Aktywne Wpisy
Kolekcjoner_dusz +824
rales +111
#ralesnatinderze <-- tag do obserwowania
Dziewczyna nr 28
Z tą dziewczyną od samego początku miałem pewien problem. Pierwotnie byłem z nią umówiony na spotkanie w ten sam dzień, w którym miałem się spotkać z nr 27. Organizacja wyglądałaby jednak tak, że od razu po spotkaniu z 28, musiałbym prędziutko biec na spotkanie z 27. Uznałem, że nie mam siły i chęci na taki maraton randkowy, więc przełożyłem spotkanie z nr 28 na
Dziewczyna nr 28
Z tą dziewczyną od samego początku miałem pewien problem. Pierwotnie byłem z nią umówiony na spotkanie w ten sam dzień, w którym miałem się spotkać z nr 27. Organizacja wyglądałaby jednak tak, że od razu po spotkaniu z 28, musiałbym prędziutko biec na spotkanie z 27. Uznałem, że nie mam siły i chęci na taki maraton randkowy, więc przełożyłem spotkanie z nr 28 na
Dziadek Kamila i Emila był posiadaczem garażu – jednego z typowych, szeregowych betonowców, wybudowanych z myślą o mieszkańcach bloków.
Od najmłodszych lat marzyliśmy o tym, by założyć tam klub lub bazę – ale bez skutku. Trudno się dziwić – kto pozwoliłby dzieciom bawić się w pobliżu dziwnych łatwopalnych chemikaliów i części samochodowych.
Jednak kiedy mieliśmy te piętnaście-szesnaście lat, będąc w drugiej klasie gimnazjum, dziadek poprosił nas o pomoc ze sprzątaniem garażu. Właściwie poprosił Kamila i Emila, ale zabrali ze sobą mnie i Młodego.
Dziadek standardowo ostrzegł nas, byśmy nie otwierali żadnych butelek, słoików i puszek, a także uważali, by się nie przeciąć. Na nas, młodych, gadka była tylko formalnością – i kiedy tylko starszy mężczyzna zniknął na horyzoncie, zaczęliśmy poszukiwania czegokolwiek, co mogło wydać się nam przydatne.
Ja trafiłem na kilka nakrętek, które miały stać się magicznymi artefaktami, Młody przygarnął złamany kij od miotły (późniejszy miecz), Kamil łańcuch, a Emil natrafił na gumową „gruszkę”.
Emil próbował ścisnąć ją w dłoni, ale nie udało się. Guma była już nieco stwardniała i popękana, ale nie to sprawiało, że nie dało jej się zgnieść. Wewnątrz była do połowy czymś wypełniona.
W końcu przystąpiliśmy do właściwych porządków. Stare słoje i butelki wrzucaliśmy do jednego kartonu, wszelakie metalowe przedmioty do drugiego, a puste butelki po piwach do kilku kolejnych (zawsze znajdowały się nowe, na półce, poukrywane w starej meblościance, za nią, w starych reklamówkach…). Po mniej więcej godzinie zmęczyliśmy się. Kamil postanowił iść do domu, żeby przynieść nam jakieś picie i przekąski. Postanowił towarzyszyć mu Młody, który przy okazji chciał po drodze zapalić. Zostaliśmy w garażu sami z Emilem. Opłukaliśmy ręce zimną wodą z kranu i usiedliśmy na progu, wpatrując się w idących daleko ulicą kolegów.
Weszliśmy do środka. Emil dokładnie obejrzał swoje ręce (względnie czyste, zważywszy na rodzaj pracy, jaki wykonywaliśmy) i zaczął grzebać w kieszeni spodni. Po chwili wyciągnął z nich kobiece stringi – czarne, z prześwitującym przodem wykonanym z materiału podobnego do pończochy lub rajstopy. Chłopak powąchał je i wywrócił do góry oczy, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Emil po raz kolejny powąchał materiał. Zauważyłem, że rzeczywiście, bielizna jest odważna i nie powstydziłaby się jej żadna aktorka porno.
Gdy wrócili Kamil i Młody, mogliśmy w spokoju napić się i zjeść. Emil opanował się po nagłym ataku podniecenia – schował stringi ciotki do kieszeni i praktycznie nie wspominał o nich już tego popołudnia. Wkrótce potem, wznowiliśmy porządki. W barku starej meblościanki stojącej w głębi garażu, natrafiliśmy na kilka ciekawych znalezisk – a zaczęło się od szklanki wypełnionej papierosami.
Z nas wszystkich, tylko Młody palił nałogowo (Emil w tych czasach jedynie popalał od czasu do czasu), więc jako jedynemu, znalezisko by się na coś przydało.
Chłopak wyciągnął kilka pierwszych fajek.
Papierosy od dołu pokrywała warstwa zielonej pleśni, a bibuła była odbarwiona mniej więcej do połowy wysokości.
Kamil wziął do ręki szklankę i opróżnił ją do jednego z podstawionych worków na śmieci.
Tylko ja załapałem, co miał na myśli. Młody i Kamil zignorowali jego żart, nie rozumiejąc przesłania i wrócili do sprzątania barku.
Z tyłu, przykryte starymi serwerkami, leżało zamknięte pudełko. Kamil wyciągnął je na zewnątrz – było zaskakująco ciężkie, więc pomogłem mu przenieść je na stolik.
W pudełku schowana była sterta przegniłych Playboyów, na oko dwudziestoletnich, z wyblakłymi obrazkami i kruszącymi się rogami.
Nie mogliśmy nie przejrzeć całej kolekcji – wbrew pozorom nie była specjalnie ciekawa dla chłopców przyzwyczajonych do nieco bardziej ekstremalnych odmian pornografii, prezentowanych na znanej i lubianej Sexplanecie.
Mimo wszystko, Kamil przygarnął tajemnicze pudło i przez następnych kilka lat, leżało u niego w szafie, ukryte przed światem.
Ostatnim znaleziskiem był stary album ze zdjęciami. I o ile żadnego z nas nie zainteresowały fotografie rodzinne, o tyle Emil uparł się, że weźmie znalezisko do domu, żeby pokazać je matce, a potem dziadkom. Nikt nie protestował, nawet Kamil.
Niedługo potem zakończyliśmy sprzątanie garażu. Poustawialiśmy pudła przy ścianie, żeby dziadek Kamila i Emila mógł później się nimi zająć, a sami zamknęliśmy drzwi i udaliśmy się w stronę domów. Każdy niósł jakiś swój nowy skarb, na czele z Kamilem, taszczącym pudło pełne nadgniłych czasopism. - Ciężki dzień. – Powiedział w końcu. – Ale było warto chyba.
Przytaknęliśmy. Wspólna robota nie była męcząca – przeciwnie. Większość czasu była dla nas właściwie zabawą.
Gdy już odchodziłem do domu, dogonił mnie Emil.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Po prostu przytaknąłem rozmówcy.
#pasta