Wpis z mikrobloga

Witam z powrotem, nadal jesteśmy w drugim wieku tyle, że dzisiaj zajmiemy się jednym z najciekawszych, najdziwniejszych i najbardziej odjazdowych zjawisk w historii wczesnego chrześcijaństwa, a może i całej tej religii. Mianowicie: zajmiemy się gnostycyzmem. Naturalnie nie jest tak, że zajmiemy się nim całościowo i kompleksowo bo to fenomen (a może raczej fenomeny) tak szerokie i głębokie jak samo wczesne chrześcijaństwo. No i jego pełniejsze poznanie wymagałoby kogoś kumatego a nie zwykłego niedoszłego_andrzeja. Skupimy się zatem na tym co najbardziej istotne.

Samo określenie „gnostycki” sprawia badaczom sporo problemów. Jest to spowodowane tym, że pojęcie to zostało niejako ukute przez autorów proto- ortodoksyjnych i badania nad gnostycyzmem były przez wiele, wiele lat możliwe tylko przy użyciu pism które były wobec nich bardzo krytyczne. „Bardzo krytyczne” to eufemizm dla „wprost nazywały ich heretykami i potępiały”. Późniejsze odkrycia sprawiły, że wielu uczonych twierdzi, że określenie gnostycki stało się z czasem rytualną obelgą i było używane w odniesieniu do wszystkich ruchów, które dany pisarz podejrzewał o nieortodoksyjność. Na bardzo podobnej zasadzie wiele rzekomo „manichejskich” sekt w średniowieczu nie miała nic wspólnego z naukami Maniego. Określenie to stało się po prostu synonimem herezji i w takim kontekście należy je odczytywać.

Nie wiemy do końca co tak naprawdę pojęcie „gnostycki” oznaczało. Studia nad później odkrytymi źródłami, pisanymi przez tak zwanych gnostyków zmieniły obraz jaki wyłaniał się z pism krytyków. Przedstawiali oni bowiem gnostycyzm jako odrębny ruch, charakteryzujący się określoną doktryną i w zasadzie stanowiący po prostu oddzielny „kościół”. Pogląd ten został zrewidowany i obecnie ciężko nawet wskazać definicję
gnostycyzmu- w tekstach tak określanych da się dostrzec wiele punktów wspólnych, ale jest także wiele rzeczy które stoją w otwartej sprzeczności ze sobą. Stąd też wątpliwości badaczy czy można w ogóle mówić o gnostycyzmie jako koherentnym zjawisku czy może raczej każdy z tych nurtów należałoby traktować indywidualnie.

Jest to zatem raczej sztuczne pojęcie i z tego powodu sprawia wiele kłopotów. To, że jest to kłopotliwa sprawa nie sprawia jednak, że nie powinniśmy spróbować uchwycić te zjawisko. Zjawisko, które choć nie było takie jak opisywali je proto- ortodoksi, to jednak zaistniało. Musimy po prostu pamiętać o tych zastrzeżeniach i rozumieć, że określeń „gnostycki” czy „gnostyk” używamy mocno umownie. Wielu tak zwanych gnostyków mogło by się zdziwić, że byli za takowych uważani. Tym niemniej jednak musimy mieć jakąś bazę żeby być w stanie ruszyć z tematem. Że trzeba będzie upraszczać, żonglować i naginać? No taka już niestety natura „wielkich narracji” w historii.

Na początku musimy więc wypracować jakąś roboczą definicję zjawiska. Ludzkość od zawsze zadawała sobie miliony pytań o swoją egzystencję, jej sens, miejsce we wszechświecie, naturę i w ogóle. W II wieku debata nie była wcale spokojniejsza niż dzisiaj. Część ludzi poszukujących odpowiedzi na w/w pytania doszła do wniosku, że prawdę może poznać tylko garstka wybrańców dzięki swoim unikalnym przymiotom ducha i umysłu. Ludzi tych nazwano gnostykami, od greckiego „gnosis” oznaczającego wiedzę. Gnostycy wierzyli, że ludzkość jest czymś więcej niż tylko świadomym swego istnienia mięsem i, że jej miejsce nie znajduje się w świecie materialnym. Ich zdaniem ludzie muszą wyzwolić ducha z materialnych oków żeby na nowo zjednoczyć się ze źródłem z którego się wywodzą.

