Wpis z mikrobloga

Moja kariera zaczęła się dwa dni temu,
kiedy #!$%@?łem słoik dżemu.
Nie wiedziałem nic o tym nigdy, nie,
lecz ten dżem zadziałał mnie
w głowie.
Na bemowie,
kiedy wsiadałem do samolotu
widziałem parę dzikich kotów.
Wyskoczyły za mną i zaczęły grać,
a ja na to im - idźcie spać.
Wymyśliłem i użyłem,
i stworzyłem to, co marzyłem.
Miałem wszystko, lecz nic nie mam,
ale to powstanie jakaś wielka wena.
Z tego nic nie będzie, choć powstanie.
Jeden powie, drugi na nie
powie jedno słowo, co ja wiem
i nie będzie wokół żadnych ściem.
To jest dobre,
bo życie się rozciąga
i wena jest King Konga.
Jest wielka dziwna i nic nie mówi.
Moje życie jest tak dla ludzi -
- grające, uśmiechające i nic nie 'widziące'.
'Bede' sobie tworzył, 'bede' sobie grał,
'Bedzie' coś jechało, powiem – tralala.
Wytworzymy wszystko, co ma być.
I będzie dobrze - dobrze żyć.
Na starość myślę, na emeryturze,
zagrać sobie muzę, a kiedy stchórzę,
to #!$%@?ć będę z jakiejś scenki
i robił będę dziwne, ku**a, dźwięki.
To będzie, kurde, mój wielki koniec,
bo nie jestem Don Wasyl. I wszystko o niej.
  • 11
  • Odpowiedz