Wpis z mikrobloga

Mirki, słuchajcie co za przygoda. Mojego różowego użarł pies w rękę. Pies przywiązany był do stojaka na rowery i ponoć wyglądał przyjaźnie. No cóż, szybko okazało się, że jednak taki przyjazny to on nie był. Różowy ostrożnie sięgnął do zapięcia, by odblokować rower. W tym samym czasie gowniak, do którego pies należał zaczął podobny manewr tyle że z sobaką. I w tym momencie niemal idealnej synchronizacji odpinania pies wziął i #!$%@? różowego w rękę poniżej łokcia. I slumajcie, że #!$%@? się to udało pomimo kagańca. Miał zawiazana mordę takim kagańcem bez siateczki. Nie wiem jak się on nazywa fachowo. Gowniak w tym momencie panika i zaczął krzyczeć coś po zagranicznemu. Różowy panika i nawet #!$%@? nie próbowała zatrzymać, tylko czmychnęła bidulka na rower i hyc do domu. I teraz najlepsze. Od godziny 18 bujamy się od medicoveru, po oddział chorób zakaźnych, przez SOR po zwykła przychodnie i wszędzie zbagatelizowali sytuację, jako niezagrazajaca życiu. #!$%@? mnie strzelił na SORze (byliśmy dwa razy, za drugim zostaliśmy bo już się opcje szybkiego załatwienia sprawy skończyły) jak lekarka z pretensjami, że jej głowę zawracamy i że nie ma zagrozenia życia. A potencjalna wscieklizna czy zakażenie od ugryzienia psa, który nie wiadomo czy przeszedł jakiekolwiek szczepienia? No mowie wam, szlag mnie trafia. Siedzę teraz pod zakaznym i czekam aż rozowemu w końcu podadzą szczepionkę przeciw wsciekliznie i wracamy do domu. #zalesie #nfz #truestory ##!$%@?
  • 4
Gowniak w tym momencie panika i zaczął krzyczeć coś po zagranicznemu. Różowy panika i nawet #!$%@? nie próbowała zatrzymać


@ranny_powstaniec: Na przyszłość - telefon, karetka + policja. Dostanie najlepszą medyczną obsługę jaką się da na nfz.