Gnostycyzm wyrósł na medioplatonizmie i jego przekonaniu o tym, że wyższa, duchowa rzeczywistość jest bardziej prawdziwa i stabilna niż pogrążony w chaosie świat materialny. Platonicy byli przekonani, że poznanie tej „wyższej” rzeczywistości jest jak najbardziej możliwe, a da się to zrobić poprzez kontemplację, rozważania i rozumowe dochodzenie do prawdy. Gnostycy podzielali tę wiarę i często, gęsto szukali prawd duchowych w religiach, mitach, magii i innych formach wierzeń. Opieranie się na różnych tradycjach to jedna z przyczyn tego, że nie był to skonkretyzowany i sformalizowany ruch tylko zbiorcza nazwa tych, którzy różnymi sposobami starali się posiąść gnosis, mającą zapewniać zbawienie, oświecenie, wyższą świadomość czy co tam jeszcze.

Ich ezoteryczne i mistyczne podejście do tematu, fantastyczne kosmologie, odjechane interpretacje i skąpe wzmianki źródłowe sprawiły, że po dziś dzień mocno oddziałują na wyobraźnie. Zarówno teraz jak i wtedy wielu ludzi czuło się wyobcowanych, nie rozumiało świata, nie widziało w nim sensu lub nie potrafiło odnaleźć w nim nic dla siebie. Teksty i wierzenia gnostyckie są trudne do odczytania i interpretacji. I muszą takie być, przecież zdradzają one największe tajemnice świata i nie może być tak, że byle Antek zrozumie ich przesłanie i będzie w stanie się zbawić. To wiedza zarezerwowana dla ścisłej, duchowej i intelektualnej, elity. Elity która ma w sobie jakąś cząstkę bożej duszy, która sprawia, że rozumie i czuje to co niezrozumiałe i wymykające się zmysłom oraz odkrywa to co zakryte.

Ufff, właśnie ustalenie przybliżonej i roboczej definicji gnostycyzmu zajęło nam jedną stroną A4. Widzicie więc, że nie przesadzałem gdy mówiłem, że nie będzie to takie łatwe. Teraz kolejna sprawa: co to ma do chrześcijaństwa? Ano ma sporo- wielu gnostyków wierzyło, że owa „iskra boża” została pobudzona przez boskiego emisariusza, który zstąpił do świata materialnego aby uratować żyjące w nim fragmenty boskiej duszy. Ten emisariusz nie mógł być jakimś tam prorokiem, czyli człowiekiem który ledwo co otarł się o boskość. Musiał być bogiem. I tak oto gnostycy zreinterpretowali rolę Chrystusa w duchu swoich przekonań.

Ok, zauważyliście pewnie, że używam tutaj jakichś poetycko brzmiących słów, które ciężko odnieść do konkretnych i jasnych definicji? Nieprzypadkowo- bo tak właśnie robili gnostycy. Język którym się posługiwali był przepełniony ezoteryzmem, mistycyzmem, symbolizmem i niejednoznacznością. Dlatego też gnostycy od zawsze fascynowali nie tylko ludzi interesujących się historią, ale także tych bardziej skorych aby doszukiwać się w niej sensacji (stąd na przykład gigantyczny sukces książki Dana Browna). Nie jest to jedyny powód, bo bogactwo wierzeń różnych grup gnostyckich jest uderzające i pełne eonów, archontów, pełni, ducha, bytów i aniołów.

