Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#zwiazki #anonimowemirkowyznania

Czołem, Mirki. Wygląda na to, że w swoim paroletnim związku małżeńskim stanąłem wobec ciężkiego dylematu.

Oto sytuacja:
Jesteśmy około 4 lata po ślubie
Jesteśmy razem ponad 6 lat
Bywało różnie, długo się docieraliśmy, ale wszystko ogólnie zmierzało ku dobremu. Do czasu.

Problem:
Żona ma obsesję na punkcie rozpamiętywania najdrobniejszych nawet nieprzyjemności, jakich zaznała ze strony innych osób. Niestety nawet nie zastanawia się nad tym, czy 'winowajca' chciał zrobić jej przykrość świadomie, czy też nie. Zdarzy ci się rzucić komentarzem, który w jakikolwiek sposób może zostać odebrany przez nią osobiście? Jesteś skreślony, a ja będę potem o tym słuchał co najmniej przez najbliższy rok. Jeśli bylibyśmy członkami tej samej rodziny, to twoje 'przewinienie' dołączyłoby do starannie pielęgnowanej listy i wyciągane przy każdej okazji, a czasem nawet i bez okazji.

Przykłady:
1. Ponieważ mieszkamy za granicą, nie mamy zbyt często gości. Nawet rodzinie nie chce się ruszyć tyłków, a przecież 700km w jedną stronę to nie jest znowu jakaś wyprawa życia. Jeden z moich rodziców zdecydował się w końcu do nas przyjechać na 3 dni. Wizyta przebiegała standardowo: gadka szmatka, nadrabianie zaległości i trochę zwiedzania. Ogólnie nic strasznego. Po tym, jak ta wizyta dobiegła końca, żona jednak zaczęła wypominać róznego rodzaju uwagi, która mój rodzin poczynił. Pierdoły na temat stanu mieszkania (wynajmowaliśmy wtedy dosyć słabo urządzone mieszkanie, któremu owszem przydałby się remont, ale nie miałem zamiaru płacić za to z naszej kieszeni, a właściciel miał wyrąbane). Że niby miałem nas bronić i jak można mieć czelność krytykować (podczas gdy chodziło o jakieś wtrącone zdanie czy dwa) to, jak mieszkamy. Od tego zaczęło się jeszcze dokładniejsze przetrząsanie wszystkiego, co było powiedziane podczas wizyty i żona z mojego rodzica wytworzyła sobie we własnej głowie obraz potwora. Nie chce go widzieć, rozmawiać z nim, na samo wspomnienie tej osoby cała drama zaczyna się od nowa (choć od wizyty minęły ponad 3 lata), przez co tracę cały wieczór na kolejną rozmowę o niczym, po której ja jestem jeszcze bardziej rozgoryczony i przede wszystkim zmęczony jej podejściem, a ona zacietrzewia się w swojej nienawiści jeszcze bardziej. Zaznaczę, że sam nie miałem złych wrażeń po tej wizycie.

2. Na ślubie pojawił się temat imienia dla ewentualnego dziecka w przyszłości. Drugie z moich rodziców poczyniło uwagę, która możnaby odebrać jako krytykę (bardzo lekka, w stylu 'ale co to za imię') paru naszych pomysłów. To również zostało skrzętnie zapisane w kronice krzywd i jest regularnie wyciągane. Dodam, że nawet nie odnotowałem tej 'krytyki' w pamięci, poza tym jestem zdania, że jeżeli na jakiś temat toczy się dyskusja, to każdy jej uczestnik ma prawo wyrazić swoje zdanie.

3. Regularnie wypomina mi, że nie 'bronię' jej w okolicznościach zbliżonych do wyżej wymienionych (było dużo więcej takich sytuacji, każda podobnego kalibru). Że niby nigdy za nią nie staję, że inni ją obrażają i robią jej krzywdę, a ja nic. Ja tymczasem sytuacji tego typu nie postrzegam jako rozmyślnych ataków (tym bardziej, że rozmawiałem potem z obojgiem rodziców i żadnej złej woli nie wyczuwam, nic też nigdy nie wskazało na ich negatywne nastawienie do żony), a raczej okazji do rozmowy. Jeżeli ktoś krytykuje jakiś mój wybór, to mam okazję go uzasadnić albo zrewidować, bo w sumie gdzie jest powiedziane, że wiem najlepiej? Całą sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że żona to mnie uznaje za egoistę, a 'sprawców' wszystkich jej krzywd za osoby nieszczere (czymże jest rzucenie komentarza, nawet niewybrednego, jeśli nie przejawem szczerości?).

