Wpis z mikrobloga

@nieuczestniczewrealizacjiprojektu: Pewnie dlatego, że mamy rok 2016 i internet to nie jest połączenie na X25 zestawiane ręcznie przez pana z wąsem z konfiguracją IP na sztywno albo modem wpisywany z palca przez /usr/bin/ppp (chociaż nawet wtedy były programy do pamiętania różnych ustawień jak ktoś się wdzwaniał do różnych dialupów), tylko przeciętny user wchodzi do 10 różnych wifi które mu się pojawiają po drodze i czasem nawet podłączy coś przez kabel i
@ManamanaTuriruriru: A to też prawda:) Tak czy tak chodziło mi o to, że jak używamy powiedzmy networkManager to powinniśmy zostawić bare minimum w standardowych plikach konfiguracyjnych np. dhclienta, a wszystko konfigurować właśnie w profilach networkManagera (np. z użyciem nmcli czy też edytowania jego konfigów na pałę). Często jest tak, że na sztywno w jakichś resolv.conf i tak dalej są różne rzeczy powpisywane, ale i tak później się te ustawienia ignoruje ze
@kyaroru a ja piję do tego, że jak używamy aplikacji A to nie używamy aplikacji B ;) Nie wyobrażam sobie by np na serwerze korzystać z nm, podobnie jak na desktopie by wstukiwać na sztywno configi w konsoli do rzeczy, które powinny być dynamicznie ustawiane ;)
@ManamanaTuriruriru: W zupełności się zgadzam:) Z tym, że stan zastany na dystrybucjach desktopowych jest często taki, że są jakieś konsolowe narzędzia które się wciąż uruchamiają (po minimalnej instalacji systemu), potem ktoś dociągnął sobie środowisko graficzne i ma równocześnie A i B, a co gorsza znajdzie potem na forum sposób rozwiązania problemu polegający na doinstalowaniu aplikacji C i dorzuceniu wywołania aplikacji C na sztywno gdzieś do init.d ;)