Nakreślmy sobie ogólne korzenie gnostycyzmu. Wiemy już o wpływach platonizmu, ale przecież nas interesuje przede wszystkim gnostycyzm chrześcijański albo chociaż z chrześcijaństwem związany. Połączenie to jest zresztą o tyle dziwne, że zarówno w chrześcijaństwie jak i w judaizmie z którego się ono wywodzi, świat nie jest czymś złym. Tymczasem w wierzeniach gnostyckich, owszem, jest. Maintream’owi chrześcijanie i żydzi naturalnie przyznają, że świat jest pełen zła, a w życiu nie brak nieszczęść i sytuacji których chcielibyśmy uniknąć za wszelką cenę. Tyle, że natura świata nie jest zła, a zło nie jest czymś przyrodzonym. Za większość zła odpowiadają zresztą ludzie, których postępki niweczą dobro jakie Stwórca tchnął w stworzenie. Tymczasem u gnostyków świat materialny po prostu jest zły. Jak godzili kwestie Boga- Ojca i Jezusa z tymi poglądami?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy cofnąć się do tradycji żydowskiej. Żydzi wierzyli, że są narodem wybranym przez Boga, że łączy ich specjalna z nim więź i Bóg broni i prowadzi swój lud. Jako przykład takiego myślenia można wziąć choćby jeden z żydowskich mitów założycielskich, a mianowicie ten o Mojżeszu i niewoli egipskiej. Chcąc wyzwolić swoich podopiecznych, Jahwe kilkukrotnie interweniował zabijając wielu Egipcjan. Kto nie spał na religii w szkole wie, że w tym micie Bóg potrafił zabić niewinne egipskie dzieci żeby zmusić faraona do podjęcia decyzji korzystnej dla Żydów. W drodze z Egiptu Mojżesz, w imieniu całego narodu, przypieczętował sojusz z Bogiem.

W miarę upływu czasu Żydzi doświadczali jednak innych nieprzyjemności a Bóg jakoś nie palił się do pomocy. Dlaczego? Wielu, nie wyłączając proroków, miało gotową odpowiedź na to pytanie- otóż Żydzi obrazili Boga swoimi grzechami a to stawiało przymierze jakie z nim zawarli pod znakiem zapytania. Jedynym wyjściem z sytuacji było posypanie głowy popiołem i powrót do życia według boskich nakazów. Co jednak gdy mimo pokut i poprawy Bóg nadal pozostawał głuchy na potrzeby swojego ludu? I jak przekonanie o karze i nagrodzie w życiu ma się do faktu, że wielu dobrych ludzi cierpi a wielu złych zażywa przyjemności?

I tutaj z pomocą przychodzi apokaliptycyzm, jeden z nurtów jakie narodziły się w tradycji żydowskiej. Wydaje się, że w pełni rozwinął się w czasach gdy Judea była częścią państwa Seleucydów, którzy prześladowali Żydów za bycie Żydami. Prowadziło to do powstania nie lada łamigłówki- skoro jesteśmy prześladowani za bycie Żydami, czyli życie zgodnie z wolą Boga, to przecież zła jakie nas spotyka nie można wytłumaczyć grzeszeniem przeciwko Bogu. Zwolennicy apokaliptycyzmu mieli gotową odpowiedź: Bóg i jego stworzenie są dobre, ale zło i cierpienie dotyka nas gdyż istnieje Szatan, który nienawidzi dzieł bożych i ze wszystkich sił stara się je zniszczyć i im zaszkodzić.

Apokaliptycy utrzymywali jednak, że jest to stan tymczasowy i już za chwilę, za chwileczkę Bóg dokona pomsty na prześladowcach jego ludu. Apokaliptycyzm święcił triumfy w czasach Jezusa i był związany z zapowiedzią pojawienia się mesjasza, który pokona i ukarze butnych Rzymian. Wielu uczonych twierdzi zresztą, że Jezus był pod wpływem tego ruchu i na przykład Ehrmann nazywa go „najsłynniejszym żydowskim apokaliptykiem”. Co jednak gdy zapowiedziana apokalipsa nie nadchodzi, a kolejne pokolenia, mniej lub bardziej żwawo, hasają po świecie?

I tutaj pojawiają się gnostycy uzbrojeni w platońskie podejście do świata materialnego. Otóż- między tym, że Bóg jest dobry i chce dla nas najlepszego a faktem, że cierpimy i doświadczamy zła nie ma sprzeczności. Po prostu bóg- stwórca, panujący nad tym światem nie jest Bogiem, tylko kolejnym bożkiem, podobnym do Zeusów i innych Saturnów, okrutnym, raptownym i bardzo ludzkim w swoim zachowaniu. Gnostycy zdają się mówić: „Nie wierzycie? Sprawdźcie Biblię, sami zobaczcie co ten demiurg Jahwe wyprawiał z ludźmi”. Zdaniem gnostyków Jezus był Synem Bożym, ale nie tego starotestamentowego mściwego bożka, ale prawdziwego, najwyższego Boga (kłania się Platon), tego który nie mógł patrzeć na katusze ludzkości i dlatego posłał cząstkę swojej boskości aby pobudzić dusze ludzi i umożliwić im zbawienie.

