Wpis z mikrobloga

@Faring: Współczuję, niestety dowiedziałem się jak to jest gdy życie spada nam na łeb i na szyję. Jeszcze 6 miesięcy temu byłem szczęśliwym mężem z dzieckiem i "kochającą" żoną. Mieliśmy kryzys i moja połowica zamiast zawalczyć o nas, poznała fagasa na dyskotece i zaczęła się z nim puszczać. Od maja trwała litania kłamstw (gdzie zaufanie w naszym związku wynosiło 120%), po półtora miesiąca, gdy dowiedziałem się o tym fakcie, było przyrzeczenie poprawy i na tym się skończyło. Potajemne spotkania, drugi tajemny telefon. Kolejne przyrzeczenia poprawy i kolejne moje wybaczanie. Psyche rozwaliło mi się na strzępy ze 20x, ale teraz staje na nogi. Pogoniłem z domu i pomimo tego ze ciągle cierpię z miłości (niestety dalej ją kocham) to staram się ogarniać najlepiej jak potrafię. Za przykład stawiam sobie niestety takie sytuacje jak Twoja :( bo to są realne, prawdziwe problemy. Wszystko da się przeżyć, ale zdrowia nie kupisz. Mam szczera nadzieję, że pomimo przeciwności losu poukłada Ci się w życiu. Mam nadzieje ze uda Ci się zaleczyć w stopniu zadowalającym ta nieprzyjemną chorobę i ogarnąć studia. Pamiętaj ze po każdej burzy, przychodzi słońce i choćbyśmy byli w dupie tak strasznie głęboko to zawsze, przy uporze uda nam się z niej wybrnąć. Sam sobie pętelkę na szyi zakręcałem, myśląc że to koniec, ale kurde jak sami nie będziemy silni, pomimo przeciwności losu, to nikt nie będzie. Wiem że to trudne ale postaraj się myśleć pozytywniej. Uda Ci się, musi udać! Pozdrawiam i szczęścia życzę!