Wpis z mikrobloga

Bardzo dobry komentarz do wpisu http://hipsterkatoliczka.pl/jestem-przeciw-aborcji/ Sam wpis też wart przeczytania i przemyślenia, szczególnie dla wojującego katotalibanu.

#czarnyprotest #bialyprotest #aborcja #prolife #prochoice #czarnyponiedzialek

"Zgadzam się. Sama jestem katoliczką. Mam troje dzieci tu, na ziemi i jedno po drugiej stronie. Skończyłam też administrację, i chociaż nigdy nie pracowałam jako prawnik, to mam zwyczaj sięgać po teksty źródłowe, a nie słuchać mediów.
Dlatego nie zgadzam się na przyjęcie tej ustawy.
Sama straciłam dziecko i wiem, jaki to koszmar. Następna ciąża była ciążą wysokiego ryzyka. Zgodnie z obowiązującym obecnie prawem mogłam poddać się zabiegowi, ale tego nie zrobiłam. Dlaczego? Wcale nie dlatego, że to byłby grzech, chociaż, podkreślam, jestem katoliczką głęboko wierzącą, praktykującą i całkowicie PRO-LIFE. Dokonałam takiego, a nie innego wyboru, ponieważ miałam wsparcie kochającego męża i pozostałego otoczenia. Miałam ludzi wokół siebie, na których mogłam liczyć. Miałam też pieniądze, za które rozpoczęłam terapię i przepracowałam różne opcje – ponownego poronienia, urodzenia martwego, czy chorego dziecka. Miałam pieniądze, za które poszłam do innego lekarza, który powiedział – jest cień szansy. Byłam na wszystko odrobinę przygotowana. Bo w 100% nigdy nie da się przewidzieć swojej reakcji. Okazało się, że mój syn jest zdrowym chłopcem.
To wcale nie oznacza, że uważam, że każda kobieta powinna podejmować taką decyzję. Nie wyobrażam sobie swojej reakcji, gdybym była zgwałconą nastolatką, bez wsparcia rodziny, bez pieniędzy. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ten, kolejny i jeszcze pięciu kolejnych lekarzy mi powiedziało „nie ma szans – albo ty, albo to dziecko”. Odważyłabym się osierocić dziecko, które już żyło? Nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Wiem za to, że w sytuacjach kryzysowych bardzo trudno jest podjąć decyzję. Zwłaszcza, kiedy jest się samemu ze swoimi problemami i czarnymi myślami. A choćby ryzyko groźby jakichkolwiek konsekwencji prawnych podjęcia decyzji nie ułatwia. A zwykle w takich sytuacjach znajdują się „obrońcy moralności”, którzy wiedzą co ludzie powiedzą.
Wiem też, że obecna ustawa nie jest idealna. Ale mam takie marzenie, żeby dopracować to, co już jest, a nie tworzyć nowe koszmarne ustawy.
Bo czy całkowity zakaz aborcji spowoduje, że kobiety przestaną przerywać ciąże? Obawiam się, że nie. Rozwinie się i tak już rozbudowane podziemie. Te kobiety, które będą miały pieniądze, wyjadą do zachodnich klinik i tam zrobią to, co chcą. A te biedniejsze? Pójdą do jakiegoś rzeźnika, albo weterynarza i też zrobią to, co chcą. Tyle że z bardziej opłakanymi skutkami.
Aborcja jest zła. Widziałam rozpadające się rodziny, ba! rozpadające się kobiety po aborcji. Ale uważam, że w niektórych sytuacjach kobieta powinna mieć prawo do takiego wyboru. Czy z niego skorzysta, czy nie – to powinna być jej suwerenna decyzja. Wszak to Bóg obdarzył nas wolną wolą.
Zajmijmy się edukacją seksualną, ale konkretną. Rozmawiajmy z dziećmi i młodzieżą o konsekwencjach, o rodzicielstwie, o seksualności, o popędach… Nie w kontekście grzech/nie grzech, ale w kontekście konkretnych rozwiązań. Rozmawiajmy z nimi o antykoncepcji – ale szczerze – w końcu Bóg nie ukrywał przed Adamem i Ewą drzewa. Powiedział, że jest, nawet je wskazał. I powiedział o konsekwencjach. Jednak pozostawił wolny wybór.
Otoczmy opieką młode dziewczyny w ciąży. Nie zostawiajmy ich na łasce czy niełasce rodziny. Nie wszędzie są domy samotnej matki. Nie każda kobieta ma wsparcie. A nawet jeśli sama się postara o wsparcie z zewnątrz, czyli jakąś terapię, bo w domu kiepsko, to musi czekać miesiącami w kolejce. I gdzie tu sens?
Stwórzmy prosty system adopcyjny. Prosty!
Stwórzmy kobietom, zwłaszcza będącym w ciężkiej sytuacji psychicznej (po gwałcie, po diagnozie choroby matki czy dziecka – wtedy nigdy nie jest łatwo. Łatwo to się gdyba w zaciszu własnego fotela poselskiego…) warunki do tego, żeby mogły zadecydować same. Bez nacisków z zewnątrz. Bez groźby kar, bez wścibskich obcych.
Bo jakąkolwiek decyzję podejmą, ta decyzja odbije olbrzymie piętno na ich życiu.
Dajmy prawo do dobrego zasiłku, w sytuacji kiedy zdecydują się urodzić chore dziecko. Pozwólmy im skorzystać z darmowej, zewnętrznej pomocy, żeby mogły wziąć „urlop” od opieki nad ciężko chorym dzieckiem. Ale też dajmy im prawo do podjęcia decyzji o tym, że nie chcą takiego życia.
A osądzanie tych kobiet po fakcie jest barbarzyństwem,
To tak jak w sytuacji, kiedy do twojego domu, w nocy, zakrada się napastnik z pistoletem. Stajesz z nim twarzą w twarz. On ma wycelowany w ciebie pistolet, a ty chwytasz nóż. I teraz chwila refleksji – bo nie wiesz czy strzeli, czy nie. Ale istnieje takie ryzyko. A w pokoju obok jest twoja rodzina. Nie wiesz co zrobi napastnik. Dezydujesz się go zranić, ale w wyniku szamotaniny go zabijasz. Dzwonisz na policję, a ta stwierdza, że ów napastnik miał pistolet – zabawkę. Czyli był bezbronny. A ty teraz odpowiesz za morderstwo z premedytacją.
Sytuacja przerysowana, wiem – ale tak właśnie odbieram postawę niektórych „obrońców życia”. Bo kto ma prawo do decydowania o tym, czyje życie jest ważniejsze???
Mój wpis jest bardzo emocjonalny, a przez to chaotyczny. Wiem. Ale ciągle pamiętam swoje emocje sprzed kilku lat i krew mnie zalewa kiedy ktoś mówi, że wie lepiej co JA w tej sytuacji „powinnam”. Nie zgadzam się na to w imieniu kobiet, które są w równie ciężkiej sytuacji."
  • 2