Wpis z mikrobloga

#sennik #sen #ss #neonazista #demon #gownowpis

Szanowne Mirki, Drogie Mirabelki,
ponieważ odkąd pamiętam męczą mnie i bawią przedziwne sny rodem z fantastyki lub horrorów klasy B postanowiłam zacząć je opisywać. Może ktoś odnajdzie z czasem w nich jakąś logikę bądź sens. Na początek, z dzisiaj (przygotujcie się na sporo czytania):

Siedzę sobie na pomoście nad niewielkim stawem w mojej miejscowości (w rzeczywistości taki pomost nie istnieje). Na samym jego skraju kuca mój współlokator i obiera z syfów pierś z kurczaka. Jest bardzo radosny aż do momentu gdy odkrywa, że w środku jednego z kawałków jest robal. Zaczyna marudzić, że ma tę pierś od jakiejś baby ze wsi i pewnie źle przechowywała kurczaka itd. Jednak nie zważając na paskudnego robaka, wszystkie obrzydliwe części (przynajmniej dla mnie obrzydliwe) ze smakiem wkłada do buzi i sobie beztrosko żuje. Ja nie mogę na to patrzeć, wstaję i ruszam w drogę do domu. W parku jest dużo ludzi, śmieją się, gadają, grają w jakąś piłkę rzucanke. Nagle do płytkiej wody wpada kubek z kawą i o dziwo nie przewraca się tylko stoi normalnie. Z racji tego, że byłam najbliżej postanowiłam go podnieść i podać osobie, która go zgubiła. No to podchodzę do kubka, biorę, a tu jakaś laska z gębą nieskażoną myślą zaczyna drzeć się na mnie i besztać za to, że chciałam jej pomóc. Próbuję ją uspokajać i tłumaczę co chciałam zrobić. Nie miałam zamiaru przecież jej ukraść tej kawy... W związku z zaistniałą sytuacją wyszłam tylko na brzeg, postawiłam kubek na ziemi i zaczęłam się oddalać.Ale nie, ta drze za mną ryja i ma pretensje,że jej nie podałam do ręki tego cholernego kubka. Na to ja już mocno zirytowana, ale jeszcze w miarę opanowana odpowiadam głupiemu babsztylowi, że jest dla mnie bardzo niemiła i dlatego postanowiłam nawet się do niej nie zbliżać. Prawdopodobnie było to przyczyną mojej zguby. Zaczęła krzyczeć w niebogłosy, ja w końcu też się wkurzyłam. Nie pozwalała mi odejść. Nagle, nie wiadomo skąd zeszła się cała masa jej przydupasów. Wszyscy śmiali się ze mnie i zaczepiali. Przeszłam czym prędzej przez wnękę w płocie, który oddzielał park od jakiegoś odłogiem stojącego i zarośniętego pola. Uciekłam im.

Myślicie, że to koniec? O nie, teraz dopiero się zaczyna najlepsze.

Nie miałam pojęcia jak się wydostać z tego pola, które okazało się również mokradłem. Wlazłam na jakąś dziwną, niewielką ale pokręconą konstrukcję wyglądającą jak zminiaturyzowana rozjezdnia na drodze ekspresowej. Nie potrafiłam się z niej wydostać, aż tu nagle zauważyłam, że nade mną stoi stary owczarek niemiecki. Trochę się przestraszyłam, wyglądał groźnie. Chwilę mi się przyglądał po czym okazało się, że potrafię porozumiewać się z nim jakoś mentalnie i w ten sposób normalnie z nim rozmawiać. No cóż, szybko wyszła na jaw tajemnica biednego, zmęczonego życiem psa. Był nazistą i jednym z ocalałych członków SS ( ͡º ͜ʖ͡º)
Postanowił wyprowadzić mnie z tej dziwacznej konstrukcji i poszłam za nim do starego, opuszczonego domu przypominającego XX-wieczny młyn. Pies zabrał mnie do pomieszczenia - biura gdzie na ścianach wisiały plakaty z czasów III Rzeszy, na biurku leżało mnóstwo agitacyjnych i propagandowych ulotek etc. Sam mój inteligentny kompan ubrał się w psi mundur i hailował. Po chwili świetnej zabawy oraz radości usłyszałam jakieś głosy na zewnątrz budynku. Okazało się, że to moi oprawcy przybyli zrobić mi krzywdę.Serio, to byli jacyś zwyrole uwielbiający dręczyć ludzi. Ponieważ był ze mną Owczarek przestałam się bać i wyszłam im naprzeciw. Przecisnęliśmy się przez ogromne, na wpół otwarte, ale obwiązane łańcuchami drzwi. Nicponie stały w różnych częściach posesji tak żebym nie mogła uciec...
Z uśmiechem na ustach poszczułam ich moim Psem SS. Najpierw śmiali się z niego, jednak niedługo.
Dopadł do mnie wielki, łysy skin ubrany w typowy neonazistowski zestaw. Zaczął mnie jakby bić, ale robił to bardzo lekko, tak jakby udawał przed resztą. Kiedy SS Kompan podporządkował sobie rzezimieszków i chciał zabrać się za nękającego mnie wielkoluda, ten objął mnie w pasie i zaczął całować...
Udało nam się zwiać z powrotem do starego domu i ukryć. Po chwili przyjechał jakiś Janusz żukiem z przyczepą i załadował na nią wesołą gromadkę, przykrył plandeką i odjechał. Ja zostałam sama z moim absztyfikantem. Nie wiem dlaczego ale okazało się, że nie mogliśmy opuścić tego miejsca, bo było to zbyt niebezpieczne, więc zamieszkaliśmy razem w tym zrujnowanym budynku.
Urodziło nam się dziecko XD