I tak, mniej więcej, wiemy już w jaki sposób wyewoluowało gnostyckie podejście do świata i życia- z nałożenia się na siebie idei zawartych w platonizmie i apokaliptycznej tradycji żydowskiej. Oczywiście nie znaczy to, że nie było innych wpływów. Dualizm w końcu nie był oryginalnym wymysłem Platona tylko cechą wielu religii bliskowschodnich. I tak wracamy do źródeł. Sytuacja którą opisałem kilka akapitów wyżej trwała przez stulecia, aż do pamiętnego 1945 roku i odkrycia pism gnostyckich w Nag Hammadi. Było to jedno z najważniejszych wydarzeń w historii badań nad wczesnym chrześcijaństwem, porównywalne chyba tylko do odkrycia Zwojów Morza Martwego.

Przez wiele lat badacze mieli spory problem z badaniem gnostyków bo brakowało wiarygodnych źródeł które mogły by nam dać sensowny wgląd. Większość materiałów którymi dysponowali, pochodziła z pism ich przeciwników. Mam tutaj na myśli: „Odparcie wszelkich herezji” Hipolita Rzymskiego, „Przeciw herezjom” Ireneusza z Lyonu oraz kilka prac Tertuliana wymierzonych w heretyków. Nie trudno się domyśleć, że budowanie rzetelnego obrazu czegokolwiek, zwłaszcza ruchu religijnego, na bazie tekstów pisanych przez jego krytyków jest bardzo karkołomnym przedsięwzięciem, a jego ewentualne efekty muszą być traktowane mocno sceptycznie. W XVIII i XIX wieku odkryto kilka zwojów gnostyckich, ale nie odcisnęły one dużego piętna na studiach tego zagadnienia.

Przełom nastąpił w 1945 roku. Grupce niepiśmiennych rolników w trakcie prac polowych udało się odkryć zapieczętowany słój. Po długich perypetiach (historia odkrycia jest niemal tak ciekawa jak to co odkryto) okazało się, że słój zawiera trzynaście kodeksów w których zapisano 52 dzieła, głównie gnostyckie. Językiem wszystkich źródeł jest koptyjski, egipski zapisywany greckim alfabetem. W skład „biblioteki” wchodzą takie teksty jak Ewangelia Tomasza, Ewangelia Prawdy, Apokryfon Jana, Ewangelia Filipa czy Ewangelia Egipcjan. Gdybyśmy mieli wymieniać wszystkie teksty nie starczyłoby tutaj miejsca, kto ciekawy niech sprawdzi, choćby na angielskiej Wikipedii. W przyszłości na pewno omówimy Ewangelię Tomasza, ale to w osobnym tekście.

Odkrycie to było przełomem, bo w końcu pozwoliło poznać gnostycyzm z perspektywy samych gnostyków, a nie ich proto- ortodoksyjnych przeciwników. Okazało się na przykład, że wielu tak zwanych „gnostyków” miała mało wspólnego z tym co my rozumiemy jako gnostycyzm. Ba! Przy odrobinie dobrych chęci można by ich zaliczyć nawet do autorów ortodoksyjnych. Uczeni przypuszczają, że do zakopania zwojów doszło w IV wieku i miało ono związek pojawieniem się kanonu Nowego Testamentu i zabiegami Atanazego z Aleksandrii, które miały na celu jego upowszechnienie na terenie Egiptu. Jego wprowadzenie niejako z automatu czyniło wszystkie inne pisma heretyckimi. Ktoś (prawdopodobnie mnisi z pobliskiego klasztoru) uznał jednak, ze dzieła które nie pasowały do kanonu są cenne i aby nie dopuścić do ich zniszczenia, zapieczętował je i ukrył.

