JAK ZOSTAŁAM NAUCZYCIELKĄ W LAOTAŃSKIEJ WIOSCE - cz. 2

27.03.2017
Budzę się z zimna kilka razy w ciągu nocy. Temperatura spadła do 6 stopni co w nieogrzewanym pomieszczeniu dało się odczuć. Koło siódmej wygrzebuję się ze śpiwora i pomagam chłopakom montować tablicę. Pojawia się kilku gości, którzy pomagają nam nosić zakurzone biurka i krzesła do naszej 'szkoły'. Widząc dorosłego faceta niosącego jedno krzesło zastanawiam się jak ciężkie muszą one być. Okazują się być 'standardowe', biorę więc po trzy i noszę do klasy. Patrzą na mnie jak na dziwoląga.

O jedenastej mamy już wszystko gotowe na wieczorne lekcje. Resztę czasu spędzamy na... jedzeniu. Laotańczycy nie jedzą, oni POCHŁANIAJĄ. Zjadam ledwo pół porcji ryżu w czasie gdy Kham pochłania swoje danie i dodatkowo wielki gar zupy z krewetek. Oblizuje się i dojada jeszcze mój ryż. Wracamy się zdrzemnąć. Po dwóch godzinach Kham budzi się i stwierdza, że jest głodny. I tak w kółko do wieczora.
beaver - JAK ZOSTAŁAM NAUCZYCIELKĄ W LAOTAŃSKIEJ WIOSCE - cz. 2

27.03.2017
Budzę się...

źródło: comment_G8Xr6qyL2j2uwxhVUSSYTMRKAUn8b9DS.jpg

Pobierz
JAK ZOSTAŁAM NAUCZYCIELKĄ W LAOTAŃSKIEJ WIOSCE - cz. 1

22.03.2017
Siedzę nad Mekongiem w Luang Prabang. W oddali widzę mnichów przechodzących po bambusowym moście. Teoretycznie powinnam powoli kierować się w stronę granicy z Chinami. Teoretycznie. Wpada mi do głowy pomysł. Chcę zrobić coś fajnego, nie chcę z Laosu zapamiętać tylko pięknych widoków za szybą samochodu. Tańczyć nie umiem, śpiewać też nie, marna ze mnie kucharka. W pamięci mam twarze 'moich' studentów z wietnamskiego uniwersytetu w Vinh. Tak się składa, że w sumie potrafię powiedzieć coś więcej niż 'hello, how are you' po angielsku. A gdyby tak...?

23.03.2017
beaver - JAK ZOSTAŁAM NAUCZYCIELKĄ W LAOTAŃSKIEJ WIOSCE - cz. 1

22.03.2017
Siedzę na...

źródło: comment_FawHXMVXCbh737LYLIIas8paZD2aIIk1.jpg

Pobierz
Czasami zwykłe zbiegi okoliczności sprawiały, że robiłam rzeczy których totalnie nie spodziewałam się robić w trakcie swojej podróży. Tak było i tego dnia, kiedy to praktycznie z ulicy trafiłam na uniwersytet w wietnamskim Vinh wcielając się w rolę wykładowcy.

Przebiłam się na wschód lokalną drogą w celu dostania się na autostradę. Ważność wizy nieubłaganie zbliżała się do końca więc postanowiłam nadrobić jeden dzień jadąc z prędkością większą niż górskie 30-40km/h. Całą trasę oceniłam na ‚,do-przejechania-w-dwa-dni’’ z noclegiem gdzieś po drodze.

Przez couchsurfing znajduję dziewczynę mieszkającą w Vinh, około 200 km od Ninh Binh do którego jechałam. Po 20 minutach od wysłania mojej wiadomości otrzymuję odpowiedź. Niestety nie może mnie dzisiaj przenocować bo ma już gościa na tę noc. Oferuje jednak, że popyta wśród znajomych czy nie znalazłby się ktoś kto mógłby mnie przygarnąć do siebie.

Jak
beaver - Czasami zwykłe zbiegi okoliczności sprawiały, że robiłam rzeczy których tota...

źródło: comment_LpVQFTgmr6qhbGmcR8VBVTosJBHnciGF.jpg

Pobierz
Na dzisiaj mam krótką historię o prawdziwej, bezinteresownej pomocy. Wietnam, Ho Chi Minh Road.

Dochodzi wieczór, przede mną jeszcze prawie 200 kilometrów jazdy w górach. Od kilku godzin nie mam już zasięgu a od rana minęły mnie zaledwie cztery skutery. Po ostatniej nocy w namiocie na dziko tę postanawiam spędzić w jednej z mijanych po drodze wiosek.

