Wpis z mikrobloga

Dawno temu potrzebowałem wizy do UK. Wiedziałem, że są monstrualne kolejki w dniu przyjmowania wniosków. Pojechałem więc pod ambasadę w przeddzień wieczorem, żeby zobaczyć, czy kolejka się tam ustawia i czy może uda się zająć miejsce. Ku mojemu rozczarowaniu pod ambasadą nie było żywej duszy. Oczywiście nie zamierzałem tam tkwić przez całą noc, więc udałem się na pobliski przystanek autobusowy, żeby wrócić do domu. Patrzę, a pod wiatą na przystanku dwaj faceci rozwijają śpiwory. Faceci o wyglądzie turystycznym, a nie żulersko/homelesowym, więc:

- Cześć chłopaki, wy do ambasady?

- Tak, przyjechaliśmy z Lublina/Białegostoku (nie pamiętam), żeby zająć kolejkę.

- A listę kolejkową zrobiliście?

Otworzyli usta i patrzyli na mnie bez słowa, lata później zaczęło się na to mówić klasyczny karp.

- Musi być lista, bo potem przyjdą inni i nie będzie wiadomo, jaka jest kolejność.

Wyjąłem blok A4 i długopis (byłem przygotowany na tę ewentualność), napisałem na początku pierwszej kartki "Kolejka do ambasady na dzień x". Ucieszeni koledzy mówią, żebym się wpisał na początku. No aż taki to nie jestem! Wpisałem ich dwóch na pierwszych miejscach, ja byłem dopiero trzeci. Wręczyłem listę z długopisem i życząc dobrej nocy wsiadłem w nadjeżdżający autobus.

Następnego dnia zjawiłem się przed ambasadą niedługo przed otwarciem. Dziki tłum kłębił się w całej okolicy, a dobrze zbudowany koleś właśnie zaczął krzyczeć, żeby się ustawiać w kolejkę. W jego wytatuowanych łapskach z radością spostrzegłem mój długopis i już po chwili stałem na trzeciej pozycji, przyjmując podziękowania od kolegów z poprzedniego wieczora za doskonały pomysł z listą.

#heheszki #lifehack ##!$%@?