jak myslalam to ten jedyny na ktorego czekalam. Zaufalam mu I urodzilam dziecko. Jak sie okazalo zdradzal mnie caly czas. Nawet jak bylam
PrzystojnaAnia: Dziewczyno, to tak zawsze działa. Rozstajesz się, jest Ci źle, płaczesz.

A teraz spójrz na to obiektywnie: jesteś w świetnym punkcie wyjścia na przyszłość. Masz 26 lat, wchodzisz w najlepszy wiek dla kobiety. Jesteś wciąż młoda i ładna, ale masz już sporo doświadczenia życiowego. Co więcej, przeszłaś jeden długi związek, przerobiłaś wiele różnych sytuacji - trudnych i fajnych. To same zalety.

Wypłacz się, a potem spróbuj uporządkować swoje życie. Znajdź
NagaHostessa: Widzę, że same kobiety tutaj odpisują więc bronię męskiej części wykopu ;) Z tego co piszesz wygląda na to, że poczułaś się super pewnie, że masz go na zawsze, pewnie go zaniedbywałaś - odpowiedz sobie na pytania czy jak o coś Cie prosił to nie stawałaś się roszczeniową księżniczką jakich dzisiaj w Polsce jest cała masa? Czemu było słabiej? Skoro zaczął być obojętny to czy w ogóle z nim rozmawiałaś?
CozWiecejMogeRzec: Współczuję z całego serca, bo wiem doskonale co czujesz - przechodzę podobny kryzys. Nie będę się rozpisywał o swoim przypadku, ale czuję się identycznie - nie umiem się zupełnie pogodzić ze stratą, z tym, że tak bardzo zaufałem, tak pokochałem, że zostałem porzucony... Niedługo będą dwa lata, a ja nadal szlocham po nocach za nią.

Tak więc może chociaż pocieszy Cię fakt, że nie jesteś jedyna. :( Trzymaj się tam