-Mam na imię Paulina, jestem z Polski. Mogłabym spędzić noc w namiocie na waszym podwórku? - taką, przetłumaczoną na wietnamski wiadomość pokazuję mężczyźnie siedzącemu na ganku.
Bez chwili namysłu kiwa głową. Uśmiecham się w podzięce i zabieram się za rozkładanie namiotu.
beaver - Na dzisiaj mam krótką historię o prawdziwej, bezinteresownej pomocy. Wietnam...

źródło: comment_DqZRzRuZCjEZeTaOk5t2ZsoOktE7kFzt.jpg

Pobierz
Ląduję na lotnisku w Ho Chi Minh.

Wymyślam nazwę i adres hotelu w którym się 'zatrzymam' i cierpliwie wypełniam wszystkie rubryki w formularzu wizowym. Swoje odczekuję i w końcu po ponad godzinie, uboższa o 25 dolarów, odbieram swój paszport z wklejoną miesięczną wizą. Zjeżdżam schodami ruchomymi na dół. Mój plecak czeka na mnie na podłodze na środku hali.

Kantory mają wypisane kursy ołówkiem na kartkach A4. Wymieniam trochę gotówki i rozglądam się za kartą SIM od lokalnego dostawcy. Nad jednym stoiskiem wisi malutka tabliczka '3G', nad dwoma następnymi '4G'. Cenowo zdecydowanie lepiej wypada to pierwsze. Ekspertem nie jestem, nie wiem jaka jest różnica między generacjami ale kierując się babską logiką postanawiam wziąć 'lepszą'.
-Macie może 4G za jakąś dodatkową opłatą? - pytam pracownika.
beaver - Ląduję na lotnisku w Ho Chi Minh. 

Wymyślam nazwę i adres hotelu w którym s...

źródło: comment_PhvF3eayNXYvfuMvEjkbudQLoxIrC11y.jpg

Pobierz
  • 309
Okolice Da Krong, przy Ho Chi Minh Road w górach. Trzy dni jazdy bez cywilizacji, mijając same wioski po drodze. Przez dzikie zwierzęta to była chyba najstraszniejsza noc jaką przyszło mi spędzić w namiocie. Nad ranem podczas wyjeżdżania na główną drogę motocykl wybił mi w górę na dużym kamieniu i poszybował prosto na barierkę. Jedyny 'wypadek' podczas mojej miesięcznej trasy zakończył się jedynie uszkodzonym przednim kołem, co kilka minut później za, w
beaver - Okolice Da Krong, przy Ho Chi Minh Road w górach. Trzy dni jazdy bez cywiliz...

źródło: comment_xMv08THjFgFi1ZQFeotCEUDHSKfUIZIW.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
Dzisiaj będzie pozytywnie. O jednym z najbardziej niezwykłych stopów jakie złapałam. A konkurencja jest całkiem spora-kiedyś podjechałam pod szkołę karawanem.

Lotnisko w Kuala Lumpur.

Rozglądam się wokół i zaczynam mieć wątpliwości. Pierwszy raz jestem w kraju w którym dominującą religią jest islam i szczerze mówiąc nie wiem czego mam się spodziewać. Widok łypiących na mnie spode łba mężczyzn nie napawa mnie optymizmem. Wokół widzę same 'zakryte' kobiety. Jak lokalni zareagują na białą dziewczynę ubraną w spodenki i tiszert łapiącą stopa? Przez chwilę zastanawiam się nad wzięciem autobusu ale szybko biorę się w garść. Jeśli nie spróbuję to nigdy się nie dowiem.

-Daleko
beaver - Dzisiaj będzie pozytywnie. O jednym z najbardziej niezwykłych stopów jakie z...

źródło: comment_DzmfnOwHUUtsbn5gyF8QaG6gQkgYLVnY.jpg

Pobierz
A takie zdjęcie udało mi się zrobić telefonem w styczniu.
Sukhothai, Tajlandia.

Razem z dwójką Niemców z którymi podróżowałam przez kilka dni trafiliśmy na modlitwę mnichów w kompleksie świątyń. Zbliżający się zachód słońca, palące się świece i głośne modlitwy sprawiły, że miałam ciarki na rękach.

Na drugi dzień spotkaliśmy w lokalnym autobusie mnicha, który mimo bariery językowej 'opowiadał' nam o swoim życiu a po krótkiej modlitwie na tylnym siedzeniu rozklekotanego autobusu kazał jednemu z chłopaków chwycić mnie za rękę. Wypowiedział kilka zdań po tajsku i gestem zachęcił mojego towarzysza do powtórzenia za nim formułki. Po wszystkim zadowolony mnich uciął sobie drzemkę.
beaver - A takie zdjęcie udało mi się zrobić telefonem w styczniu. 
Sukhothai, Tajlan...

źródło: comment_9mTC5asosEYk1afnBahNcmcnWWN9CVv0.jpg

Pobierz