Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, kolejny życiowy dylemat…

Jakiś czas temu rozstałam się z chłopakiem, co do którego byłam niemal pewna, że razem się już zestarzejemy. Naprawdę sądziłam, że czasy randkowania mam na zawsze za sobą. Ale cóż, on wyjechał do Norwegii i nagle zupełnie mu się pomieszało. Pieniądze, wygoda życia, milusi szef – wszystko uderzyło mu do głowy i tak jak wcześniej nie mogłam go nawet wyciągnąć na wakacje za granicę, bo „Polska najładniejsza, on chce tylko po Polsce jeździć”, tak po tygodniu tam zaczął mówić o przeprowadzce, być może na całe życie, bo „Polska to tonący okręt” i tym podobne bzdury… Racja, ja też za bardzo naciskałam, dawałam nieomal ultimatum, bo wydawało mi się, głupiej, że „jak mu zależy, to się postara i zawalczy”. No nie zawalczył, przestraszył się i zwiał. Choć pod wszelkimi innymi względami byliśmy idealnie dobrani, mieliśmy już wspólne plany, wspólne pasje, zainteresowania, wartości… Jednak to nie o nim chciałam pisać – wspominam to bardziej dla nakreślenia kontekstu.

Otóż niedawno poznałam kogoś innego (szkolnego kolegę mojego ex, jak się okazało). Porządny facet, z poważnym podejściem do życia, dość pasujący do mnie upodobaniami, zainteresowaniami, poglądami, charakterem. Ale… No właśnie, ale.
Ma wiele zalet, jednak też kilka wad, obok których nie umiem przejść obojętnie:

- Niby drobna sprawa, tutaj możecie mi zarzucić płytkość osądu, powierzchowność. Gdy go poznałam, miał sporą nadwagę. Trzeba mu zwrócić honor, bo, pod wpływem zainteresowania mną, drobniutką, zgrabną dziewczyną, ostro wziął się za siebie i przez dwa miesiące znacznie schudł. Zaczął wyglądać dość przystępnie. Ten problem powoli więc znika.

- Ale wyobraźcie sobie, że gość zbliżający się wielkimi krokami do 30 nie ma prawa jazdy. Bo myślał, że nie będzie mu potrzebne i trochę się bał. Tak, wiem, samochód nie jest najważniejszy, jednak skoro dorosły facet przez tyle lat nie potrafił ogarnąć czegoś, co inni załatwiają jeszcze w szkole, jak można liczyć, że poradzi sobie w życiu z poważniejszymi sprawami? I owszem, deklaruje, że w następnym miesiącu się za to weźmie, ale nadal będzie miał co najmniej kilka lat zaległości i, w razie czego, to ja musiałabym być zawsze kierowcą. Wspomnę, że zawsze bardzo podobało mi się, kiedy mężczyzna był pewnym kierowcą – to dla mnie taka typowo męska cecha, jak i zdolności do naprawiania różnych rzeczy (taki wzór po tacie).

- No i teraz pora na największy szok, a zarazem najpoważniejszą przeszkodę. Facet nie tylko nie ma doświadczenia w związkach (najdłuższy trwał około pół roku), ale w ogóle jest (tzn. był) prawiczkiem… w tym wieku. Twierdzi, że po prostu nigdy nie czuł się z żadną dziewczyną na tyle blisko i pewnie, by to zrobić – niepoprawny romantyk, wierzący na dodatek. Powiedziałam mu wprost, że ja nie zamierzam już być niczyją nauczycielką w tych sprawach, że dość się namęczyłam ze słabymi partnerami i nie wyobrażam sobie, jak miałabym stworzyć zdrowy, dobry związek z kimś, z kim będzie mi w łóżku beznadziejnie. I że prawdopodobnie w końcu i dla niego stanie się problemem to, że ja miałam przed nim już kilku, a on przede mną żadnej – już coś takiego przerabiałam. A on, gotów do najwyższych poświęceń, byle mieć u mnie szanse, postanowił pójść do divy i czegoś się nauczyć… Być może to ze mną coś jest nie tak, może jestem skrzywiona, ale nawet go w tym poparłam i jakoś inaczej na niego patrzę, odkąd to zrobił. Ale to wciąż ogromna przepaść doświadczenia…

Wniosek z tych moich wypocin? Nie wiem, co zdecydować. Czy dawać temu szansę, czy lepiej nie ryzykować ani swojego, ani jego rozczarowania… Z jednej strony wydaje mi się, że warto, bo to fajny gość. A z drugiej… nie wszystko da się przeskoczyć. Na domiar złego, nadal do końca nie przebolałam rozstania i gdzieś w głębi serca wciąż liczę, że może kiedyś coś się zmieni i do siebie wrócimy. Jestem w kropce… w bardzo złej, podłej kropce.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 28
A on, gotów do najwyższych poświęceń, byle mieć u mnie szanse, postanowił pójść do divy i czegoś się nauczyć… Być może to ze mną coś jest nie tak, może jestem skrzywiona, ale nawet go w tym poparłam i jakoś inaczej na niego patrzę, odkąd to zrobił.


@AnonimoweMirkoWyznania: Przecież #!$%@? to jest bejt, tylko na wykopie robi się z prawictwa jakiś tak gigantyczny problem, że ludzie chodzą na #!$%@? by się go
WierzgającyWładca: PATRZCIE SIE #!$%@?, JESTEM NAUCZYCIELKA SEKSU, KOCHAM SEKS, SEKS TO ZYCIE, SEKS TO MIŁOŚĆ, RUCHAM SIE Z KAŻDYM I DOBRZE MI Z TYM A NA FRAJEROW NAWET NIE PATRZE

Powodzenia. Jesli chcesz zbudowac zwiazek to kierowanie sie przeszłością partnera to czysta głupota. Milosci nie zbudujesz na tym jesli partner jest dobry w seksie. Zwiazek a zarazem milosc to poczucie przywiazania do drugiej osoby, chec przebywania z nim, cos wiekszego niz
RudaFeministka:

No i teraz pora na największy szok, a zarazem najpoważniejszą przeszkodę. Facet nie tylko nie ma doświadczenia w związkach (najdłuższy trwał około pół roku), ale w ogóle jest (tzn. był) prawiczkiem… w tym wieku. Twierdzi, że po prostu nigdy nie czuł się z żadną dziewczyną na tyle blisko i pewnie, by to zrobić – niepoprawny romantyk, wierzący na dodatek. Powiedziałam mu wprost, że ja nie zamierzam już być niczyją nauczycielką