Wpis z mikrobloga

Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (2017)

To co Martin McDonagh zrobił pisząc ten film to czapki z głów. Gdyby scenariusz był pomarańczą, to wyciśnięto z niej ostatnie soki, oglądając byłem w dużym szoku jak wiele wyciągnięto z tej dość prostej historii. Praktycznie każdy bohater ma swoją drogę, nie ma tu żadnej mary sue, nie sądziłem że słodko-gorzki smak po leniwym, niby sielankowym The Florida Project jest w stanie coś przebić w tym roku, więc cieszę się że w tym przypadku myliłem.
Nie będę nic spoilerował, więc krótko. Postać Dixona grana przez Sama Rockwella to koronny przykład pozytywnego zaskoczenia, jej przemiana zrobiła na mnie nawet większe wrażenie niż pierwszoplanowa Frances McDormand, czy również będący tutaj nie tylko "nazwiskiem" Woody Harrelson.
Postaci przez to że są świetnie napisane i umiejscowione w historii niejako nie wychodzą jedna przed drugą, miałem wrażenie raczej że każdy ma swój "moment" na ekranie i przez to cały seans jest bardzo równy i spójny.
Dramat przez duże D, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, jak tylko pojawi się w kinach (szukajcie przedpremierowych seansów, obejrzenie tego filmu na screenerze oskarowym w jakości 480p psuje niejako cały odbiór i zalecam unikać).

9/10

#trzybillboardyzaebbing #film #kino #filmnawieczor
  • 2