Nie oznacza to jednak, że odkrycie z Nag Hammadi cudownie rozwiązuje wszystkie problemy z gnostycyzmem. Jak już wspominaliśmy- większość tekstów była pisana w skomplikowany sposób, pozostawiający szerokie pole do interpretacji. Wiemy zatem co w nich jest (to znaczy nie zawsze, bo niektóre z nich występują tylko jako fragmenty), ale nie wiemy jak teksty te były interpretowane przez samych gnostyków. Ponadto nie dają nam one całościowego spojrzenia na zjawisko, na podobnej zasadzie jak artykuł na temat Mistrzostw Świata w piłce nożnej zakłada, że czytelnik wie o jaką stawkę toczy się gra, jakie są najbardziej utytułowane drużyny, na czym piłka jako dyscyplina polega itd. Podobny problem występuje tutaj. Nie ma jednak co narzekać, bo z biblioteką z Nag Hammadi i tak wiemy znacznie więcej niż bez niej.

W co zatem wierzyli gnostycy? Oczywiście odpowiadając na to pytanie musimy pamiętać, że „gnostycyzmów” było wiele. Dość już jednak zastrzeżeń, miejmy je wszystkie z tyłu głowy, ale czas najwyższy przejść do rzeczy. Gnostycy wierzyli zatem w Najwyższego Boga, absolutnie perfekcyjnego, niemożliwego do pojęcia, zrozumienia i pełnego poznania. Ten Bóg, ze sobie tylko znanych powodów, stworzył duchową rzeczywistość w której istniał tylko on. No nie do końca. Skoro istniał to znaczy, że istniało Istnienie, skoro stworzył to istniało Stworzenie, a skoro myślał to istniało Myślenie i tak dalej. Rzeczy te stały się niejako emanacjami Najwyższego Boga a gnostycy nazwali je eonami. Z eonów tych zaczęły wyłaniać się inne byty, które zasiedlały kolejne (i wciąż tworzące się) poziomy duchowej rzeczywistości.

W tym momencie mity kosmogoniczne zaczynają się rozjeżdżać i każdy nieco inaczej tłumaczy powstanie materialnego świata, aczkolwiek wszystkie przedstawiają je jako tragedię która doprowadziła do uwięzienia idealnego ducha w niedoskonałej materii. Tutaj przedstawię opowieść zawartą w Apokryfonie Jana, jednym z dzieł które odnaleziono w Nag Hammadi. Autor przedstawia się jako Jan, syn Zebedeusza. Tekst przedstawia wizję jaką autor otrzymał przebywając na jednej z judejskich pustyni, niedaleko Jerozolimy. Rzekomy Jan twierdzi, że wizja pochodzi od Chrystusa, który także jest w niej obecny jako Niewidzialny Duch, byt istniejący poza ramami stworzenia (cokolwiek to oznacza).

Jan poznaje prawdę niejako poprzez myśli które przekazuje mu Chrystus (też nie do końca wiemy co to oznacza). Personifikacją jednej z tych myśli jest byt nazywany Barbelo, będący pośrednikiem między Niewidzialnym Duchem a resztą istnienia. Za chwilę pojawia się kolejny byt, Perfekcyjny Człowiek, Adamas, będący pierwowzorem całego stworzenia. Obok niego występują inne eony, a wszyscy żyją w duchowej rzeczywistości, gdzie panuje Niewidzialny Duch i Barbelo, zapewniający idealną harmonię. Sielanka trwa aż do pojawienia się eonu Mądrości, która lubi sprawiać problemy i łamie konwenanse i schematy. Jej myśli doprowadzają do powstania odrębnego eonu, niejako jej dziecka. Jest ono jednak tak szkaradne, że Mądrość ukrywa je w chmurze, poza zasięgiem innych duchowych bytów.

No i teraz robi się ciekawie bo dziecię Mądrości nazywa się Ialdabaoth, co jest tłumaczone jako Jahwe, Pan Szabatów. Dorasta on odizolowany od reszty, nieświadomy istnienia niczego poza nim samym i faktu, że jego rodzicem jest Mądrość. Żyje w złudzeniu, że jest jedynym bogiem i to nie jakimś tam bogiem, ale Jedynym Bogiem. Ialdabaoth zaczyna tworzyć własne eony i zaprzęga je do pracy a pracą tą jest tworzenie świata. Wieści o powstaniu materialnej rzeczywistości budzą konsternację wśród mieszkańców niebios. Niebianie zwodzą potomka Mądrości i dzięki ich podstępowi Ialdabaoth tchnął swego ducha w jedno ze swoich stworzeń. Istotą tą okazał się być człowiek. Szybko okazuje się, że człowiek zaczyna dorównywać swojemu stwórcy, a nawet go przewyższać. Ten próbuje wyrwać cząstkę swojej mocy, ale próba ta kończy się niepowodzeniem a jej skutkiem ubocznym jest stworzenie kobiety. Wściekły Ialdabaoth decyduje się na wygnanie ludzi z raju.

