Wpis z mikrobloga

Działo się to w czasach gimnazjum, podczas lekcji matematyki z moją wychowawczynią. Bohaterzy tej historyjki to: nie do końca rozgarnięty kolega (X), również nie lepszy kolega (Y), moja wychowawczyni (W) i ja.
W gimnazjum większych problemów z matmą nie miałem, dlatego często "czaiłem bazę" po zrobieniu 1-3 zadań z danego działu. W związku z tym nie widziałem sensu w dalszym wypełnianiu zeszytu podobnymi zadaniami, dlatego po prostu siedziałem i się nudziłem.
Siedząc na jednej lekcji w ramach zabicia czasu robiłem zadanie z angielskiego panu Y. Po ukończeniu zadania chciałem zwrócić książkę Y, który siedział w 3 rzędzie pod ścianą, ja natomiast siedziałem w 1 rzędzie pod oknem. Plan prosty: wystarczy rzucić książkę i po robocie. Jednak okazało się, że nie tak do końca... Rzuciłem książkę i gdy ta przelatywała nad środkowym rzędem, siedzący właśnie w nim pan X musiał sobie kichnąć, przez co się schylił i w tym momencie oberwał w kark przelatującym podręcznikiem. X szybko się wyprostował i chwytając za kark powiedział:
- O kurna! Ale mi jebło w karku jak kichnąłem!
W tym momencie wszyscy którzy to widzieli wybuchnęli śmiechem, a pani W obserwująca wydarzenie z tyłu sali podeszła do X i powiedziała mu, że może by używał innych słów.
Wtedy X jeszcze bardziej zaskoczony widząc leżący obok niego podręcznik i stojącą nad nim W krzyczy:
- A to pani mi tak jebnęła tą książką?
Po tym zdaniu cała klasa dusiła się ze śmiechu przez następne 10 minut.

  • 2