Wpis z mikrobloga

Jakoś się zabrać nie mogę za konkretny wpis na dobry początek.

Wrzesień zbliża się wielkimi krokami, co zdecydowanie już czuć w pracy.
Zanim wyszedłem dzisiaj rano z toalety, już miałem dwa telefony: pierwszy ZUL odzywa się po chyba dwóch albo trzech tygodniach milczenia, jakby nigdy nic oznajmia, że dojeżdża do lasu. Hola, hola? Ale po solidnej reprymendzie, że nie odbierali telefonów, zostawili nieskończoną robotę i uciekli, w końcu rzucam tylko wyrozumiale: „Tam gdzie przebiłem oponę, pamięta Pan?”.
„Tak, tak… po prawej stronie dwa gniazda.”
„Nie po prawej, a po lewej. Nie dwa, a cztery. Poza tym się zgadza. Traficie?”
„Trafimy.”
Chwila moment drugi ZUL.
„Napisał Pan smsa, że mam się pilnie skontaktować.” Owszem, pisałem, dobre kilka dni wcześniej. Czemu? Zostawił rozbabraną pielęgnację i uciekł. Nie odbierał telefonów.
„Już jutro będę, dokończę. Podszyty do wycięcia były…”
Tu przerywam, że mnie nie obchodzi co gdzie było, kultura wymaga, żeby powiedzieć jak się zjeżdża na kilka dni do kogoś innego na robotę. Oczywiście, tłumaczenia, że ktoś miał przekazać i tak dalej, i tak dalej…

Czuć wrzesień, to oczywiste. Już za kilka dni będziemy mogli rozpocząć, na razie skromne, ale jednak, pozyskanie. Pełną parą ruszymy dopiero za półtora miesiąca, ale ZUL wygłodniały kubików zaczyna się budzić z letargu i przypominać sobie o nas, zwłaszcza, że wszędzie powoli powinni kończyć cięcie, a u nas na odwrót. I nie rozumiem tego – za każdym razem powtarzam ZULom, że jak znajdą lepszą robotę niż u nas, ja to rozumiem, niech tylko powiedzą kiedy ich nie będzie, jak długo. Ale zawsze, zawsze to samo – uciekną, przestają odbierać telefony. A potem na przełomie miesięcy pytają kto ile wykonał pracy, bo wypłata…

Podobnie czuć wrzesień w przypadku innych połączeń telefonicznych (choć zwykli ludzie dzwonią o ludzkich porach). Ale każdego dnia już ktoś pyta czy można gałęzie robić. Ciężko wytłumaczyć, że trzeba jeszcze chwilkę poczekać. Bo co za różnica? „Ja będę cichutko robił, nikt mnie nie zobaczy, nie usłyszy”.
Aha.

Z innej beczki: do tej pory rekordzistą w dzwonieniu o niestosownej porze był kierowca, który o 4 rano dzwonił do mnie, żeby zameldować, że rusza spod stolicy… Nie mam pojęcia do dziś po co.

I poza tym, że wrzesień zaraz, kończy się po prostu miesiąc. Wypłata za pasem, trzeba odbierać pozycje ze zleceń. W końcu ZUL zgłosił poprawkę pielęgnacji, którą zrobił w pierwszych dniach sierpnia. Poprawki było dosłownie na godzinę, dwie pracy dla jednej osoby. Ale zwlekali, zwlekali… Jadę na powierzchnię i trzcinnik odrósł od początku miesiąca już na tyle, że zakrywa ponownie sosnę poza miejscem, owszem, w którym wykonano dopiero co poprawkę. Teraz pytanie filozoficzno-ekonomiczno-moralne: powinienem odebrać pozycję wykonaną w 100%, wykonaną w tych 5% gdzie teraz jest dobrze wykoszone, czy w 95% gdzie było ok. na początku miesiąca? Czego się nie zrobi, jest źle…

I może nie jest to najciekawszy wpis, ale trochę wyjaśnia co teraz się dzieje i czemu brakuje mi chwili na zastanowienie się nad mądrzejszym wpisem.
I zabieram dla siebie tag #podlesniczy , jako, że nikt z niego jeszcze nie korzystał

#las #lesnictwo #zul #drwal #lp
  • Odpowiedz