Aby dopełnić zemsty Stwórca uwodzi Ewę, która zachodzi w ciążę i rodzi Kaina i Abla. Następnie oddaje się Adamowi i powija mu syna, Seta. Potomkowie Seta są nosicielami boskiego ducha, który Ialdabaoth tchnął w Adama. Postać Seta powtarzała się w wielu innych mitach i tekstach. Na tej podstawie część uczonych twierdzi, że w ramach gnostycyzmu można wyróżnić nurt roboczo nazywany setianizmem. Nie wiemy czy był on w jakiś sposób spójny i zorganizowany czy jedyne co łączyło poszczególnych „setian” ze sobą, było przypisywanie szczególnej roli Setowi. Jako jedyny otrzymał cząstkę boskiego ducha, a jej posiadanie było jednym z warunków dostąpienia oświecenia. W niektórych tekstach Setowi przypisuje się większe znaczenie niż Jezusowi. Setianizm jest przedmiotem sporu między badaczami i póki co brakuje zgody i konsensu w tej sprawie.

Ok, ale wróćmy do naszej historii. Demiurg (po grecku „stwórca”) stara się za wszelką cenę zniszczyć ludzi i odzyskać utraconą cząstkę swojej mocy. Dlatego też zsyła na ludzi plagi, potopy, wojny, rzezie i co tam jeszcze. Inne eony, powodowane współczuciem, interweniują po stronie ludzi za sprawą Barbelo, który jako Opatrzność kieruje nimi tak, aby wybawić ich z opałów. I tak na przykład gdy demiurg zsyła potop, Barbelo objawia to Noemu i każe mu zbudować Arkę. Barbelo stara się podtrzymać w ludzkości pamięć o jej prawdziwym pochodzeniu i to, że nie należą oni do materialnego świata, a do niebiańskiej, wyższej rzeczywistości.

Opisana tutaj historia jest bardzo ciekawym miksem mitologii żydowskiej, chrześcijańskiej i wierzeń platoników. Gnostycy, w przeciwieństwie do Marcjona, nie odrzucali kanonu pism żydowskich, interpretowali je tylko po swojemu, jako historię zmagań potomków Adama i Seta z demiurgiem, który na pewnym etapie wmówił ludziom, że jest Jedynym Bogiem. Nie jest to jedyna historia jaką opowiadali sobie gnostycy, znaczna większość z nich ma jednak punkt wspólny: stworzenie było złe z samego założenia a dobro występowało na świecie tylko dlatego, że niebiańskie siły wrobiły Ialdabaotha w podzielenie się z człowiekiem boskim duchem. Zadaniem człowieka było uwolnienie się z materialnego więzienia i powrót do czystej, prawdziwej, duchowej rzeczywistości.

Żeby jednak było to możliwe koniecznie jest posiadanie wiedzy, gnosis. W jednym z tekstów odnalezionych w Nag Hammadi, Jezus mówi do swojego rzekomego brata, Judy Didymusa Tomasza (czasem utożsamian
niedoszlyandrzej - Witam z powrotem, nadal jesteśmy w drugim wieku tyle, że dzisiaj z...

źródło: comment_k3kBQfHyAk84GPkW8WYGo3kTvdPn0E9k.jpg

Pobierz
  • 50
  • Odpowiedz
@wujaUBek: ale to nie była gnoza bo ta wyrosła na zderzeniu filozofii hellenistycznej z wierzeniami bliskowschodnimi.

To, że wcześniej istniały wierzenia dualistyczne, czy nawet mówiące o tajemnej, wyzwalającej wiedzy to nie znaczy, że to te zjawiska są bezpośrednio powiązane. Jakieś niemożliwe do uchwycenia wpływy oczywście mogły być, ale nie mamy źródeł które to potwierdzą.

