Wpis z mikrobloga

Nerwica to kawał #!$%@?, potrafi całkowicie zepsuć spokój. Napisałem o tym jak ją odczuwam i jak z nią walczę.

Szamańska mgła wypełniła płuca. Wyciszony dzwonek telefonu gwarantował zerwanie się ze smyczy dostępności. Przytrzymałem bucha w płucach dłużej niż dym ze skręta. Znam moc tej mieszanki roślinnej. Jest nauczycielem. Dzisiejsza podróż nauczyła mnie wiele. Widziałem z boku jak mój mózg łączy wcześniej niedostępne informacje w jeden pakiet. Elementy układanki po prostu wskoczyły na miejsce. Klik! Światło. Psychoanaliza własnego JA. Bałem się, lękałem się czegoś czego nie potrafiłem nazwać. Żeby wygrać ze strachem muszę określić i nazwać mój lęk, wtedy łatwiej mi go zapakować w skrzynię i zamknąć na klucz. Chce uciec z korporacji o czym wspominałem we wcześniejszych postach, jednak z planem ucieczki pojawił się nagle lęk. Lęk który odpalił moją nerwicę/niepokój. Doskonale potrafię odczuć kiedy nerwica powraca. Nazwałem ją podczas moich poprzednich podróży. Nerwica to nieprzyjemny stan ciągłego martwienia się, jakby jakiś karzeł wlazł ci na plecy i cały czas krzyczał do ucha że zagrożenie jest blisko. Oczywiście nie ma żadnego zagrożenia. Wypisałem sobie cały czarny scenariusz zwolnienia się z pracy, także wiem co czeka mnie w najgorszym wypadku (ćwiczenie obmyślania zła). Jeżeli domek z kart runie, jestem gotowy, psychicznie jak i finansowo.

Nauczyciel pokazał mi że samo martwienie się przyszłością nie jest tutaj problemem, to akurat natura mojego mózgu. Mam mózg ze skłonnościami do nadprodukcji myśli o przyszłości. Jeżeli zaczynam myśleć o przyszłości to odpalam efekt domina. Za każdą kolejną lękową myślą, jest następna i następna. Bezpodstawne myśli zalewają mój spokój. Problemem i jednocześnie kluczem do wygrania z tym wyzwaniem (na które nakłada się odejście ze stabilnego trybu życia i wejście w odważniejszy eksploracyjny tryb) jest to że w siebie nie wierzę. Mimo to że potrafię odpuścić i umrzeć na psychodelikach, nie potrafiłem podczas mojego ostatniego lunchu podbić do dziewczyny która strasznie mi się podobała. To jest klucz. Muszę w siebie uwierzyć. Jednym z narzędzi do uwierzenia w siebie są afirmację. Mieszanka podpowiedziała mi moją afirmację. Niestety nie mogę wam jej powiedzieć ponieważ jest bardzo osobista a podzielenie się nią spowodowało by stracenie jej mocy.

Moment w którym rośliny pokazały mi sedno mojego problemu był zbawienny. Karzeł zeskoczył z moich pleców. Nabrałem powietrze w płuca. Poczułem jak czarne, smoliste myśli ulatują z balonu którym stał się mój umysł. Nazwanie i rozłożenie konkretnego strachu jest dla mnie potężnym narzędziem. Odrzucam bezproduktywne myśli, kontroluje swoje emocje.

Koleją rzeczą którą zobaczyłem to osądy. Roślina dała mi mantrę “Nie oceniam, po prostu jest”. Odnosi się to do pewnego dyskomfortu ciała który czasami odczuwam. Jest to mieszanka nerwicy z bólami mięśni. Nie oceniam bólu, on po prostu jest. Nie jest ani dobry, ani zły. Po prostu jest. Bardzo przyjemnie szło mi przez miasto, mieląc tę mantrę jak gumę balonową. Widzę leżącego żula – Nie oceniam, po prostu jest. Deszcz ze śniegiem płynie grubymi strumieniami z chmur? Nie oceniam, po prostu jest. Co z tego że jest zimny, mokry. Nie jest ani dobry, ani zły – dopóki nie nadam mu takich właściwości. Jest częścią natury, tak jak ja.

Afirmacja to narzędzie pozwalające uwierzyć w siłę swojego życia. Śmierć czai się za rogiem. Moje sekundy odliczają się na niewidzialnym zegarku. Tik, tak, tik, tak. Ludzie budzą się rano, wgrywają swój codzienny system operacyjny po czym ruszają jak roboty do pracy. Medytacja, afirmacja, oddech, mantra pozwalają mi ujrzeć to co jest priorytetem. Wolność. Wolność i zakotwiczenie się w momencie. Każdy nowy moment zalewa stary jak morska fala. Jutra może nie być.


– Ape 11 Listopada, 2017, 23:58

Blog Małpoluda

#nerwica #psychologia #wychodzimyzprzegrywu
StonedApe - Nerwica to kawał #!$%@?, potrafi całkowicie zepsuć spokój. Napisałem o ty...

źródło: comment_kwSYIknaWbzR9cN4KEZa7CtIFxvxLfJa.jpg

Pobierz