Wpis z mikrobloga

#pasta #autorskie

Pisane na podstawie pasty o kuzynostwie ze wschodu w Warszawie.
Działo się to po powrocie kuzynów na swoją wieś...

Na Podlasiu mieścina szczelnie w borach skryta,
Ku uciesze ludzkości. Ranną mgłą spowita,
Jakby nicią pajęczą, budzi się do życia
Z pierwszym koguta pianiem po nocy rozpicia.

Wtem odgłosy jak z piekieł, całe miasto budzą
I stukają, turkoczą, sen spokojny trudzą
Na plebanii je słychać, już ksiądz przerażony
Z wodą święconą w dłoni, lekko podchmielony
Rzuca się na ulicę, by zgładzić potwora
Lecz bestia coraz bliżej, do walki nieskora
Tylko jej felgi błyszczą w porannych promieniach.
Marka pojazdu skryta w przyklasztornych cieniach.
A dźwięk silnika głośny, nadejście zwiastuje
Rodzeństwa ubogiego, co się orientuje
W wielkich sprawach Warszawy. Miasto opuściwszy
Na czas wakacji życia, i sejm zobaczywszy
Pragną się wrażeniami dzielić szybko z gminem
Wracając ze stolicy, z doświadczeń tuzinem.

Pod dom już podjeżdżają ceglany, czerwony,
Ojciec stoi przed drzwiami, niezmiernie wzruszony.
Dzieci swoje zabiera, kierowcę zostawia
Chwilę po tym przybiega, do picia namawia.
A kierowca odjeżdża do swojej stolicy.
Jak najszybciej da radę, zwiewa od chrześnicy.

Imię jej dano Ania, niebrzydka dziewczyna
Za nią Adam i Mirek, nieduży chłopczyna.
Na szyję się rzucają, całują, ściskają
O pobycie w Warszawie w mig opowiadają.
Tylko Anka wzrok spuszcza, lekko zawstydzona
Jakby jakimś problemem głęboko strapiona.
Z rodzeństwem się przytula, trochę je pościska
A czasem rzuci jakieś braterskie wyzwiska.
Z miłości, żeby potem pobiec do kościoła.

Główną drogą przechodząc, dziewczyna wesoła
W uliczkę boczną skręca. Zacznie do drzwi pukać
Od plebanii. Zamknięte. "Ksiądz raczy mnie słuchać!
Bo ja z miasta wróciła, na spowiedź przychodzę."
Ksiądz do drzwi się obraca i na jednej nodze
Na próg skacze, otwiera, dziewczynę zaprasza.
"Taka droga człowieka" - mówi - "Czyli nasza,
Bo grzech jest rzeczą ludzką" i słuchać zaczyna.
Już się głowi nad sprawą, co powie dziewczyna.

Anka rzecze z rozwagą: "Ja w stolicy była
Kuzyn mnie tam pokazał, kiej ja tak patrzyła
Ludziów w fufajkach takich, było tam pisało
CHWDP i JP, mnie się wydawało
Że czert jakiś zszedł na nich, łoni łysy tacy
A kuzyn mnie powiedział, że to fest chłopacy
I łoni na tych bluzach to mają pisane
Że Bóg jest naszym stwórcą, JP - Jezus Panem
Chrystus w Domu Polaków, CHWDP mówi,
Czy wielki, czy malućki, swą wiarą się chlubi.
I w te bluzy odzieni mądrze wiarę szerzą
Pokazują tym czarnym, co łoni nie wierzą
W Pana Boga Naszego, że wiara to sprawa
Za którą walczyć warto. Ja była ciekawa
Czy o tych kurtkach kraśnych, tu, u nas w kościele
Ksiądz mógłby na kazaniu w następną niedzielę
Powiedzieć trochu. Ja się księdzu przyznać chciała
Jak w tej Warszawie była, to sen dziwny miała.
Jezus mnie się objawił i we śnie powiedział
Przez te fufajki kraśne, chce by każdy wiedział
Jaka Polska jest wielka i jak wierna Panu.
I nosić je patriotom kazał, by Koranu
Muzułmanie w Europie nie głosili snadnie.
Myśmy na to patrzyli oczami bezradnie...
Ale koniec tej męki, tak Pan Jezus rzecze
Żeby oblicze nasze, polskie i człowiecze
Pokazać. Allahowi się to nie spodoba!"
Księdzu w konfesjonale kiwała się głowa...