Pytanie:
Co z tym zrobić? Na rozmowy z nią poświęciłem już setki godzin. To są dziesiątki zmarnowanych tygodni, bo każda taka rozmowa rozwala mnie psychicznie przynajmniej na 2-3 dni. Nic mi się wtedy nie chce, a niejeden raz zaczynałem szukać osobnego mieszkania, bo mam już tego zwyczajnie dość. Moje podejście do życia i innych ludzi można streścić jako: żyj i daj żyć innym. Jeżeli ktoś nie jest wobec mnie otwarcie wrogi, to nie mam problemu z tolerowaniem drobnych pierdół, które bywają denerwujące w zachowaniu innych. Ona jednak tego nie akceptuje i uznaje to za powierzchowność. Po ostatniej takiej akcji (namówiła mnie do rozmowy na ten temat z jednym z moich rodziców, podczas której sama nie chciała być obecna, a gdy zrelacjonowałem jej jej przebieg, z którego jasno wynikało, że osoba ta nie żywi wobec mojej żony żadnych złych uczuć, i tak zaczęła nakręcać inbę) poważnie zacząłem zastanawiać się nad sensem kontynuowania tego znoju. Dzieci nie mamy, pieniądze ze wspólnego konta bez problemu podzielimy na pół.

Co o tym sądzicie?

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 27
@AnonimoweMirkoWyznania: Pewnie się #!$%@? o to że dalej stawiasz na pierwszym miejscu rodziców a nie swoją żonę czyt "nową rodzine", tak ja bym to rozumiał.¯\_(ツ)_/¯ Może jest też tak ze jej rodzina wychodziłą z załzenia "ze każda twoją decyzje zaakceptuje i sie nie wpieprzamy" i wtedy pojawiają sie twoi rodzicie, którzy wyrazaja swoja opinie, która nie podoba się twojej różwowej i może ta ją boli " czemu oni się wtracaja lub
OP: > Boże z kim Ty sie ozeniles? Miales oczy na poziomie jej cycków czy gdzie? Tragedia. Rozstan się z nią bo z taką toksyczną osobą to nie jest zycie.
@Milady88: Jej wygląd nie miał praktycznie wpływu na decyzję o związku i ślubie. Obiektywnie dałbym jej pewnie z 6-7/10. O ile nie mówimy o jakimś naprawdę tragicznym przypadku, wygląd nie jest dla mnie najważniejszy.

To był pierwszy związek w moim
@Milady88: o tego fragmentu nie doczytałem:D Aczkolwiek nie demonizowałbym tego aż tak mocno jak rozstanie. Pewnie jego żona ma jakiś problem ze sfera akceptacji przez społeczeństwo a może po prostu jest jej źle na obczycie i w ten sposób wyraża swoje niezadowolenie? Kazdy z nas jest popierzony w głowie i od tego nie da się ucieć.
OP: >Zakłdam wrecz ze w pracy jest zajebistym pracownikiem i odpornym na krytyke ale tez przejmujaca sie wszystkim:)
@Shusey: Bynajmniej. Nie dośc, że się wszystkim przejmuje, to praktycznie każde zwrócenie uwagi odbiera jako osobistą krytykę i potem przeżywa to w domu. Właściwie nie ma tygodnia, w którym nie zmarnowałaby sobie (i mi) całego wieczoru na wylewanie nazbieranego na współpracowników żalu. Kilkukrotnie popłakała się w sytuacji, gdy musiała zrobić coś pod
@AnonimoweMirkoWyznania: No to sytuacja jest troche dziwna ale pewnie ma onaj jakieś podłoże, może ona po prostu nie czuję się przez twoja rodzine w jakiś sposób akceptowana?(ze tak powiem, znajmosć jej i twoich rodziców zaczeła się od nie wiem"masz #!$%@? firanki" i to w jakiś sposób w niej siedzi.
Jak dobrze mi się wydaje to może po prostu być lekki objaw nerwicy i rozmowa z psychologiem powinna pomóc. Byłbym ostrożny z
@Milady88: tak tez własnie mi się wydaje, że po prostu oni sa na pierwszej lini. Powód może być jakiś błachy. W dzisiejszych czasach pogoń "inni mają lepiej" moze powodać duzy problem w akceptacji własnego ja. Natomiast ja bym też sie osobiscie #!$%@?ł na miejscu rózwego kiedy mi ktoś wjezdza na chate i dystkuje na temat stanu mieszkania, a op z tego co wnioskuej dopiero się ustosunkował jak rodzic pojechał zamiast uciąc
OP:

Natomiast ja bym też sie osobiscie #!$%@?ł na miejscu rózwego kiedy mi ktoś wjezdza na chate i dystkuje na temat stanu mieszkania, a op z tego co wnioskuej dopiero się ustosunkował jak rodzic pojechał zamiast uciąc od razu " nie dbam o nie swoje bo coś tam" wtedy myśle ze rózowy byłby kontent i sprawa jasna.


@Shusey: To nie tak, że nawet się nie odezwałem, bo zbyłem to właśnie
@AnonimoweMirkoWyznania: a wcześniej też tak było? czy nie zauważałeś? może niech przebada hormony? jak tarczyca nawala to podobno niektóre kobiety są wręcz nie do zniesienia. a jeśli badania nic nie wykażą to terapia, bo każdemu się czasem zdarzy, że jakaś pierdoła go dotknie, ale nikt normalny tego nie będzie roztrząsał latami! coś jest mocno nie tak, albo ma taki zołzowaty charakter to na to już rady nie ma.
OP:

wszystkie argument wskazują na to że coś się stało. A ile macie lat? Może jakiś probl3m zdrowotny ma? Tarczyca, depresja, nerwica A może przekwita... było tak od zawsze?


@Shusey: Mamy po 30 lat, więc przekwitanie raczej odpada. Tarczyca czy nerwica - być może, ale była parę razy u psychologa i nikt nie sugerował, żeby zrobić badania skierowane w tę stronę.

a wcześniej też tak było? czy nie zauważałeś?


@
@AnonimoweMirkoWyznania: Zastanawiąjca teza odnosnie psycholga, że była ale nikt nie powiedział jej w czym problem? Bardzo mnie to dziwi.

Jeżeli tego nie widziałeś przed ślubem to tymbardziej twierdze, że coś sie gdzies #!$%@?ło bądź stało. Takie cechy które opisujesz bardoz szybko by się ukazały w związku. Oczywście, że są aspekty gdzie ludzie się zmieniaja natomiast nie traktowałbym "ślubu" jako obrót charakteru o 180stopni. Piszesz też ze ona chce się odciąc od
OP:

Nikt z nas nie będzie tutaj mądrzejszy od Ciebie czy od lekarzy, bo ty siedzisz w takim związku. Mam nieodparte wrażenie, że ty już decyje w głebi duszy podjąłeś tylko czekaś na swego rodzaju akceptacje twojej decyzji uważając ją za słuszną. Myle się?


@Shusey: Nie do końca świadomie, ale chyba tak właśnie myślałem. Nie podjąłem jeszcze decyzji, ale spróbuję namówić ją na te badania. Jeżeli nic nie wykażą i
@AnonimoweMirkoWyznania: Wychodzi na to że przed ślubem była gorsza? No to stary jeżeli jest poprawa no to ja bym się chyba na twoim miejscu cieszył? Nie jestes psychologiem-hobbysta? W każdym związku musisz być specem od każdej dziedziny żeby wspierać drugą osobe ;-) także jak nie w tym to w innym związku będziesz musiał się wykazać jakimiś innymi zdolnościami:D. Ja myśle że tutaj psycholog lub jakas wspólna terapia zdziałaby cuda, bo mam