Wpis z mikrobloga

Wszystko zaczęło się od tego, że postanowiłem iść do szkoły artystycznej.

Był taki okres w moim życiu, gdy po prostu Informatyka i programowanie zaczęły mnie nudzić. Wypalenie?
W końcu robiłem to od tylu lat... podążanie za inną życiową pasją? Może...

Ten moment, gdy każdy dzień w pracy powoduje, że to bez sensu. Że nie chcecie tego więcej robić.
Chcecie to wszystko rzucić i robić coś innego. I nawet nie liczą się pieniądze. Chcecie normalnie żyć, bez stresu, bez błędów w kodzie, bez stresujących projektów.

Byłem wtedy w trakcie studiów Informatycznych. Pracowałem dodatkowo w wolnym czasie jako programista. Więcej w przerwie semestralnej (w Niemczech trwa ona 2 miesiące), a w czasie trwania semestru pisałem albo kod w domu, albo chodziłem do firmy, gdy akurat miałem dzień wolny od zajęć (1-2 razy w tygodniu w zależności od semestru).

I wydaje mi się, że wtedy to było za dużo. Spędzałem średnio nad kodem 8-14 godzin.

I chyba to wszystko eskalowało. Bo jednak jeszcze w wolnym czasie rozwijałem inne pasje (muzyka, malowanie).

Pewnego czwartku podszedłem do szefa i powiedziałem, że w piątek nie przyjdę, bo muszę załatwić rzeczy na uczelni (kłamstwo). W poniedziałek przyszedłem do pracy i powiedziałem, że ze względu na studia nie mogę pogodzić pracy z nauką (kłamstwo drugie).

Akurat był początek kolejnego semestru... kilka projektów uwaliłem. Nie dałem rady ich skończyć.
Rozwiązywanie problemów nie szło tak dobrze jak wcześniej... wypaliłem się.

Więc siadłem się i zacząłem rysować. Dużo. Studia postanowiłem nie tyle przerwać, co po prostu przestałem chodzić na zajęcia.

W kwietniu było sprawdzenie Portfolio przez nauczycieli szkoły artystycznej. Było to pewnego rodzaju ASP.
Szkoła ta uczyła Mody, Fotografii oraz Designu Mediów. A w czerwcu miały być egzaminy.

Miałem 2 miesiące. 2 miesiące aby nauczyć się grafiki i zbudować portfolio od zera.

Więc zamiast programować, rysowałem. Gdybym wiedział co to teraz, wtedy... zapewne byłoby lepiej... ale nie wybiegajmy z historią do przodu.

Poszedłem pod koniec kwietnia na te sprawdzenie Portfolio... i... tam stała ona. Wiem, że to trochę dziwne, że za każdym razem jak coś się dzieje w moim życiu, to trafia się przy okazji jakaś dziewczyna. Ale wydaje mi się, że po prostu tego typu historie lepiej zapamiętuję. Podchodzę do nich bardziej... emocjonalnie.

Byłem wcześnie. Nauczyciele mieli być o 11, a ja byłem o 10.

Więc stała ona wraz z innymi uczestnikami "dni otwartych". I miałem ochotę zagadać. Bardzo. Ale nie miałem odwagi.
I macie czasem takie momenty w swoim życiu: "Zagadać i się ośmieszyć, czy może nie zagadać i zostawić sprawę w spokoju?"

Więc tak stałem słuchając muzyki na słuchawkach. Nagle... mówię sobie dość. Ściągnąłem słuchawki udałem się w jej stronę... po czym przeszedłem obok jej i postanowiłem udać się do łazienki. Oczywiście nie musiałem iść do łazienki, ale głupio by to wyglądało jakbym obok niej nagle zawrócił.

W łazience przemyłem twarz zimną wodą. Spojrzałem w lustro. Zimna woda nie wiele pomogła, bo moja twarz się zarumieniła. Złapałem dwa duże wdechy. Wyszedłem z łazienki i zamiast iść pod salę wyszedłem na zewnątrz.

Spojrzałem na ekran telefonu. Pół godziny. Nie mogłem wrócić pod salę. Nie dałbym rady stać obok niej. Albo przynajmniej w odległości 5 metrów od niej. Poszedłem do stołówki kupiłem wodę. Napisałem do znajomych.

I to chyba są te najgorsze momenty, gdy macie czas, ale nie wiecie co w nim zrobić.

Pochodziłem po korytarzu uczelni. 2 minuty przed czasem udałem się pod salę. Profesor już był w środku.

Jak wygląda coś takiego? Spotyka się w sali około 40-80 kandydatów. Co godzinę zmienia się profesor. Każdy chce oddać swoje Portfolio, a udaje się około 20-40 osobom. Na niektóre portfolio schodzą 2 minuty, na inne 15.

I to też jest walka. Pokazać swoje portfolio i się ośmieszyć jak się nie spodoba, czy może nie pokazać wcale i opuścić budynek bez "wiedzy" na temat naszych umiejętności? Jednak tym razem zebrałem się na odwagę.

Mi się udało to zrobić u profesora od ilustracji. Dał mi kilka rad dobrych rad, więc postanowiłem przez kolejne 2 miesiące popracować nad pracami. Była też ona... pokazała swoje prace jako jedna z ostatnich uczestniczek.

I... ja wtedy wyszedłem z tego budynku w przeświadczeniu, że sztuka jest głupia, bez sensu. Czarny kwadrat na białym tle. Co? Wycinanki, kolorowanki, dziwny design, dziwne postacie. Czułem się obco. To trochę jak skok do basenu pełnego kisielu. A ciężko się odnaleźć w takim środowisku, jeżeli jesteś umysłem ścisłym.

Dla ciebie to jest piękne, co "estetyczne" i "harmoniczne", a nie rzeczy "prowokujące". A uwierzcie mi. Prac z rzeczami prowokującymi było dużo. Bardzo dużo.

Po skończonych "portfolio review" poszedłem zobaczyć prace studentów, którym się udało w zeszłym roku.
I wtedy wydawało mi się, że dostanie się na te studia będzie łatwe... jak bardzo się myliłem.

A co z "tajemniczą" dziewczyną, do której nie miałem odwagi zagadać? Powiedzmy, że dostałem koleją szansę, aby do niej zagadać... i ją wykorzystałem.

Ale o tym napiszę innym razem.
----------------------------------------

Tag do historii: #wtoparezixa

#alewtopa #coolstory #sztuka #studia
  • 4