Wpis z mikrobloga

Duży supermarket. W kasie stoi przede mną babka wpierniczająca prażynki. Kawałek dalej jakiś dzieciak zjada suchą bułkę. Inny wypija Kubusia. Kobieta od prażynek kładzie paczkę z resztkami na taśmę. Z lekkim niesmakiem przyglądam się wypadającym okruszkom i zastanawiam się czy naprawdę tak trudno wytrzymać z otwieraniem i pożeraniem niektórych rzeczy. Przede wszystkim to ciągle nie są prażynki tej kobiety. To nie jest restauracja, gdzie najpierw się coś zjada, a później płaci. Często jestem też świadkiem rozmowy z kasjerką "a bo tych pączków to było 6, ale Brajanek to był, hehe, głodny". I to powstają kolejne dwie kwestie, bo Brajanek uczy się, że wszystko mu wolno, a Brajankowe matki mogą mniej lub bardziej świadomie zapominać o informowaniu, że pączków było więcej. Nie rozumiem czemu na wyjadanie jedzenia w czasie zakupów przymyka się oko. Nie oskarżam tu nikogo o oszustwo z premedytacją, choć nie wykluczam, że takie mają miejsce, ale nie pojmuje jak dorośli ludzie nie są w stanie nad sobą panować i nie potrafią zadbać o to, żeby ich dziecko nie wychodziło z domu głodne.

No nie rozumiem. #oswiadczeniezdupy
  • 5
@puddin: mnie się zdarzało pić jak mi się pić chciało a miałem jeszcze dużo zakupów do zrobienia, ale żeby żreć to też nie rozumiem. Aczkolwiek szkodliwość tego, nie wiem, procederu(?) jest zerowa, więc co tu się oburzać.
@iEarth: to samo miałem pisać z piciem, tez raz otworzyłem i miałem przez to lipę, bo kasa samoobsługowa mi nie chciała tego picia pozniej wykryć i musiałem stać w kolejce do normalnej kasy ( ͡° ʖ̯ ͡°)