Co w waszym życiu było takim przełomowym momentem, że zaczęliście się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens?
U mnie to chyba końcówka podstawówki. Nie przekonywała mnie argumentacja osób, uczących religie w podbazie. Zadawałem pytania dotyczące poszczególnych fragmentów Biblii, a w szczególności starego testamentu. Rodzice trochę pod przymusem wysłali mnie potem do gimnazjum katolickiego i mimo początkowych oporów trafiłem na dość fajną grupę ludzi, z którymi do teraz utrzymuje stałe kontakty. Jednak podejście księży, a w szczególności księdza dyrektora nie zachęcała mnie do poszerzania wiary.
Najbardziej czułem odrazę do religii, jak musiałem iść do spowiedzi. Starałem się unikać tego sakramentu jak diabeł wody święconej( ͡°ʖ̯͡°). Ostatni raz spowiadałem się tuż przed bierzmowaniem, a minęło już prawie 10 lat od tamtego momentu. Nie wyobrażam sobie w tym momencie, aby zrobić to znowu. Czułbym do siebie odrazę.
Sporo moich rówieśników z tamtej szkoły również zrezygnowało z uczestnictwa w życiu KK. Na szczęście trafiłem na kobietę, która nie potrzebuje ślubu kościelnego (zobaczymy co powie za kilka lat :)).
@Maliszak: U mnie to było zaraz po komunii xD Potem jeszcze trochę chodziłem bo chciałem bierzmowanie dostać ale to już był ostatni krok i jak na razie po bierzmowaniu w kościele byłem dosłownie raz i to też nie z powodów religijnych xD
@hornysausage Chodziłem do gimnazjum katolickiego i chciałem uniknąć wzywania do szkoły moich rodziców bo na pewno z tym to by się wiązało. Tuż po bierzmowaniu i opuszczeniu murów tejże placówki definitywnie skończyłem z KK.
@Maliszak: W drugiej albo trzeciej klasie podstawówki ksiądz powiedział, że kto wierzy w dinozaury to nie wierzy w boga. Z racji tego, że wtedy byłem zafascynowany dinozaurami wybór był prosty :D
@Maliszak: Przestałem chodzić w podstawówce. Przez całe liceum i studia byłem raczej anty-kościelny. Z własnej woli znów pojawiłem się w kościele na emigracji w UK mając lv 30. Aktualnie przez ostatni rok staram się co niedzielę być na mszy w kościele. lv36 teraz. Odbieram to zupełnie inaczej niż pędzony przez starych małolat to po pierwsze. Po drugie uczestnictwo we mszy, nawet postanie i posłuchanie daje mi dużo frajdy, wewnętrznego spokoju
@Maliszak: W skrócie to po prostu zacząłem się nad tym zastanawiać i wyszło mi że tak jak nie wierzę w krasnoludki i jednorożce tak nie ma żadnego racjonalnego powodu, żebym wierzył w gadające węże, stworzenie świata w kilka dni itp. Potem zacząłem to analizować głębiej, dostrzegać zło związane z wiarą, to jakim jest ona opium dla ludu, jak ich ogłupia I rozleniwia.
@Maliszak: przestałem gdzieś w trakcie studiów ale to dlatego, że pracuję (czasem znacznie powyżej 8 godzin dziennie) + studiuję w trybie stacjonarnym i weekend jest dla mnie jedynym momentem by odpocząć po tygodniu.
Niemniej jednak ta godzina w kościele to nie jest jakaś strata czasu więc podejrzewam, że to raczej kwestia sporej ilości wątpliwości co do samej wiary i jej podstaw ale nie nazwałbym siebie ateistą czy też nawet agnostykiem,
@Maliszak: Chodze regularnie do kosciola. Do spowiedzi 3/4 razy w roku. Akurat spowiedz traktuje bardzo dobrze, (o ile ma sie dobrego spowiednika). Daje duzo do myslenia, chwili zastanowienia sie nad swoim postepowaniem czy wszystko robie zgodnie nie tyle co z wiara, ale czy nie wyrzadzam komus krzywdy. Ogólnie sama msza tez calkiem spoko. Jest to tez jakis czas zadumy i modlitwy. Moze nawet medytacji, ktora jest czasami potrzebna. Zwlaszcza, ze
@krolwsi Ja podobnie z Katolikami. Szanuje i nie mam nikogo zamiaru oceniać przez pryzmat w tego co wierzy, ale jakim jest człowiekiem.
