Wpis z mikrobloga

Trafiłem gdzieś na facebooku na link do zbiórki w której rodzice zbierają pieniądze na leczenie dla dziecka. Leczenie kosztuje 3 miliony złotych. Za rok. Na kolejny rok leczenia potrzebne będzie kolejne 3 miliony i tak do końca życia.

I taka mnie naszła refleksja że gdybym w takiej sytuacji to chyba bym wolał żeby taki lek nie istniał. Bo zbiórka może uda się raz, może dwa razy, ale prędzej czy później temat się ludziom przeje, dziecko podrośnie i większość osób przestanie wpłacać darowizny. Akcje w których ludzie zbierają 7 milionów złotych na leczenie jednego dziecka się zdarzają ale są niezwykle rzadkie i bardzo mało prawdopodobne jest że się powiodą. A gdy raz się nie uda to dziecko umrze i będzie się miało świadomość że umarło z powodu braku pieniędzy na lek.

Nie chciałbym mieć w przyszłości tego typu rozterki że wiem że rozwiązanie problemu istnieje ale pozostaje poza moim zasięgiem, choćbym nawet zniósł jajko podczas starań. Już chyba wolałbym nie mieć możliwości leczenia, spędzić ten pozostały czas z potomkiem i pozwolić mu godnie odejść nie mając później wyrzutów sumienia z powodu tego że być może nie zrobiłem wszystkiego co możliwe i być może dałoby się kupić więcej czasu.

Już nawet nie chodzi mi o ten konkretny przypadek dziecka ze stwardnieniem które może uleczyć tylko cudowny lek za górę pieniędzy. Ogólnie mam na myśli sytuację w której przeżycie dziecka jest z góry skazane na porażkę, mimo że w teorii byłoby możliwe.


#feels #przemyslenia