Wpis z mikrobloga

Dzisiaj będzie pozytywnie. O jednym z najbardziej niezwykłych stopów jakie złapałam. A konkurencja jest całkiem spora-kiedyś podjechałam pod szkołę karawanem.

Lotnisko w Kuala Lumpur.

Rozglądam się wokół i zaczynam mieć wątpliwości. Pierwszy raz jestem w kraju w którym dominującą religią jest islam i szczerze mówiąc nie wiem czego mam się spodziewać. Widok łypiących na mnie spode łba mężczyzn nie napawa mnie optymizmem. Wokół widzę same 'zakryte' kobiety. Jak lokalni zareagują na białą dziewczynę ubraną w spodenki i tiszert łapiącą stopa? Przez chwilę zastanawiam się nad wzięciem autobusu ale szybko biorę się w garść. Jeśli nie spróbuję to nigdy się nie dowiem.

-Daleko jest stąd na najbliższą stację benzynową? - pytam pierwszego z brzegu taksówkarza.
-A po co ci stacja benzynowa?
Tłumaczę mu pokrótce na czym polega autostop i zapada chwila ciszy.
-Jeśli chcesz to możesz pojechać ze mną do miasta. Musisz tylko chwilę poczekać aż znajdę klientów.
Tego się nie spodziewałam. Przystaję na jego propozycję.

Godzinę później siedzę już w taksówce razem z czwórką Chińczyków. Podczas jazdy uśmiechają się do mnie szeroko a kiedy wysiadają pod swoim hotelem widzę wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
-Nieee, dziękuję ale nie mogę tego przyjąć - mówię lekko zmieszana na widok banknotów.
-Będzie im przykro jeśli nie przyjmiesz pieniędzy. Wczoraj był Chiński Nowy Rok, to ich tradycja - tłumaczy mi z uśmiechem taksówkarz.
Przypadkowi Chińczycy podarowali mi 50 ringgitów.

Mija zaledwie 20 sekund od wyciągnięcia przeze mnie kciuka i zatrzymuje się auto. Mężczyzna zza kierowcy pokazuje mi gestem, że mam wsiadać. Pakuję się więc do tyłu i zaczynam dziękować kobiecie siedzącej obok mnie z dwójką dzieci na kolanach. Widzę jak potrząsa głową i pokazuje na usta. Bierze do ręki mój karton z nazwą miasta, odwraca go i zaczyna pisać.
'We are deaf, we can't hear you'.
Głupieję.

Po początkowym szoku następne kilka godzin 'rozmawiamy' w taki właśnie sposób. Okazuje się też, że rodzina jedzie dokładnie w to samo miejsce co ja, prawie 300 km dalej. Dzwoni mi telefon i kątem oka widzę, że dziewczynki na niego spojrzały. One słyszą. Puszczam więc jakieś losowe piosenki dla dzieci na youtubie. Sama mam trzyletniego brata więc jestem w temacie, zaczynam podśpiewywać razem z kolorowo ubraną panią z ekranu telefonu. Dwu- i pięciolatka patrzą na mnie jak w obrazek.

Będąc zdrowa i przebywając w otoczeniu zdrowych osób nie zastanawiam się nad życiem i funkcjonowaniem tych, którzy mają pod górkę. Widząc dwójkę maleńkich dzieci rozmawiających z rodzicami za pomocą gestów aż ściska mnie w środku. Do głowy przychodzą mi różne myśli. Zaczynając od głupich typu: 'przecież noworodek budzi się w nocy z płaczem i słyszący rodzic może wtedy zareagować. JAK oni dali sobie radę, skoro płaczu dziecka nie słyszą?', przez 'jakie to straszne uczucie nigdy nie usłyszeć głosu swojego dziecka mówiącego MAMA', kończąc na najzwyklejszym w świecie podziwie. Bo dają radę. Te kilka godzin spędzonych z nimi w samochodzie było dla mnie niesamowitą lekcją.

Zanim rodzina odstawiła mnie prosto do domu mojej pary hostów z couchsurfingu zaprosili mnie na kolację. Czytałam pisane przez nich zdania opisujące ich życie i zatrzymałam się na jednym z nich. Kobieta pochodzi z Chin. Niewiele myśląc napisałam na kartce 'Happy Chinese New Year. Thank you' i podałam im 50 ringgitów które dostałam rano.

---

Nie wiem czy to jest to słynne 'dobro wraca' czy po prostu miałam szczęście. Przez dwa tygodnie w Malezji jeździłam tylko autostopem ani razu nie czekając na podwózkę dłużej niż kilkadziesiąt sekund. Nie musiałam spać w hostelach bo byłam zapraszana do domów przez kierowców albo ludzi z couchsurfingu. Ci traktowali mnie jak członka rodziny, karmili mnie, oprowadzali po mieście i opiekowali się mną. Miałam szansę poznać zwyczaje lokalnych, dowiedzieć się dużo na temat religii czy nawet zwykłego, codziennego życia mieszkańców. Wylatując z Malezji przypomniałam sobie o swoich początkowych obawach. Cieszę się, bo dałam sobie szansę przekonać się o tym, że warto czasami wyzbyć się uprzedzeń i bezpodstawnego strachu.

#podroze
#paulawpodrozy
beaver - Dzisiaj będzie pozytywnie. O jednym z najbardziej niezwykłych stopów jakie z...

źródło: comment_DzmfnOwHUUtsbn5gyF8QaG6gQkgYLVnY.jpg

Pobierz
  • 38
  • Odpowiedz
  • 3
@worldmaster: z tego co mi tłumaczyli po prostu obdarowują się pieniędzmi bo wierzą, że dobro do nich wróci. Niekoniecznie od tej samej osoby i niekoniecznie pod postacią pieniędzy :)
  • Odpowiedz
@beaver: oderwać się od życia codziennego i po prostu iść przed siebie, takie historie jak Twoja coraz bardziej mnie do tego zbliżają, dzięki (ʘʘ)

Jechałem kiedyś pociągiem, w przedziale dwóch sympatycznych dziadków jadących do sanatorium. Grali sobie w szachy, mieli specjalną wersję, że pionki się wpinało, więc się nie przewracały. Trochę pogadaliśmy, pośmialiśmy się. W między czasie coś zjedli. Dopiero po kilku godzinach się zorientowałem, że
  • Odpowiedz
@beaver bardzo fajne i pozytywne, życzę szczęścia na szlaku, jak najwięcej poznanych fajnych ludzi i takich właśnie historii.

Nie martw się tym, ze zaraz od wykopków dowiesz się, że takie samotne podróżowanie skończy się śmiercią, gwałtem zbiorowym i uj się czym jeszcze xD

Ps. Masz ładna mordke ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@beaver To Ty uczyłaś dzieci z kraju trzeciego świata? Jesteś świetną osobą, która wyciąga z życia i innych najpiękniejsze rzeczy! Jakakolwiek krzywda, nigdy nie powinna spotkać takich ludzi. Podziwiam!
  • Odpowiedz
@beaver: Smutno trochę mi się zrobiło, bo będąc tam 4 lata temu ludzie w większości byli ubrani powiedzmy po europejsku. Słyszało się tylko, że islam staje się dominujący ale nie było tego widać. Poza tym ciężko porównywać islam w Azji to tego z bliskiego wschodu - dla mnie to zupełnie inne bajki i podejście do człowieka, na tamtą chwilę.. Dodatkowo, polecam z całego serca Wietnam, jeśli w Malezji Ci się
  • Odpowiedz