Po to dodałem ten wpis, aby wymienić się swoimi spostrzeżeniami i aby obie strony mogły zapoznać się ze swoim punktem widzenia na wiarę i religię. Bez wzajemnego obrzucania się błotem i niepotrzebnego przekonywania do swoich poglądów ;).
@Maliszak: gdzieś po bierzmowaniu, przemyślałam wszystko i stwierdzilam, że to wszytko ma tyle sensu to książki o hobbitach. Nie hejtuje ludzi, którzy chodzą. Po prostu to nie dla mnie
@Maliszak: ja przestałem jak na spowiedzi powiedziałem ze rucham zonę w gumce i ksiądz mi o mało co za to nie dał ekskomuniki. Od tamtej pory nie chodzę. Doszedłem do wniosku, ze koleś który nie ma żony i chodzi na dziwki nie bedzie mi mówił jak mam żyć.
@Maliszak ja jakoś krótko po śmierci matki zmieniłem szkołę i tam poznałem kolegę, który nie chodził na religię (3 klasa podbazy). Stwierdziłem, że skoro bóg pozwolił, żeby mama umarła, to niech się wali na ryj. Pogadałem z ojcem, który sam nigdy nie był za bardzo wierzący i po sprawie.
Gimnazjum, okres bierzmowania. Musiałem ileś razy na roraty i inne takie. Trzeba było mieć podpis... Zrobiło się bierzmowanie, po mszy na browar i myślę że to wtedy już Duch Święty wyleciał...
Kiedy przestaliście chodzić do Kościoła?
Co w waszym życiu było takim przełomowym momentem, że zaczęliście się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens?
U mnie to chyba końcówka podstawówki. Nie przekonywała mnie argumentacja osób, uczących religie w podbazie. Zadawałem pytania dotyczące poszczególnych fragmentów Biblii, a w szczególności starego testamentu. Rodzice trochę pod przymusem wysłali mnie potem do gimnazjum katolickiego i mimo początkowych oporów trafiłem na dość fajną grupę ludzi, z którymi do teraz utrzymuje stałe kontakty. Jednak podejście księży, a w szczególności księdza dyrektora nie zachęcała mnie do poszerzania wiary.
Najbardziej czułem odrazę do religii, jak musiałem iść do spowiedzi. Starałem się unikać tego sakramentu jak diabeł wody święconej( ͡° ʖ̯ ͡°). Ostatni raz spowiadałem się tuż przed bierzmowaniem, a minęło już prawie 10 lat od tamtego momentu. Nie wyobrażam sobie w tym momencie, aby zrobić to znowu. Czułbym do siebie odrazę.
Sporo moich rówieśników z tamtej szkoły również zrezygnowało z uczestnictwa w życiu KK. Na szczęście trafiłem na kobietę, która nie potrzebuje ślubu kościelnego (zobaczymy co powie za kilka lat :)).
Niemniej jednak ta godzina w kościele to nie jest jakaś strata czasu więc podejrzewam, że to raczej kwestia sporej ilości wątpliwości co do samej wiary i jej podstaw ale nie nazwałbym siebie ateistą czy też nawet agnostykiem,
Ogólnie sama msza tez calkiem spoko. Jest to tez jakis czas zadumy i modlitwy. Moze nawet medytacji, ktora jest czasami potrzebna. Zwlaszcza, ze
Po to dodałem ten wpis, aby wymienić się swoimi spostrzeżeniami i aby obie strony mogły zapoznać się ze swoim punktem widzenia na wiarę i religię. Bez wzajemnego obrzucania się błotem i niepotrzebnego przekonywania do swoich poglądów ;).
źródło: comment_qtg4Z4iVFpJA81Ky6LtbJGymOwYbWVAi.jpg
Pobierz@Maliszak: chyba jakos w gimnazjum, jak zrozumialem, ze to wszystko wymyslili sobie ludzie tysiace lat temu i w #!$%@? sobie ze mna leca ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Komentarz usunięty przez autora