Wpis z mikrobloga

mirki z #bojowkapiekarska mam mały problem. Stary zakwas padł (chyba) i po standardowym dodaniu mąki i wody przez dwa nic się nie działo, aż trzeciego, niczym Jezus, zmartwychwstał, ale raczej tak niemrawo (bardzo mało bąbli). Nastawiłem też drugi, który od samego początku 'robi" lepiej niż ten stary (wincyj bąbli i szybciej rośnie). Próbować to zmieszać do jednego, czy lepiej czekać i patrzeć jak jeden i drugi rośnie; ewentualnie zrobić dwa chleby 'stary" i "nowy" i zobaczyć, który lepiej daje rade? W sumie to szkoda byłoby tego starego, bo dziewiczy i hodowany pół roku
  • 9
@tptak: Bardziej mi chodzi o zdatność tego starego. Czy raczej, skoro zaczął pracować, to znaczy, że "zdolny, tylko leń"? A tak z innej beczki - jak ogarniasz rozlewanie się żytniego ciasta, bo to jakiś dramat jest.
@tptak @skyluker: no, że w formie to wiem (garnek rzymski ;) ) ale chciałem raz bułki zrobić, a to chyba wyższa szkoła jazdy bez foremek.
Raz próbowałem robić pszenno-żytniego chleb, to mi naleśnik wyszedł i tak, a w formie to tylko smak pszenicy był, bo reszta jak żyto. Robiłem na czuja i, póki co, wiem, że 50-50 to słaby pomysł.
@JerryStoned: zakwas: może być tak że ruszył wolno, a może tak, że zrobiłeś nowy zakwas w starym, padniętym. Raczej to pierwsze. Moim zdaniem bardzo trudno jest zarżnąć zakwas.
@skyluker: żytni chleb: na szybko piekę w formie.
https://breadcentric.com/2016/11/23/simple-rye-bread-prosty-chleb-zytni/
Hamelman ma przepis na chleb robiony metodą detmoldzką. Zakwas przygotowujesz dwa dni. Chleb z mieszanki żytniej jasnej i ciemnej wygląda jak pszenny. Jeszcze nigdy mi tak nie wyrósł bochenek jak tamten. Dostałem przepis
@tptak: Jeśli dobrze rozumiem pytanie, to w zamyśle miało było coś a'la baltonowski. Wymieszałem ciasto zrobione z 2000 żytniej i dodałem 700 pszennej, tak żeby wagowo jednej i drugiej było po połowie, ale później sobie doczytałem, że to nie tak i będę dalej eksperymentował - w końcu wyjdzie. Mimo koszmarnego wyglądu dało się zjeść.
Co do samego wypieku żytniego odpuściłem sobie robienie wg przepisów, bo im mniej się trzymałem jakiejkolwiek receptury