Wpis z mikrobloga

Dzień Dobry. Od siódmej rano siedziałem sobie w swoim małym, angielskim ogródku i rozmyślałem. Słuchałem muzyki i rozmyślałem, aby być dokładnym. Gdzieś obok, u sąsiadów wybrzmiewały jeszcze echa wczorajszej imprezy. Gdzieś dalej usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi i charakterystyczny dźwięk odpalanej zapalniczki benzynowej. Ktoś dołączył się do porannych rozmyślań.

O czym to tak rozmyślałem? No o celach i marzeniach. Nie. Nie szukam nowego celu w życiu. Rozważania były bardziej ogólne. Wszystko zaczęło się od rozmowy z Małżonką na temat motywacji, gadek motywacyjnych, wszelkiej maści guru i motywatorów. Dyskutowaliśmy, jakie to ma zadania i czy w ogóle jest sens wierzyć, że poza nami samymi ktoś jest w stanie nas zmotywować. Sztuczki "Motywatorów" na mnie nie działały, nie działają i jestem przekonany, że nie będą działały. Wszelkie hasła slogany, którymi ludzie tapetują sobie życie, są pustymi frazesami. "Sky is the limit", "Możesz wszystko, wystarczy tylko chcieć", "Rób dziś, nie jutro" i wiele innych. "Think Big"... jest moim zdaniem najgorszym z tych wszystkich.

Ja jestem człowiekiem małych marzeń, których nie można nazwać nawet marzeniami. Wszystkie zaczynają się od tych samych słów: "Chciałbym kiedyś..." Może to mój sposób motywacji? Skupić się na małych, możliwych do osiągnięcia rzeczach, które w konsekwencji poprowadzą do coraz większych i śmiałych pomysłów. Dlaczego zaraz mam myśleć o WIELKICH SPRAWACH i w razie niepowodzenia zadręczać się, że się nie udało? Działa całe życie i nigdy ten sposób nie zawiódł. Ja w ogóle jestem dziwak, bo doceniam rzeczy małe jak kawa, którą mi zrobi żona po powrocie z pracy, jak to, że udało mi się w końcu zasadzić pomidory, jak to, że odbyłem ciekawą rozmowę z nieznajomym. Kiedyś nawet w środku nocy stałem i obserwowałem cienie, jakie tworzyła latarnia uliczna na ścianie jakiegoś garażu. Wzbudziłem tym zainteresowanie przejeżdżającego patrolu policji.

Dzisiaj siedząc nad filiżanką kawy, o tej siódmej rano i słuchając "Mumford and Sons" przypomniałem sobie kilka takich "Chciałbym kiedyś..." i uświadomiłem sobie, że teraz mogę powiedzieć: "Chciałem kiedyś...". Świadomość ta jest dla mnie bardziej pokrzepiająca niż wszystkie motywacyjne bullshity.

Chciałem kiedyś... mieć nawet malutki ogródek. Jako człowiek żyjący w kamienicy, zawsze chciałem mieć, choć skrawek ziemi przy domu, aby móc usiąść i wypić kawę na świeżym powietrzu, czy hodować pomidory.

Chciałem kiedyś... wesprzeć kogoś na Kickstarter, PolakPotrafi, etc. Albo nie było mnie na to stać, albo nie wierzyłem w projekty. Do czasu jak trafiłem na Justin'a Rhodes'a i jego rodzinę Ich codzienne vlogi oglądam, od jakiegoś czasu aż zaczęła mi się udzielać chęć samodzielnego hodowania żywności. No i mam dzięki nim nowy ulubiony kubek, który jest mocno eksploatowany.

Chciałem kiedyś... przejść 30 kilometrów. Udało mi się to jeszcze w liceum. Spakowałem plecak, ubrałem się i pomaszerowałem. Zajęło mi to 24 godziny ale większość tego czasu zachwycałem się Mazurskimi widokami i nie szczędziłem czasu na zadumę. No i jeszcze była noc przy ognisku.

Chciałem kiedyś... nauczyć się strzelać. No i się nauczyłem. Przy okazji wyszło, że strzelanie na długie dystanse nieźle mi idzie.

Chciałem kiedyś... pójść na koncert AC/DC. O tym już kiedyś nawet pisałem. Chciałem, odkąd pierwszy raz usłyszałem "Back in black".

Chciałem kiedyś... rysować. Zawsze powtarzałem, że nie umiem. Udowodniłem sobie ostatnio, że było to kłamstwo. Teraz to jest rzecz, która cały czas zaprząta mi głowę. Efekty zresztą znacie bo od czasu do czasu wrzucam coś pod #czarnynotatnik

Lubię małe rzeczy... małe przyjemności... otwierają mi one oczy i pokazują, że życie to nie tylko Wielkie Sprawy.

A moje ostatnie "Chciałbym kiedyś..." to:

Chciałbym kiedyś odwiedzić jakąś destylarnie whiskey i napić się takiej whiskey tuż przed rozlewem do butelek.

#postmanstories
  • 24
@endizz: Pewnie dam znać :) Fajnie by było odwiedzić Bushmills Distillery ale trochę daleko mam.

Fakt. Angielskie ogródki mają swój nieoceniony urok. To jedna z rzeczy, która mi się w Anglii podoba. Większość domów te ogródki ma.
@Old_Postman: Ja rowniez mam daleko do Bushmills ale blizej Birmingham chyba tez moge cos znalezc ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ty dzis miales kawe w ogrodzie a ja scinalem zywoplot bo po deszczach zarosl okrutnie. Milego dnia!
Chciałbym kiedyś odwiedzić jakąś destylarnie whiskey i napić się takiej whiskey tuż przed rozlewem do butelek.


@Old_Postman Glenkinchie na obrzeżach Edynburga. Jest bus z centrum który zabiera na umówione wycieczki i oprowadzanie tam na miejscu. Cały proces produkcji, składowanie - wszystko widzisz - a na końcu degustacja i kilka mega ciekawostek przy okazji tego. Takich ciekawostek że mózg robi wow w trakcie degustacji bo je po prostu czujesz :O
@Old_Postman: Kwestia podejścia i własnych ambicji. Sam zarzucam sobie, że brak mi ambicji, aby osiągać wymagające rzeczy. Inni zdobywają prestiżowe zawody - prawnicy, lekarze. To są wymagające cele,które Ci umożliwiają posiadanie ogródka, własnego domu, dobrego samochodu, wycieczek i wszystkiego czego sobie życzysz.
@Old_Postman: no wlasnie, moze ktos trafi tutaj kto wierzy w te hasla, "Możesz wszystko, wystarczy tylko chcieć" i mi odpisze. Bardzo, bardzo chce grac jak Ronaldo w pilke nozna ale hmmm level 35, moge? Bardzo, bardzo chce, jescze raz napisze bardzo. Wystarczy? Nawet gdybym jako juz dziecko chcial i trenowal, dzien w dzien, to jakie są szanse abym tak dobrze gral?
@Old_Postman

Chciałbym kiedyś odwiedzić jakąś destylarnie whiskey i napić się takiej whiskey tuż przed rozlewem do butelek.

To leć, coś Cię powstrzymuje? :) Nie wiem jak tam masz z pracą ale chyba da się to ogarnąć w jeden weekend np. pociągiem albo przez blablacar. Ja byłem na urlopie w Szkocji i bardzo mi się tam podobało. Piękny Edynburg, dobre piwo, te małe bary, dobra szkocka, zamki, pyszna rybka prosto z Morza Północnego...