Wpis z mikrobloga

Wielu z Was dzieliło się swoimi historiami o życiu. Sam chciałbym to zrobić, może ktoś mi coś poradzi albo znajdę wśród Was kogoś kto miał podobną sytuację. Pochodzę z rodziny alkoholowej, ale nie takiej stereotypowej typu #!$%@? ojciec bijący matkę i dzieci, bieda, bród, smród i ubóstwo oraz wieś zabita dechami. W moim przypadku alkoholikiem rodziny była matka która nie dość że piła to jeszcze była choleryczką. Drugą stroną konfliktu był sojusz- ja i mój flegmatyczny, zimny, niedostępny uczuciowo ojciec. Mieszkaliśmy w jednym z większych polskich miast, mieliśmy sporo pieniędzy a ja czego tylko zapragnąłem to miałem podane na tacy, chodziłem czysty, modnie ubrany itd. Matka mimo że piła alkohol nigdy nie podniosła na mnie ręki, jedynie na ojca i to w ostrych domowych awanturach. Taktyką mojego #!$%@? ojca było robienie z siebie ofiary a następnego dnia triumfalne przyjmowanie przeprosin od matki która w momentach gdy nie piła była potulna jak baranek i starała nam się wynagrodzić wyrządzone krzywdy. Gdy tak sobie teraz myślę to żałuję że mój ojciec nie był bardziej stanowczy wobec matki i nie #!$%@?ł jej co najmniej liścia na otrzeźwienie ale trudno, było minęło... W podstawówce uczyłem się dobrze, miałem kolegów z którymi grałem w piłkę nożną, bawiłem się itd. W klasie uchodziłem za wesołego chłopaka, a to zarzuciłem żartem a to coś śmiesznego powiedziałem na lekcji jednak z tyłu głowy zawsze była ta sama myśl: "Czy jak wrócę do domu to zastanę #!$%@?ą matkę czy nie?". W pewnym momencie życia wiedząc że nie mam co liczyć na ojca sam przejąłem obowiązki mężczyzny w domu. Prowadziłem akcje dywersyjne przeciwko matce, wylewałem jej alkohol do zlewu, pytałem się gdzie idzie i o której wróci, zamykałem jej drzwi żeby nie wyszła, dzwoniłem do babci żeby powiedzieć że ma córkę alkoholiczkę, dzwoniłem na policję która nawet kilka razy brała ją na wytrzeźwiałkę. Nie mogłem liczyć na ojca który powinien się mną zaopiekować i uchronić przed widokiem toksycznej, #!$%@? matki. Matka przestała pić gdy miałem 16 lat. Przestała pić bo groziła jej utrata opieki rodzicielskiej nade mną. Wzięli z ojcem rozwód i stary #!$%@?ł do swojej wsi skąd pochodzi gdzie mieszka do dziś w domu który wspólnie wybudowali będąc jeszcze w małżeństwie. Ja zostałem z matką. W gimnazjum chcieli mnie gnębić ale jakoś wiedziałem że jak zacznę uciekać po lekcjach i się nie postawię wówczas mogą wyczuć we mnie ofiarę i pastwić się nade mną do końca mojej edukacji w szkole, zresztą poza mną był jeszcze jeden w mojej klasie bardziej #!$%@? chłopczyk więc cała uwaga przeszła na niego. Liceum było najlepszym okresem mojego życia, trafiłem na bardzo fajnych ludzi. Pierwszy alkohol, papierosy, pierwsze sympatie itd. Mimo że studia również były niczego sobie-fajna grupka ludzi, imprezy, kluby, fajne dupy, luz i beztroska, to jeszcze przed nimi wykryto u mnie zaburzenia kompulsywno-obsesyjne. W ruch poszły psychotropy, wizyty u psychologów, psychiatrów, nawet zdarzył się epizod z psychoanalitykiem. Początkowo obsesje przybierały niewinny charakter- mierzenie swojego wzrostu co chwila, strach przed końcem świata, illuminaci itd. to później zeszło na bardziej realne tematy- dokąd zmierzam, czy będę miał szczęśliwe życie, czy istnieje Bóg. Obecnie moje obsesje zatrzymały się w miejscu bycia szczęśliwym w życiu, czy wyjdę z nerwicy itd. Powoli kończą mi się studia i mimo że mam jakiś znajomych z którymi co jakiś czas wychodzę na piwo, kluby czy zwyczajnie na jakieś żarcie to czuję się wśród nich samotny. Jedno jest pewne, jestem niesamowitym aktorem, takiego normika jak ja nie odegrałby chyba żaden najlepszy aktor. Dostałem już łatkę magnesu na dupy, śmieszka nawet koleżanka z grupy gdy robiliśmy testy na rodzaj osobowości powiedziała że ja na 100% jestem sangwinikiem. Szkoda że to tak do końca nie jest prawda. Moim problemem jest fakt że gdy siedzę sam w domu to po prostu mnie nosi, zaczynam łazić po mieszkaniu, szukać czegoś, potrafię znaleźć sobie niezliczoną liczbę nieistniejących problemów. Nie umiem się zrelaksować, położyć na łóżku i powiedzieć sobie: "Jest dobrze". Wieczorami rzadko mi się zdarza powiedzieć że to był dobry dzień. Tak wygląda moje życie, wpadłem w niesamowitą rutynę, zero jakichkolwiek nowości, najgorsze jest to że czasem już tracę nadzieję na odmianę mojego życia.
#przegryw #wychodzimyzprzegrywu #nerwica #dda
  • 4
@Michal25 to nie jest trochę tak, że żyjesz w iluzji? Odgrywasz rolę na potrzeby otoczenia, nie bedac przy tym soba i nie realizując siebie w taki sposób w jaki sam w głębi siebie bys chciał?
Napisales ze jesteś przy końcu studiów, na Twoim miejscu zrobiłbym je do końca i zastanowił sie jak dalej ułożyć zycie z mysla o tym żebyś to Ty był szczęśliwy i spełniał swoje, a nie narzucane przez środowisko
@513d3m: Prawdziwy ja to znerwicowany ja ale nie akceptuje siebie takiego bo zawsze wyobrażałem siebie samego jako właśnie tego gościa którego odgrywam w otoczeniu ludzi. Dochodzi tu do konfliktu między oczekiwaniami a rzeczywistym stanem rzeczy.
@Michal25 czyli generalnie wewnątrz siebie cos Ci mowi ze nie jesteś soba tylko kimś kim chciałbyś być, pytanie czemu chcesz byc tym kimś kogo grasz, a nie samym soba takim jakim wewnętrznie jesteś? Przecież generalnie kazdy powinien być szczęśliwy wtedy gdy zyje w wewnętrznej harmonii. Może problemem jest zaakceptowanie siebie? Albo obawa przed utratą tego co dalo aktorstwo? Jedno jest pewne, będąc dalej aktorem, będziesz żył życiem wykreowanego, idealnego ale oszukanego siebie,
@Michal25: u mnie DDA/DDD w zupełnie inną stronę poszło, u mnie #!$%@? wewnątrz, ale na zewnątrz bratnia dusza dla wszystkich - no właśnie czy wszystkich... Dla obcych. Dla nich się poświęcę, zarezerwuję wolny czas by pomóc.
Dla najbliższych, różowy, dzieci jestem bohaterem z peleryną i CS na klacie


Ale nie gram, nie udaję przed znajomymi, że nei toleruję nie posłuszeństwa u dzieci i ganię je za to ( na szczęście żadnego