To nadal nie koniec.

Żyliśmy sobie tak już jakiś czas (dziecko miało ok. 2 lat). Jedliśmy tylko to co rosło wokół nas. Mój neonazista chodził zbierać pożywienie (ziemniaki, soczewica i sałata - tylko to było dostępne), a ja zajmowałam się dzieckiem. Któregoś wieczora siedzieliśmy sobie w pokoju (nadal był zrujnowany), nagle z okna i przez ciężkie zasłony wyłoniła się mechaniczna maskotka, która laserami z oczu skanowała pomieszczenie. Zastygliśmy bez ruchu i udało nam się uniknąć konfrontacji. Myśleliśmy, że to jakaś sztuczka moich wcześniejszych oprawców. Jak się później okazało, prawda była zupełnie inna.

Neonazista poszedł po jedzenie. Zostałam sama z dzieckiem. Jak pewnie łatwo się domyślić, znów pojawiła się przerażająca zabawka, której tym razem udało się mnie namierzyć. Do pokoju wskoczyła wesoła lalka. Była bardzo miła, rozmawiała ze mną, żartowała. Wokół nas pojawiła się świetlista aura. Zapanowała jakaś taka radosna atmosfera. Nie wiem kiedy uległam lalce, która przyniosła dużo pysznego jedzenia. Moje dziecko było szczęśliwe. Lalka ugotowała nam jajka. Coś mnie jednak tknęło i zapytałam jaka jest cena tych luksusów. Lalka się zmieszała i zaczęła pełzać po podłodze (poruszała się tylko na rękach, a nogi i większą część tułowia ciągnęła za sobą).
Odparła: "Nie tak dużo... To nic wielkiego... Chcę tylko twoją duszę".
Na to ja oniemiałam i uświadomiłam sobie, że to Demon sterował lalką. Wkurzyłam się i mówi: "O nie,nie. Tak łatwo mnie nie dostaniesz". Pozbierałam wszystkie jajka i kazałam wynosić się demonowi. Ten się oczywiście opierał. Do domu wrócił Neonazista. Zobaczył co się dzieje i czekał na wyjaśnienia. Nie wiem dlaczego, chyba z mojej wrodzonej dobroci, nie chciałam żeby olbrzym pobił demona. Zrobiło mi się go szkoda. Powiedziałam tylko coś w stylu: "Lepiej się pośpiesz i uciekaj, bo jak zaraz opowiem mojemu chłopu co od nas chciałeś to mocno tego pożałujesz". Neonazista się niecierpliwił. Demon powiedział żebym zatrzymała te jajka i w pośpiechu zbierał swoje manatki ze spuszczoną głową. Jajka jednak zrobiły się całe czarne i wtedy postanowiłam opowiedzieć Neonaziście co się stało. Ten oczywiście pogonił nieproszonego gościa (tak w skrócie).

Żyliśmy długo i szczęśliwie. Nagle się obudziłam.
  • Odpowiedz