Wpis z mikrobloga

Z cyklu #kasikuczymatematyki

Zamykam powoli grafik na ten rok szkolny, większość grup już ułożona, korki tak samo. Z reguły mam dzieciaki zainteresowane tematem, czasami (rzadko) te z problemami - głównie na korkach. Ale takiego rozstrzału poziomowo-wiekowego, jaki widziałam dzisiaj, to jeszcze nie miałam okazji oglądać (a miałam już w jednej grupie pięciolatka z ośmiolatką, ośmiolatka była niezła, a pięciolatek po prostu wymiatał).

Z dzieciakami w trzeciej klasie z reguły robię sporo więcej niż w szkole, ponieważ program, którym idę, znacznie wykracza poza program szkolny - jedni łapią szybciej, inni wolniej (z tymi wolniej łapiącymi grupami czasami rozdzielam temat na więcej niż jedne zajęcia, zależnie od potrzeb). Dzisiaj kwalifikację poziomową miało dziewczę w takim właśnie wieku, dziewczę miało problemy ze stwierdzeniem, która liczba jest większa, która mniejsza. Problemy ze zrozumieniem zadań z prostych ciągów. Problemy z kilkoma innymi podstawowymi rzeczami, które powinny być dla niej banalne. Za to pięknie liczyło w głowie dodawanie liczb dwucyfrowych (nie wiedząc, która z nich jest większa!).

Nie chcę oceniać nauczyciela szkolnego, ponieważ nie wiem jaka jest sytuacja w tej konkretnej klasie - czasami nauczyciel chce, ale dzieci są tak rozwydrzone, że nie pozwalają. Czasami nauczycielowi na lekcji nie chce się robić tego, czego nie musi.

Ale zastanawia mnie jedno - jakim cudem ten nauczyciel w ogóle, zupełnie, ani trochę tego nie wyłapał? I dlaczego nic z tym nie zrobił? Są teraz przecież te śmieszne oceny opisowe, są te godziny na zajęcia z uczniami z problemami. Zauważył rodzic podczas sprawdzania/odrabiania lekcji i przyszedł szukać pomocy.

#szkola #dzieci #nauczyciele
  • Odpowiedz