Wpis z mikrobloga

Krótka historia o graniu inaczej.

W czasach studenckich współlokator zapalił mnie miłością do hack&slash. Namiętnie ogrywaliśmy razem Van Helsinga, Torchlighta, wszystkie części diablo, titan questy, i Grimm Downa. Najbardziej w pamięci utknęło mi jednak pierwsze Diablo, że względu na to iż stworzyliśmy prawdziwie zaskakujący duet.

Mój wybór padł na maga, podczas gdy wspolpasozyt wybrał wojownika. Mag w diablo posiada sporo czarów obszarowych, które ze względu na hexową budowę planszy często bywały trudne do wymierzenia - niejednokrotnie ściana ognia pojawiała się nie tam, gdzie sobie tego życzyłem, a nad błyskawicami nie było już żadnej kontroli.
Wojownik natomiast mógł przyjąć na siebie sporo obrażeń. Znaleźliśmy ponadto sztylet o bardzo dużej prędkości ataku, który umożliwiał stunlock, czyli ciągłe utrzymywanie przeciwnika w animacji otrzymywania obrażeń, co nie pozwalało mu wykonać żadnej akcji.

I oto znaleźliśmy najdziwniejszy sposób na granie: współlokator otwierał drzwi do komnaty, stawał w wejściu i blokował demonom dostęp do mnie, ja zaś ciskalem zza jego pleców pioruny, ściany ognia i kto wie co jeszcze. Był jak mój Leonidas z 300, jak pawężnik, mój Hodor, niezłomną ściana, która oddzielała mnie od morza wrogów.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w Diablo gracze mogli ranić się wzajemnie. Niejednokrotnie źle wymierzona ściana ognia zapaliła mojemu wojownikowi podłogę pod stopami, nieraz oberwał zbłąkana błyskawicą, ale nie mógł opuścić posterunku - płonął więc zużywając kolejne mikstury zdrowia w akompaniamencie moich krzyków "przepraszam, przepraszam! Źle wymierzyłem!".

I najzabawniejsza część - cały jego build nastawiony był na redukcję obrażeń, które zadawałem mu ja.

Dla wielu osób taki sposób gry byłby po prostu nudny albo niezabawny. Bycie tarczą dla drugiego gracza zdaje się być jakimś błędem koncepcyjnym, sytuacją, do której designer nie powinien był dopuścić. Ale mój współlokator lubił grać tarczą. Jego afekt do Reinhardta dodatkowo utwierdzał mnie w tym, że to co dawało mu radość w grach to bycie oparciem dla innych - nie leczenie ich, czy buffowanie, ale stawanie między kolegami z drużyny a ogniem dział. Świadomość, że odsuwa od nich zagrożenie w sposób realny, fizyczny, a nie przez bycie jedynie kolejną zmienną w wyścigu DPSów.

Nigdy nie przestało mi to imponować, zwłaszcza, że jego nastawienie do gier miało wyraźne odbicie w jego charakterze - był troskliwy względem przyjaciół, brał na siebie to co ich przygniatało, nigdy nie odmawiał i nie mówił "nie chce mi się".

Ja z kolei w grach byłem uzależniony od DPSu. Zawsze musiałem grać szybkim, zwinnym i okropnie potężnym magiem albo strzelcem. Musiałem być gwiazdą, tak samo w grze jak i w życiu, udowadniać swoją wartość i imponować cały czas. Musiałem być głównym aktorem przedstawienia.

To jak i w co graliśmy niejednokrotnie miało zaskakujące odbicie w naszej znajomości. Nic dziwnego, że w końcu... W sumie, to już opowieść na inny raz.

Wasz kojotek.

#gry #grajinaczej #przemyslenia
  • 28
@skk1993: Z gier, które podał to najnowszą jest Grim Dawn, które wyszło w lutym 2016r., a więc prawie równe 2 lata temu, a więc mogły to być dla niego czasy studenckie, jeśli wtedy te studia kończył :) A gumę w majtach to Ty powinineś zluzować, bo gość Ci napisał normalnie, a Tobie niewiadomo o co chodzi.
@Ottis_McCoy chłodna historia mirku. Ale koncepcyjnie popełniasz błąd. Ogarniasz ideę gier typu moba? Np. League of legends? Tam rola tanka-supporta, mającego krok w krok trzymać się tzw. "Attack damage carry", jest zajebiście ważna i sam osobiście najczęściej gram tankiem, który robi stuny/taunty, i nie pozwala wrogom dostać się do naszych damage dealerów. Super zabawa :)
@w_szafa: tankowanie w ogólności nie jest nudne! Ale w diablo nie było mechanizmów skupiania wrogów, więc stawanie w drzwiach było jedynym sposobem na to, by brać przeciwników na siebie. A wojownik miał poza chodzeniem tylko dwie sensowne akcje: pij potiona, albo bij. I to już mogło być niezabawne. Nie należy też pomijać kwestii, której nie ma dziś za wieke w grach: tank zbierał obrażenia głównie (!) Od towarzysza.
ja czekałeem tylko na moment kiedy ich reka jednego z nich wyląduje na kolanie drugiego xD


@wesoly_olowek: będzie w kolejnym wpisie xD

To jak i w co graliśmy niejednokrotnie miało zaskakujące odbicie w naszej znajomości. Nic dziwnego, że w końcu... W sumie, to już opowieść na inny raz.
@Ottis_McCoy coś w tym jest... Ja zawsze grałem głównie w wyścigi - w życiu różne prace, ale przeważnie związane z jazdą samochodem. Kumpel uwielbiał shootery, wylądował w wojsku. Inny uwielbiał wszelkie gry związane z craftowaniem - do dziś uwielbia różne formy majsterkowania....