"Wszak objawienia w świecie rzadko występują.
Nieliczni księża takie przypadki wskazują.
A tu u nas w miasteczku rzecz nadprzyrodzona!"
"Objawienia" - pomyślał - "Dziewczyna ochrzczona
W naszej wiejskiej parafii!" i z konfesjonału
Wybiegł jak poparzony, nie szczędząc zapału
Pognał prędko do cerkwi, by rozmawiać z popem
Przy drzwiach znużony stoi, jednym sprawnym kopem
Próbuje złamać zamek. Pop z miotłą na ganku,
Za nim grupa dziewczynek, każda w pięknym wianku
Rozbiega się po dróżce, zostawiając popa
Samego pośród roślin. Kawał z niego chłopa
Pamiętającego trud PRLu. Ruszył
Z miejsca stukając kijem, miarowo krok głuszył
I przy księdzu się zjawił. Spojrzał i zapytał:
"Z czym brat do mnie przybywa? Ja w Piśmie dziś czytał
Że ludzi miłować trza, ale katolika
To najprędzej szanować". Rzucił do stosika
Garstkę kwiatów dziewczęcych. "Kłopot ma ksiądz może?"
"Kłopoty, i to jakie! Szczędź mnie Panie Boże!
Na spowiedzi mi Anka dzisiaj wyjawiła
Jej się Jezus objawił, we śnie, jak mówiła."

Słyszane na spowiedzi wyrazy cytował.
Aż pop się zaczął dziwić. Mówi: "Ja ratował
Dusze dziewcząt od piekła, ale czegoś takiego
Całe życie nie widział. Żywota ludzkiego
Mnie by nie wystarczyło, tutaj ona w świecie!
Jako jedna maturę zdała w tym powiecie.
Ja jej sercem i duszą, całym ciałem wierzę!"
Rozeszli się w pokoju. Ksiądz już na wieczerzę
Poszedł, potem szykował niedzielne kazanie,
Które po nocy picia wygłosić był w stanie.

Rankiem kościół był pełny, jak w każdy dzień święty
Ludzie chylili głowy, jakby ktoś był ścięty.
Ksiądz stanął na ambonie i pierś dumnie wypiął
Na sutannie coś błyszczy - "JP" na nią przypiął
Nad ołtarzem wisiała wstęga kolorowa
Z napisem "CHWDP". Przy kazaniu mowa
O objawieniu w wiosce. Między sobą szepczą,
Ani boskich przykazań, ni słów nie podepczą,
Że żyć zaczną z niebiańskim zamierzeniem Pana
Pierwsza ławka zmartwiona pada na kolana.
A ksiądz swoim kazaniem ludzi przekonuje
Do pisania tych haseł. Wieś całą szokuje
Swoim nowym wezwaniem do kochania Boga.
I pisania na ścianach, murach, czy na drogach
CHWDP i JP, by świat wiedział cały
O chrześcijańskiej Polsce. Na stołach leżały
Kredy i farby, żeby malować na ścianach
Objawione sentencje. Po chwili przy bramach
Widoczne były hasła wielkości ojczyzny,
Która po latach trudu zagoiła blizny.

Odwaga ludzi wysłała, w księdza aprobacie
Powyższe słowa pisać na komisariacie.
A policja radośnie przyjęła wyrazy
Ludziom kiwała głową bez żadnej obrazy.

Gmin mądry na ulicach ma już napisane.
Że Bóg jest naszym stwórcą, JP - Jezus Panem
Chrystus w Domu Polaków, CHWDP mówi,
Wiara w skróty najprostsze od piekła nas zgubi!
  • 3