Wpis z mikrobloga

#coolstory #pasta #golomp

Prawdziwa historia.
Powiat Bolesławiecki. Rok 2013, styczeń.
Wychodziłem z monopolowego kiedy zauważyłem podczas 5 stopniowego mrozu gołębia, który krążył po zaśnieżonym chodniku, tak przez kilka minut by potem stanąć w miejscu. Nie wiem co mnie tchnęło, być może wewnętrzna potrzeba czynienia dobra. Widziałem, że potrzebuje pomocy, dlatego ubrawszy ciepłe rękawiczki wziąłem go na ręce by zanieść do znajomego weterynarza. Po 300 metrach zaszedłem. Na miejscu u doktora dowiedziałem się, że on już jest na emeryturze i nie jest w stanie pomóc. Zniecierpliwiony jego postawą postanowiłem się poświęcić i przejść 3 kilometrowy odcinek, gdzie pomocy udzielić mu mógł kolejny weterynarz. Tym razem bylem pewien, że doktor mnie przyjmie. W połowie drogi zauważyłem, że gołąb obsrał mi rękawiczki. To chyba ze strachu, albo po prostu chciało mu się srać to narobił w łapy swojemu zbawcy. Cudnie. Zreflektowałem się i zadzwoniłem do znajomej mojej mamy, która wyjaśniła mi żebym zostawił ptaka ( ͡° ͜ʖ ͡°) bo lekarz i tak mnie nie przyjmie, bo ona go zna i on będzie kręcił nosem i że generalnie to on sra na gołębie tak jak one srają na ludzi. Ponadto przypomniała mi o chorobach jakie przenoszą te dachowe obsrańce. Salmonella, Robaczyce, Bolerioza, Obrzeżki, #!$%@?. Hmm, no to co robić. Mam. Eureka. Gołębiu, pomogę ci żyć! Dostanę boleriozy ale ty przeżyjesz! Śmiało ruszyłem w drogę ku własnej działkowej altance. Tam położyłem go w rogu, otoczyłem poduszkami tak aby okoliczne koty nie mogły się wedrzeć do bazy pana osrańca i co najlepsze nasypalem odrobinę słoneczniku, który gdzieś mi się tam przechował w kieszeni. Niech żre i niech sra dalej, co tam, niech zna dobroć swego pana. W blasku słońca, w otoczeniu promieni własnej zajebistości, zadowolony ze swojej serdeczności wróciłem do domu gdzie podzieliłem się dobrą nowiną z własną rodziną. Wszyscy bili mi brawo, autentycznie, nawet ojciec kierowca autobusu. Nigdy nie byłem z siebie tak dumny, spełniłem dobry uczynek, mogłem spać spokojnie. Nie myślałem o selekcji naturalnej, o tym że słabsi odpadają. Chciałem pomóc i pomogłem, lecz był jeden problem, który spędził mi sen z powiek. Zapomniałem, że mamy ZIME, mamy #!$%@?ą zimę i mamy 10 stopni NA MINUSIE. Siarczysty mróz na dworze, a ja obsrańcowi zbudowałem baze na altance! #!$%@? NO NIE! O losie jesteś niewdzięczny!
Następnego dnia wróciłem na miejsce i zastalem go sztywnego jak linijkę. Pochowałem go w krzaczorach nieopodal. Tamtego dnia dostałem również telefon z dobrą ofertą pracy z której skorzystałem. W tamtym okresie byłem tuż po szkole i szukałem pracy. Jaki wniosek z tej historii? Nie pij alko na mrozie, nie zadawaj się z gołębiami, karma istnieje, a życie to suka.
źródło: comment_zoAPsKUXWDqqpEh1RIMBcJuYhgzRgVCi.jpg