Wpis z mikrobloga

- Sprzedała mi pani spleśniałe maliny! - krzyczy oburzona klientka.
- My zawsze mamy wszystko świeże! To pani je udusiła w siatce - właścicielka straganu na dowód zjada jedną malinę, i dodaje:
- Mmmm. Widzi pani? Mmm, mmm.
- I co mi tu pani mniamie? I wmawia, że niby maliny udusiłam?! Bo jak ja zaraz panią uduszę! - klientka grozi, ostentacyjnie rozgniatając klapkiem figę, która właśnie wypsnęła się z kartonu. - Świat byłby taki piękny, gdyby na bazarze pracowali skromni i szczerzy ludzie! - odchodzi, rzuciwszy w kierunku ludzi czekających w kolejce.
Przyznam, że trochę racji w tym jest. Na bazarku wszelkie płody ziemi są zawsze "pyszne", "polskie", "słodkie" albo "świeże".
Raz widziałam karteczkę z następującym napisem: BANAN SŁODKI KRAJOWY. Nawet kupiłam te banany i zupełnie nie mogłam zrozumieć, dlaczego ktoś tak brzydko skłamał, pisząc na naklejce, że owoce pochodzą z Ekwadoru.
Przecież każdy wie, że są to nasze rodzime banany, uprawiane za stodołą pani Ireny mieszkającej we wsi Chechły pod Kozienicami.

W każdym razie - w alternatywnej rzeczywistości straganiarze są na pewno szczerzy, a na bazarku można spotkać karteczki z następującymi napisami:

JABŁKO CORTLAND - STARE I SPARCIAŁE
SPLEŚNIAŁE MALINY
SZCZYPIOR GRUBY DAWNO ZWIĘDŁY
ŚLIWKA ROBACZYWKA
JEŻYNY SUPERKWAŚNE

Na owym bazarze mają miejsce też, rzecz jasna, następujące rozmowy:
- Dzień dobry, dobre te truskaweczki?
- Proszę pani, obrzydliwe. Spryskane tak, że będzie pani miała biegunkę przez tydzień.
- Czyli lepiej nie kupować?
- Lepiej nie.
Czasami zaś słychać takie dialogi:
- Brzoskwinie to macie polskie?
- Nie, chińskie. Kupiliśmy na promocji w hurtowni. Powiem pani, że nawet ja mam wątpliwości co do tego, czy to są prawdziwe brzoskwinie. Nie odważyłam się ich spróbować.
- Może wezmę jedną...
- Jak pani chce, ale ja serdecznie nie polecam!
Bywa, że owoce i warzywa sprzedawane na bazarze są naprawdę dobrej jakości. Zdrowe i smaczne. Straganiarze są jednak nie tylko szczerzy, ale i skromni. Rozmowy z nimi wyglądają więc, na przykład, tak:
- Mmmm. Bardzo smaczne te maliny!
- Przesadza pan. Wcale nie są takie smaczne.
- E tam. Poproszę koszyczek.
- Mówię panu, sąsiadka ma lepsze. Niech pan od niej kupi. Koniecznie!
Albo tak:
- Słyszałam, że ma pan słodkie, dobre pomidorki.
- To źle pani słyszała. Wcześnie je zebrałem - dopiero jak były zapalone słońcem. Mogłem dłużej poczekać, ale się pochciwiłem. Chciwy jestem, widzi pani. I głupi, bo dałem im sporo nawozu, żeby szybciej rosły. Wstyd mi za siebie. Strasznie wstyd.
- I tak wezmę dwa kilo, tych malinowych po pięć.
- Ja je pani oddam. Za darmo.
- To może chociaż za kilo zapłacę?
- O nie. Na coś takiego to ja nie pozwolę! Nie jestem tego wart.
I tak dalej.

#heheszki
  • 24
Na bazarku wszelkie płody ziemi są zawsze "pyszne", "polskie", "słodkie" albo "świeże".


@nunkun: szukałem ostatnio kwaśnych wiśni, wszyscy mieli tylko słodkie... odtąd wiem, że wszyscy tam kłamią, bo wiśnie z natury są mniej lub bardziej kwaśne ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@AlgorytmPrima: Co jest dziwnego w brzoskwiniach i morelach? Sam w ogrodzie mam. Banany potrzebują specjalnych warunków, aczkolwiek czytałem gdzieś ogłoszenie o pracę, że chcą gigantyczną szklarniową plantację uruchomić i szukają specjalisty, więc może niedługo ^^

Co do bazarków to mnie trochę to śmieszy, ze ludzie automatycznie uznają to za lepsze. Skąd wiedzą, że nie rośnie tuż przy ruchliwej drodze, albo nie jest podlewane szambem? Albo w ogóle jakieś skażenia z kanalizacji