Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mireczki jestem #!$%@? ale do rzeczy (nie będzie o związkach)

W Kwietniu 2016 zacząłem pracę w obecnej firmie. Myślałem, że złapałem Boga za nogi. Atrakcyjne wynagrodzenie (chociaż dla programistów 15k jest ono śmieszne ale dla mnie jest ok), super atmosfera, fajni ludzie no i mały zakres obowiązków i odpowiedzialności. Po kilku latach mega stresującego życia z wiecznie pustym portfelem nagle było mnie stać na ciuchy, na jakiś wyjazd, odkładałem (mieszkam z rodzicami, choć zbieram na start z dziewczyną, czekam aż studia skończy). Praca jest w sumie w miarę zgodna z moim wykształceniem, no cud malina. Jeszcze sobie ją tak zoptymalizowałem, że w sumie dużo czasu siedzę na dupie i nic nie robię a oni mi płacą. No świetnie. Ale nagle doszli do wniosku w firmie, że trzeba dołożyć mi obowiązków. No ok - mam dużo czasu, szybciej będzie leciał mi dzień. Potem okazało się, że jeden z pracowników zwalnia się i dostałem polecenie, by nauczyć się jego obowiązków. To nagle co? Mam pracować za trzech?

I tutaj zaczyna się problem. Nie chodzi mi tylko o robotę za trzech, bo na pewno bym sobie to jakoś zoptymalizował i może bym się zmieścił w tych 8 godzinach, zresztą prawdopodobnie zostaną mi przydzielone zadania tylko z jednego działu (choć wciąż nie wiem na czym stoję, bo mam uczyć się tego i tamtego) ale chodzi o charakter tej pracy. Wiąże się ona z kontaktem z klientem tak na prawdę tylko i wyłącznie zagranicznym (firma tylko eksportuje w PL nic nie sprzedajemy). U mnie język Angielski jest na B2 i spokojnie sobie rozmawiam z kierownictwem firmy (nie mówią po Polsku) ale stresuje mnie wykorzystanie języka do odpowiedzialnych zadań. Szczególnie, że w rozmowie z kierownictwem (głównie luźne rozmowy i opowiastki) nie stosuje technicznego słownictwa, o którym nie mam pojęcia a i wciąż zdarzy mi się zaciąć (z rozumieniem nie mam za to praktycznie problemów). Generalnie charakter pracy czyli praca z klientem trochę mnie odpycha. Nie przepadam za tym, szczególnie jeśli ma to być klient zagraniczny.

Pracy szukałem długo - 8 miesięcy nim znalazłem tą przystań. Chciałbym zostać, choć okazuje się, że ludzie nie są tak wspaniali jak byli na początku (Ale chociaż start był super) i w sumie wydaje mi się, że nie przyjęcie nowych obowiązków = pożegnanie z firmą. Może nie z dnia na dzień bo wtedy firma miałaby duży problem (mało nas na biurze pracuje) ale umowa, którą mam do końca lipca z pewnością nie zostałaby przedłużona. Boję się tych nowych obowiązków jak #!$%@?. Po pierwsze, że nie dam sobie rady a po drugie, że praca zacznie mnie odrzucać, że zacznę #!$%@?ć się co rano, że muszę tam iść. Firma nie należy do najlepiej płacących, więc jakiejś wielkiej podwyżki się nie spodziewam. Z drugiej strony mam małe doświadczenie zawodowe i pewnie znów bym się turlał na bezrobociu dłuższy czas. Zależy mi jednak by praca, którą mam wykonywać przez kilka lub kilkanaście (choć nie planuję tyle być w jednej firmie no ale jednak) sprawiała mi satysfakcję i nie stresowała mnie. Takie nowe zadania, w tematach, których nigdy nie ogarniałem stresują mnie i nauka nowych rzeczy mnie zniechęca i demotywuje. Co robić mireczki? #pytanie #pracbaza #pracbaza

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: powiedz, ze obawiasz się problemów z j. angielskim, że będziesz się uczył samodzielnie (np. audiobooki w drodze z/do pracy), ale chciałbyś pójść na kurs angielskiego i by Ci go opłacili/podnieśli pensję. Jak popracujesz w tej pracy kilka lat, to łatwiej będzie Ci znaleźć inną (lepsze CV).
@AnonimoweMirkoWyznania jeżeli zgodzisz się wziąć to na siebie "na próbę" to licz się z tym, że w ciągu roku czy pół sam to rzucisz, tyle, że sfrustrowany.
Kojarzę podobne stanowisko w pewnej firmie, co rok był ktoś nowy, ogarnięty... Po czym uciekał. Prezes uważał, że tak ma być i zamiast coś zmienić twierdził, że rotacja na takim niskim stanowisku to nie problem.
OP: @jewib - Nie interesuje mnie taki układ. Mam różne zajęcia po pracy. Nie jestem typem karierowicza mam 8h dziennie poświęcone na pracę pozostały czas to moje dodatkowe zajęcie zarobkowe i czas dla różowej. Nie interesuje mnie zajmowanie mojego wolnego czasu na jakieś kursy, ente studia i takie tam. Był czas na studia to studiowalem i uczyłem się, teraz jest czas na pracę w pełnym wymiarze i nie ma czasu na
Chcę w świętym spokoju #!$%@?ć swoje 8h i iść do domu zająć się swoimi sprawami.

@AnonimoweMirkoWyznania: Rozwijając się, mógłbyś w przyszłości pracowac 6h i zarabiac tyle co teraz w 8h, czyli tak jakbyś miał dodatkowe 2 miesiące wolnego na swoje sprawy jak różowy ;) ale spodziewam się, że Cię nie przekonam, bo to po prostu kwestia podejścia myślę, ja też nie robię niektórych rzeczy, które z matematycznego punktu byłyby dobre dla