Na podobnej zasadzie cywilizacje Mezoameryki i doliny Nilu budowały piramidy, ale czy jest między nimi związek?
  • Odpowiedz
@wujaUBek: i nie zrozum mnie źle, to na pewno i ciekawe szukać takich powiązań i zastanawiać się czy jedno mogło zainspirować drugie i jeśli tak to w jakim stopniu, ale z tymi źródłami które mamy raczej w przekonujący sposób tego się zrobić nie da- i z tego tytułu nikt nie wysuwa daleko idących wniosków na ten temat.
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej:

Za wikipedia: Bardzo często wraz z sankhija omawiana/przedstawiana jest joga, a to dlatego, że przyjęto, iż wyzwolenie można osiągnąć poprzez poznanie (sankhija) i kontemplację (joga). Podstawy teoretyczne dla jogi daje sankija.

Dla mnie zwiazek tych ideii jest oczywisty. Sam piszesz gnoza wyrosła na zderzeniu filozofii hellenistycznej z wierzeniami bliskowschodnimi. Po prostu idea ta przemieszczala sie z indii a po drodze byl bliski wschod.

Jezeli chodzi o piramidy na calym
wujaUBek - @niedoszly_andrzej: 

Za wikipedia: Bardzo często wraz z sankhija omawia...

źródło: comment_oxux1qbXGuGTnXscaAUUPYqgAf1ZZhEW.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
@wujaUBek: i jeszcze jedno- jeśli szukać wpływów wierzeń indyjskich to raczej z powodu wpływów mazdaizmu który wywodził się z tego samego pnia tradycji co wierzenia z subkontynentu. Z różnymi formami mazdaizmu kultury morza śródziemnego były zaznajomione bo przez lata żyły pod panowaniem perskim a asuristan, serce imperiów perskich, było rzut kamieniem.
  • Odpowiedz
Dla mnie zwiazek tych ideii jest oczywisty. Sam piszesz gnoza wyrosła na zderzeniu filozofii hellenistycznej z wierzeniami bliskowschodnimi. Po prostu idea ta przemieszczala sie z indii a po drodze byl bliski wschod.

@wujaUBek: ale ja nie mowie, że tak nie było, historia w ogóle rzadko mówi że coś się da wykluczyć. Chodzi mi o to, że nie umiemy tego w przekonujący sposób potwierdzić, nie trafiliśmy na np. poszlakę, że powiedzmy
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: Ja wysnuwam takie zwiazki wiec ktos jednak to robi tylko do tego trzeba znac choc odrobine oba zagadnienia. Dziwi mnie, ze filozofia zachodnia wogole sie nie zajmuje sie szukaniem korelacji z filozofia indii.
  • Odpowiedz
Jezeli chodzi o piramidy na calym swiecie to nie widze w tym nic dziwnego. Chyba kazdy widzac promienie sloneczne jak na tym obrazku dostrzega ksztalt piramidy. Ludzie darzac kultem slonce odwzorowywali te promienie budujac piramidy.Nie potrzebowali sie porozumiewac bo taki obrazek mozna zobaczyc na calej kuli ziemskiej.

@wujaUBek: na podobnej zasadzie można napisac, że dualistyczne wierzenia mogły powstać wszędzie bez konieczności kontaktów z innymi bo to że jest "jing i
  • Odpowiedz
@niedoszly_andrzej: bagatelizujesz, bo nie znasz zagadnienia nie mam czasu wskazywac Ci czesci wspolnych i chronologii, nie wiem po co piszesz te wpisy, ale myslalem, ze Cie to zainteresuje i wejdziesz w zagadnienie, ale chyba to nie jest w orbicie twoich zainteresowan tak czy inaczej robisz dobra robote tylko jak na wykop wpisy sa za dlugie nigdy nie przeczytalem zadnego do konca( ͡° ͜ʖ ͡°) bo troche
  • Odpowiedz
@wujaUBek: nie znam i nie udaje, że znam, ale nie uważam że bagatelizuje po prostu nie znam żadnej wzmianki źródłowej która by na to wskazywała ani żadnej publikacji naukowej na serio starającej się znaleźć takie powiązania.

Jasne, że to ciekawe jeśli masz coś na temat do poczytania to chętnie obyczaje. Tylko niech to będzie poważne wydawnictwo/ autor.

Wpisy są długie bo po prostu nie umiem się wyrobić w krótszym tekście
  • Odpowiedz