Wpis z mikrobloga

Powiem wam mirasy i mirabelki, że święta jakoś straciły dla mnie swój czar wiele lat temu. Pamiętam, że ten czas był magiczny, gdy bylem gówniarzem, a rodzina zjeżdżała się w hurtowych ilościach do domu babci. Było gotowanie, pieczenie, strojenie choinki i to wszystko w tak bardzo rodzinnej atmosferze, że dziś takie rzeczy tylko w filmach widzę. Potem stało się życie, rodzina się jakoś od siebie pooddalała i od wielu lat święta wyglądają tak, że spędzam je z rodzicami i bratem. I jakoś ten czar prysł, bo zawsze wisi gdzieś w powietrzu ta niechęć do rodzinnej integracji. Mimo, że wszyscy mieszkają blisko, to każdy chce spędzać święta u siebie. Dopiero po wigilii jest jakieś spotkanie u babci przy cieście i winie czy innej wódeczce, ale to nie to. Bo nie ma już całej ten atmosfery rodzinnych przygotowań.
Ja mam swoje wspomnienia i pielęgnuję je w, ale gdy pomyślę np. o moim bracie, który nigdy takich prawdziwych, w 100% rodzinnych świąt nie uświadczył, to ogarnia mnie współczucie bo mam wrażenie, że jakaś istotna część dzieciństwa mu umknęła.

Przyznam się, że dałem mu tego namiastkę, gdy zapraszałem 2 lata z rzędu na święta mojego byłego różwego. Kolejna kobieta w domu jakby wprowadzała równowagę i też inaczej nastrajała cały dom, przez co święta były bardziej rodzinne i ciepłe. No ale różowego już nie ma, a święta znów są jakieś szare. Każdy po zjedzeniu wraca do swoich zajęć, kompa, tv. i tyle ze świąt.

Mam takie postanowienie, że jak sobie wszystko poukładam w swoim #!$%@? życiu, to sam (z różowym, jak jakiegoś oswoję) zorganizuje święta i zaproszę całą rodzinę. Niech się integrują, niech znów święta będą świętami i czasem pojednania.

#feels #gownowpis #takbedzie