Wpis z mikrobloga

W weekendy wchodzę na wyborczą poczytać artykuły z sekcji weekend - czasem trafi się coś ciekawego, bez przemycania parszywych poglądów redaktorów z Czerskiej. Dziś trafiłem na artykuł o "braciach kucykach" co przypomniało mi mój pierwszy "kontakt" z tą subkulturą: Pracując na słabo płatnym ale perspektywicznym stanowisku dorabiałem jako cieć/palacz/kierowca w pewnej instytucji. Razem z innymi prekariuszami pracowała tam ze mną pani nazwijmy ją Zofia - kobieta urabiała się po łokcie łapiąc co się dało byle zarobić. Miała kilkoro dzieci, w tym syna: dwudziestokilkuletniego byka i o nim będzie tu mowa: Gość nie pracował, nie kombinował, nie prowadził działalności - nic kompletnie nic. Mimo to był dumą pani Zofii, dlaczego? Ano dlatego, że wmówił jej, że jest poważanym na całym świecie specjalistą od kucyków Pony - pamiętam jak z błyskiem w oku opowiadała jak to jej synek rozmawia PO ANGIELSKU przez Skype z ludźmi z NASA (tak #!$%@?, z ludźmi z NASA o kucykach). Komputer do oglądania i rysowania bajek, wyjazdy i resztę szpeju do uprawiania tego hobby finansowała matka, nasz pasożyt nie miał przecież z czego.
Nie chciałem biednej kobiecie robić przykrości, więc pewnie do dziś żyje w przekonaniu, że utrzymując pasożyta, który gnije przed kompem w pokoju obok robi coś dobrego dla świata.
#pony #kucyki #mlp #mylittlepony (czy tam inne #furry ) #truestory #opowiescizdupy
  • 2
  • Odpowiedz