Wpis z mikrobloga

Brat mojego niebieskiego niemeza jest chrzestnym naszego syna. Owemu szwagrowi urodziły się bliźniaki, których chrzestnymi mamy być my - ja u jednego, niebieski u drugiego. Żeby było sprawiedliwie matka bliźniaków będzie chrzestną dziecka nad którym obecnie z niebieskim pracujemy zawzięcie. Takie są ustalenia naszej 4ki sprzed kilku miesięcy i prawie wszystkim to pasuje.
No właśnie, PRAWIE. Tak samo jak pół świata mam potężną kosę z teściową. Ogólnie osoba bardzo konfliktowa i lubi obrażać ludzi po czym udać, że nic się nie stało, więc żeby nie miała do tego okazji nie odbieram połączeń. Od roku ( ͡~ ͜ʖ ͡°) dodam tylko, że nie ograniczam w żaden sposób jej kontaktow z synem i wnukiem, choć niebieski nie garnie się do codziennych rozmów z nią, a ponad 1000km uniemożliwia jej niezapowiedziane wizyty. Ale do rzeczy - gdy się dowiedziała o tych planach obraziła się na rodziców bliźniaków. Mają to szczęście mieszkać w jednej klatce i teściowa czasem im pomaga.
*Mircy, mam rezygnować z bycia matką chrzestną żeby nie robić syfu między nimi?*

Dodam jeszcze, że to 1000km jest przejściowe i niedługo będziemy bardziej "na miejscu", a swietne relacje między nami + dzieciaki w podobnym wieku = częste spotkania. Mam wrażenie, że będzie im przykro, ale zdają sobie sprawę, że będą mieli to wypominane
#pomocy #problemypierwszegoswiata #trudnesprawy #trudnepytania
  • 4
  • Odpowiedz
@kashmir0: na logikę - jest baaardzo duże prawdopodobieństwo, że teściowa umrze przed wami, więc „świetne relacje + dzieciaki w podobnym wieku” będą się mogły rozwijać dalej, bez udziału parcha. Ja bym zainwestował w bycie chrzestną, a jadzenie teściowej potraktował jako dolegliwości inwestycyjne, które zakończą się wraz z jej śmiercią.
  • Odpowiedz