Wpis z mikrobloga

Poznaję właśnie Black Sabbath. I (jestem odosobniony w swojej opinii), ale wszystko, co najpiękniejsze w tym zespole zaczyna się od po odejściu Ozziego z grupy (tego jęczącego skrzeka można w najlepszym wypadku tolerować, - ale jakiekolwiek uwielbienie jego wokalu świadczy o problemach albo z uszami, albo z tym, co między uszami), a decyzja o jego pozbyciu się z zespołu to była najlepsza decyzja, jaką chłopaki mogli podjąć - albumy z #dio to arcymistrzostwo, a "Born Again" i "Seventh Star" to może nie jakieś dzieła sztuki, ale momentami dają radę (i to bardzo). Martina jeszcze nie znam, bo tylko "Eternal Idol" i troszkę "Tyr" (ten drugi dużo lepszy) - wyraźny spadek formy, ale i tak wszystko lepsze od beznadziejnego Ozziego, który zepsuł pierwszych osiem płyt (no dobra, niektórym tylko lekko obniżył poziom, bo i tak są dobre -wszak 3/4 zespołu robiło świetną robotę, a kompozycje są świetne - ale bez niego byłyby lepsze).

Ozzy to najgorsze, co przytrafiło się muzyce rockowej, metalowej i muzyce w ogóle. No dobra, jest jeszcze #bieber, Ich Troje i Mandaryna, Margaret, Tokyo Hotel i Queen+Lambert (chociaż co do tego ostatniego to chyba jednak i tak lepsze niż Ozzy).

#muzyka #rock #heavymetal #metal #blacksabbath #ozzyosbourne
  • 4
@haes82: Co? Gdyby nie Ozzy, to Black Sabbath nie byłby Black Sabbathem, a na pewno nie wychwalałbyś teraz płyt z Dio na wokalu ( ͡° ͜ʖ ͡°) Tobie się wokal Ozziego nie podobał, a wyobraź sobie, że większość ludzi na świecie nie potrafiłaby wyobrazić sobie takiego "Black Sabbath", "Paranoid", "Master of Reality", "Vol. 4", "Sabbath Bloody Sabbath", dopiero później zaczęło się coś imho psuć. A właściwie na