Wpis z mikrobloga

W dobie rozwiniętego internetu łatwo pozyskać wiedzę na temat sposobów pielęgnacji twarzy. Czy to wiedzę stricte naukową, czy taką pochodzącą z forów i będąca osobistą opinią komentatorek. Na dzień dzisiejszy oceniam swoją wiedzę dotycząca dbania o cerę całkiem nieźle, więc włos mi się na głowie jeży, jak pomyślę o kuracjach, które serwowali mi w przeszłości dermatolodzy i kosmetyczka. Kiedy byłam w podstawówce czy gimnazjum, to podstawą leczenia trądziku było przepisywanie śmierdzących maści i toników z dziką ilością alkoholu. Do tego standardowo maści wysuszające typu Benzacne i to z poleceniem stosowania codziennie na całą twarz. Całej tej "kuracji" nie towarzyszyło żadne nawilżenie; skóra była tylko przesuszana i w efekcie podrażniona, jeszcze bardziej tłusta i reaktywna. W sumie nie przypominam sobie nawet, żeby którykolwiek dermatolog (a było ich wielu) wstał zza biurka i naprawdę obejrzał moją cerę. Kosmetyczka pod tym względem była profesjonalniejsza, bo oglądała i to nawet pod lupką, ale co z tego, skoro potem poradziła regularne oczyszczanie (czyli wyciskanie przez nią niedoskonałości, a potem smarowanie maską ściągającą - wysuszającą, a jakże) oraz ostre brushingi i kwasy osobie o wrażliwej i delikatnej skórze.

Do sedna - odkąd wzięłam się za pielęgnację twarzy sama i zaczęłam stosować wskazówki, które wszystkie obeznane w temacie laski uważają za oczywiste (dokładny demakijaż, tonizowanie, oleje, nawilżanie), to przestałam mieć problemy ze skórą. Nie mówię, że u każdego tak będzie, bo wiele osób potrzebuje leczenia antybiotykiem, wyregulowania hormonów albo nawet retinoidów, ale te osoby też warto, by wspomagały się codzienną pielęgnacją dopasowaną do ich typu skóry. I przede wszystkim trzeba szukać do skutku dobrego lekarza. Nieraz widzę ludzi, którzy wyglądają dobrze, schludnie, a całą twarz psują blizny po trądziku. Tego naprawdę można uniknąć.

A jak wyglądały Wasze przygody z dermatologami, kosmetyczkami i własnymi próbami dbania o skórę?
#rozowepaski #niebieskiepaski #uroda #dermatologia
  • 11
@Shanny: Nie miałam większych problemów z trądzikiem, więc ominął mnie etap biegania po dermatologach, ale dużo szukałam kremów, które nie robią mi krzywdy. Kupienie pierwszego-lepszego produktu w drogerii skończyło się u mnie podskórną kaszką na całym czole. :D Pamiętam, że miałam wrażenie że wszystko mnie zapycha i niczego nie mogę stosować, ale to nie była prawda. Teraz używam głównie kosmetyków ze sklepów w półproduktami i koreańskich, bo mają bardzo lekką konsystencję.
@Shanny: Been there, przez źle wyleczony trądzik mam brzydką cerę, pamiętam te wszystkie maści, toniki. I teraz jak już jakoś siedzę w temacie i nauczyłam się co nieco to trzymam twarz w jako tako dobrym stanie ale żeby była taka o jakiej marzę to pewnie bym musiała przejść serię zabiegów splycających blizny i pory, nie tanich ofc . A jako fanatyczkę makijażu jeszcze bardziej mnie to boli bo na każdym zdjęciu
@Shanny: Ja kiedyś myślałam że mam tlustą cerę i używałam kremów matujacych, krem pod oczy to była abstrakcja xD i w efekcie chodziłam z tłustą twarzą i zastanawiałam się czemu świecę się godzinę po przypudrowaniu. No ale poprawiłam pielęgnację, nabyłam lepsze kremy i nawet gąbeczkę do makijażu którą kiedyś uważałam za najbardziej zbędny gadżet ever. A teraz już nigdy więcej nie nalożę makijażu pędzlem. Tyle się zmieniło, może kiedyś dojdę do
@Shanny: Mam trochę blizn po trądziku na twarzy - głównie policzki pod oczami - ale jakoś specjalnie mi nie przeszkadzają.

Chociaż rozumiem, że dla kobiety posiadanie blizn na twarzy, nawet potrądzikowych to dramat i tragedia.
@pytaks: bo gąbka daje dużo ładniejszy efekt, ładniej nakłada podkład wg mnie, no i makijaż jest w moim przypadku dużo bardziej trwały. No, i miałam na myśli "już nigdy więcej nie nałożę podkładu pędzlem", ale późno było :D Ale w sumie gąbką nakładam podkład, korektor, puder. I cały proces malowania twarzy jakby się skrócił.