Wpis z mikrobloga

Jakiś czas temu zaangażowałem się na zasadzie wolontariatu w projekt pomocy dla zadłużonych polaków na emigracji. Wiele osób wpada w spiralę zadłużenia nie zawsze ze swojej winy i nie wie jak z niej wybrnąć - a przecież bardzo często są to normalni ludzie, z rodzinami, z dziećmi. Każdy zasługuje na pomoc, ale nie każdy zna się na prawie i zasadach obowiązujących w #uk (w niektórych przypadkach zupełnie inny porządek niż w Polsce) i jeżeli działasz rozważnie i postępujesz ściśle wedle określonych zasad - da się prędzej czy później wyjść na prostą. Jednym zdaniem - moim zadaniem jest wysłuchać, zadać kilka pytań, określić sytuację, pomóc w napisaniu listu do wierzycieli, reprezentować podczas negocjowania planu spłaty, poprosić o umorzenie odsetek i sprawdzić, czy wierzyciel działał zgodnie z prawem (czy odsprzedaż długu była legalna, czy odsetki naliczane tak jak trzeba, czy dług nie przedawnił się i tak dalej i tak dalej). I co? I jestem k*wa zażenowany... 9/10 osób, które się zgłasza to typowa #karyna i #seba. Logika na poziomie dwulatka, tylko "dej dej dej" i "a ty nie możesz pożyczyć to spłace kartę i ci oddam ku*wa, no dej". Zero jakiegoś przemyślunku - i już nie mówię o sytuacji, w której ktoś bierze jedenastą chwilówkę żeby spłacić odsetki czwartej, ale już o momencie gdy siedzimy przy stole i rozmawiamy, gdy wręcz muszę ciągnąć za język i wypytywać - bo ktoś nie raczy się przygotować, przynieść listu od windykatora albo sprawdzić podstawowych rzeczy. Jest kasa na browary, fajki i najnowszego ajfona czy telewizor wielkości boiska do siatkówki, ale nie ma na mandat albo rachunek a potem na ratę i odsetki. Tak jak mówiłem - działamy jako wolontariat i w przeciwieństwie do tych wszystki polskich firm finansowych typu #januszebiznesu w #uk nie bierzemy za pomoc ani grosza - może w tym tkwi błąd, ludzie nie szanują takiej pomocy i wciąż oczekują, że ktoś zrobi wszystko za nich. Ja nie mam nic przeciwko pomaganiu, uwielbiam to robić i mam nadzieję, że w miarę możliwości jeszcze niejednej osobie będę w stanie ułatwić życie.

#emigracja
  • 8
  • Odpowiedz
@futbolski:

9/10 osób, które się zgłasza to typowa #karyna i #seba. Logika na poziomie dwulatka, tylko "dej dej dej" i "a ty nie możesz pożyczyć to spłace kartę i ci oddam kuwa, no dej".

ludzie nie szanują takiej pomocy i wciąż oczekują, że ktoś zrobi wszystko za nich


Dlaczego nie jestem zaskoczony? ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@crimson_wind:

Hmmm... często osoby samozatrudnione na budowach, gdy kończy się sezon prac mają mniejsze przychody a wydatki wciąż te same albo i większe (ogrzewanie zimą). Do tego odwykonawcy (subkontraktorzy) mogą być relegowani z pracy z dnia na dzień. Było kilka osób, których firmy zbankrutowały i pozostali bez wynagrodzeń dwu-trzy miesięcznych.

Pamiętam dziewczynę pracującą w aptece, która z powodu zwyrodnienia kręgosłupa z dnia na dzień przestała mieć możliwość normalnej pracy i niewielkie oszczędności stopniały w szybkim tempie i zanim wykłóciliśmy się o kasę z ubezpieczenia (trochę schodzi) wpadła w niezłe
  • Odpowiedz
@futbolski: Ciekawe, ale jednak wniosek jest jeden: chcącemu nie dzieje się krzywda. Widać, że strategiczne planowanie jest kluczowe, nie można żyć od pierwszego do pierwszego. Zwłaszcza na emigracji, gdzie raczej trudno jest liczyć na pomoc bliskich lub znajomych.
  • Odpowiedz
@futbolski: a nie możecie robić odsiewu bezmózgów od ludzi, którzy rzeczywiście wpadli w długi (jak ta dziewczyna z apteki)? Tak żeby nie tracić czasu i energii na tych, co żyją na tyle lekkomyślnie (łagodnie ujmując) i pewnie znowu będą mieli długi, skoro carpe diem po bandzie. Wielu nauczka by się przydała, ratując wszystkich pomagacie im uniknąć kary, nauczki.
  • Odpowiedz