Wpis z mikrobloga

Pojechałem więc do mojego rodzinnego miasta X. Nieduże miasto, lecz wciąż wojewódzkie. Ech nie byłem tu kilkanaście lat. Tzn byłem, ale zawsze przelotnie. Tym razem zrobiłem sobie wolne miedzy biznesowymi podróżami i przez dwa dni i dwie noce zwiedzałem X, prawie jak turysta; z lubością myszkowałem po zakątkach mojej młodości. Zmieniło się. Czyste równe trotuary, równe jezdnie, odnowione kamienice, place i skwery – dla ludzi – z ławeczkami, kurtynami wodnymi na czas upału, perełkami fontann, wyplewione przystrzyżone i nawodnione trawniki. Do tego dziesiątki nowych knajp, restauracji, ogródków kawiarnianych. Znacie to ze swoich miast, nie? Tyle się zmieniło. Pieniądze z UE zapracowały. Wiem, robaki i tak gadać będą „ale zarobiły gównie firmy niemieckie i holenderskie”. No cóż wam powiedzieć robaki? Zarobiły. A ty robaku możesz teraz swoją dupę, w spodniach niepranych od trzech dni, sadzić na tych zadbanych ławeczkach, możesz swoją mordę, nie twarz, mordę oglądać w wypucowanym oknie miejscowej filharmonii, a niemyty gruz w ryju zalewać świeżym browarkiem w ukwieconym piwnym ogródku. Możesz bowiem robaku próbować żyć jak człowiek w zadbanym otoczeniu, otoczeniu przeznaczonym ludziom, obywatelom najlepiej prosperującej organizacji państwowej w historii ludzkości.

Ale ty robaku nie chcesz. jesteś jak żul, co woli wypić dwie Szczyny Strong, zamiast jednego czeskiego pilsa prosto z beczki. Bo ty robaku nie umiesz żyć. Siedzisz sobie i #!$%@? farmazony, jakby twoim osobistym osiągnięciem było to, że żaden ciapak dobrowolnie tu, do tego kraju na dorobku, przyjechać dobrowolnie nie chce. Bo ty robaku, tak w skrytości marzysz, żeby te ciapaki tu przyjechały, jesteś jak hitlerek, który musiałby wymyślić innych Żydów, gdyby tych prawdziwych nie było. Ileż to razy walczysz w wyobraźni z Saracenami jako wąsaty husarz Sobieskiego, i jednoczysz międzymorze, którego nie ma równie mocno jak krainy Hobbita. Widzisz robaczku, ja nawet mam do ciebie lekki sentyment. Kilku moich dawnych kolegów, których spotykam w moim rodzinnym niedużym, niemałym mieście X, takim robactwem zdecydowało się pozostać. Są robakami i są z tego dumni. Jesteście jak nasz goralen folk, albo janusze z #taxi. Tworzycie koloryt, ale nigdy niczego nie zrozumiecie. Musicie wymrzeć. Zostali tu w X, „poszli do pracy”, „dostali prace” a potem „nie dostali pracy”. Teraz ich widzę, kręcą się wokół ryneczku, ryje tak bardzo opuchnięte. A nie było miedzy nami różnic. Skończyliśmy tę samą podstawówkę. I to w czasach, gdy tych różnic być za bardzo nie mogło. Równy start. Na szczęście, gdy idę tym miastem X, to również widzę szyldy firm ze znajomymi nazwiskami. Zostali tu, ale dobrze prosperują, normalnie. Witamy się, pijemy piwko, co tam Warszawie? Normalnie. Jednak większość, tych co spotykam, opuchnięta. Nie poznają mnie. Mętlik w głowie może wstyd. Ich mordy, moja twarz, ich smród, mój Armani.
#polska #feels #polak
  • 2