Wpis z mikrobloga

Muszę przyznać, że niezmiernie imponuje mi działalność muzyczna na wykopie użytkownika @KurtGodel (mam nadzieję, że wybaczy zawołanie, a i dla niego i dla reszty ten post nie będzie próbą wyłudzenia łatwych plusów ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Szerokie horyzonty muzyczne (i, chyba, nie tylko), talent do opakowywania pojedynczych utworów w kapitalne historie, nieprzeciętny warsztat językowy sprawiają, że zaliczam Kurta do jednego z dwóch głównych źródeł moich inspiracji w moim (to chyba za dużo powiedziane) pisaniu o muzyce.

Jak co poniektórzy wiedzą i śledzą (za co serdecznie dziękuję) staram się podsumowywać muzycznie rok 2017 w tagu # ryszarddzejms2017. Trafiając na parę ostatnich Kurta pomyślałem sobie, że spróbuję popełnić kilka wpisów w podobnym stylu, z tym, że chcę w nich cofnąć się trochę do przeszłości, stworzyć coś na kształt pamiętnika muzycznego, a i rozpisać się nieco bardziej niż zazwyczaj. To tak w ramach samorozwoju, co prawda nie sądzę, że będzie dało się to czytać, ale spróbować warto ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jeżeli komuś taki układ odpowiada to zapraszam do obserwowania mojego drugiego tagu #pamietnikiryszardadzejmsa

Pamiętniki Ryszarda Dżejmsa vol. 1: Faust - Tell the Bitch to Go Home (2014)

Trochę żałuję, że w pogoni za nowościami nie mam czasu na poznanie działalności zespołów z gatunków, które ukształtowały wielu wykonawców współczesnej muzyki popularnej. Jednym z nich na pewno jest krautrock. Mój kontakt ze szwabskim rockiem (nie licząc eksperymentów Kraftwerku z ich początkowej działalności) zaczął się od zespołu Faust. Wszystko zaczęło się od wspałniałej witryny newalbumreleases.net. Stronę odkryłem jakoś w 2010 roku, a że miałem wtedy dużo czasu ściągałem album za albumem, z gatunków, które wydawały się być interesujące. Tak trafiłem na album "Faust is Last". Nie był on szczególnie powalający, jednak zachęcił do sprawdzenia reszty dyskografii. Okazało się, że krył się za tym kawał naprawdę dobrej muzyki, a styl zespołu Faust niejako ukształtował mnie muzycznie na dalsze lata. Może stwierdzenia "wizjonerska" i "pionierska" to zbyt wiele, ale okazało się, że znalazło się w ich muzyce to, czego szukam w niej w zasadzie do dzisiaj: monotonne, nieco transowe tempo, mechaniczny rytm (czyli w sumie kwitesencja krautrocka), garażowy hałas i psychodeliczne przestery wpadające w drony. Dlaczego o tym piszę a przywołuję utwór z 2014 roku?

Lubię czasami (a później zwykle tego żałuję ( ͡° ͜ʖ ͡°)) odpocząć od wspomnianego pościgu za nowościami, zapętlić na wieczór jeden utwór, posiedzieć sobie i najzwyczajniej pogapić się w ekran komputera, najlepiej wyłączyć myślenie. Dzisiaj przypomniał się właśnie utwór "Tell the bitch to go home". Ktoś, całkiem słusznie, może stwierdzić, że to nic interesującego, ba, komuś nie chciało się nagrywać porządnego utworu i zapętlił minutowe nagranie z jakiejś próby czy strojenia instrumentów przed koncertem. Muszę jednak przyznać, że takie właśnie pętle, osiągane w sumie bardzo prostymi środkami, niesamowicie na mnie działają. A gitara w tym utworze powoduje to, że aż samemu chce się wskoczyć na scenę i coś takiego zagrać.

I tak leci już u mnie od paru godzin, przynajmniej wieczoru do końca nie zmarnowałem, bo napisałem kawał tekstu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

PS. A jeżeli ktoś wyczekuje wpisu z gatunku głównej mojej działalności - wracam do gry od przyszłego tygodnia ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#pamietnikiryszardadzejmsa

#muzyka #krautrock #experimental #experimentalrock #muzykaeksperymentalna
user48736353001 - Muszę przyznać, że niezmiernie imponuje mi działalność muzyczna na ...
  • Odpowiedz