Pani Jolanta Sławomirska z Ministerstwa Rozwoju:

w LP pracuje ok. 25 tys. ludzi, co daje 3,29 osoby na jeden hektar lasu. Dla przykładu w Finlandii jest to zaledwie 0,86 osoby.

Ale po co sprawdzać jaki zakres obowiązków ma leśnik polski, a leśnik fiński... Kiedyś czytałem o kanadyjskim leśniczym, który sam pracuje na kilkuset tysięcy hektarów. Może porównajmy sytuację do tego? Inna sprawa, że pracowników biurowych jest dużo, ale na ten temat się nie wypowiem, bo wiem, że z jednej strony i tak mają masę papierkologii i wiecznie są zapracowani, ale z drugiej nie wiem czy jest ona naprawdę konieczna (mam czasami wątpliwości)

Średnia pensja polskich leśników to ponad 7 tys. złotych, a koszty zatrudnienia jednego pracownika przez miesiąc to 9625 zł.Wyżej w Polsce plasuje się jedynie KGHM, z kosztami z rzędu 11 667 zł./miesiąc.
@Lester_Burnham: Proponujesz dewastacje? Brak CW to zbrodnia na uprawie. Jak chcesz wyprowadzić deby z pomiędzy grabów np?
Co nie robi sie z pozyskaniem bo to jest nieopłacalne. Sadzenie sztuczne jest ekonomicznie uzasadnione (mniej pielęgnacji, brak rozrzedzania siewow etc). Grodzenia sa fizycznie potrzebne. Powiem wiecej -problemem jest ich utrzymanie i konserwacja by byly zawsze skuteczne. Chyba ze proponujeszsadzenie tylko i wyłącznie sosny.
Poza tym w przypadku klęski myślisz ze wziely by
  • Odpowiedz
Serce boli jak się jedzie teraz przez pola, drogi gminne, miejskie, wzdłuż linii kolejowych. Każdy cwaniak, pan na hektarach, chłopek roztropek rżnie drzewa gdzie może. Nie ważne, Male czy duże. Deby, jesiony, brzozy, wierzby...
Najbardziej przykro jest gdy widzę zdrowiusieńkie jesiony, które leżą na glebie świecące zdrowym, jasnym drewnem... Zwłaszcza, że większość jesionów choruje i zamiera samoczynnie.
Barbarzyństwo.
A osoba za to odpowiedzialna jest profesorem nauk leśnych? Wstyd mnie ogarnia. Wstyd i
@bolczan: Właśnie ludzie myślą długofalowo - wycinają co chcą lub mogą chcieć przez najbliższe lata. Zrobił się taki szum wokół tego, że nie wiadomo czy na najbliższym posiedzeniu sejmu tego nie cofną i nie będzie można już wycinać.
  • Odpowiedz
Po dzisiejszym dniu mam refleksję i może przydatną dla kogoś nauczkę. Jeśli już Was w lesie leśnik na czymś złapie (zwłaszcza - wjazd samochodem do lasu), nie kłóćcie się, nie awanturujcie, nie wypierajcie. Owszem, dozwolonym jest rżnięcie głupa i powtarzanie "ja nie wiedziałem, że nie wolno", ale nie mówcie "gdzie tu jest napisane, że to las"... W zasadzie nie lubimy stawiać mandatów (wnioskuje na przykładzie mojego otoczenia) i nie robimy tego na ogół. Nawet jeśli spisujemy dane to tylko dla celów formalnego pouczenia, a nie dla mandatu.

Niedawno miałem Pana, który wjechał do lasu w miejscu, w którym bardzo często się to zdarza i wszyscy się z tym chyba już pogodzili, ale pouczać pouczamy. Problem w tym, że jeszcze nie wyszedłem z samochodu, a już słyszałem krzyki i zarzuty pod moim adresem. Strategia tego Pana była następująca:

1. "Skąd mam wiedzieć, że jesteś leśnikiem?" - (pomijam, że byłem umundurowany z tłustym napisem "Służba Leśna") pokazałem legitymację służbową.
2. "A gdzie napisane, że to las jest" - wskazałem na drzewa
@instinCtoriginal: Niestety nie miałem okazji nic mu powiedzieć, ale sądzę, że mu się wydawało wtedy na kilka chwil, że w ten sposób unika mandatu :)
Tak naprawdę nie bardzo był komunikatywny... a dalej takie sprawy dzieją się bez mojego udziału (tylko podleśniczy). Przejmuje to Straż Leśna i ona sprawdza tablice rejestracyjne i wpada z wizytą do delikwenta lub wzywa go do nadleśnictwa.
Na szczęście takie sytuacje są o wiele rzadsze.
  • Odpowiedz
Zimą w lesie czas pędzi szybciej. Raz, że w końcu można wejść z porządkami na wszystkie ptasie pozycje, dwa klienci budzą się z letargu, trzy, cały grudzień mija pod znakiem zamykania planów, realizowania umów etc. Aptekarska dokładność, w którym nie ma raczej miejsca na takie rzeczy.
Zima w tym roku rozczarowuje. Tony błota sprawiają, że forwarder już drugą dobę tonie w bagnie i na razie brakuje pomysłu na to, jak go wyciągnąć. Samochody ślizgają się na zakrętach, w koleinach i w zasadzie wszędzie. Trochę mrozu. Błoto. Trochę mrozu. Paskudna maź. Brr.
Z drugiej strony. Ogniska, kiełbaska, ciepła herbata w termosie. Z tej strony ciężko nie lubić zimy, kiedy przerwy stają się trochę dłuższe, ale i człowiek dowie się czegoś nowego. Np. że ognisko rozpalone na dachówkach, zmienia się w pokaz fajerwerków. Niebezpiecznie.

Ale do rzeczy. Co mnie ostatnio boli, to to, że w telewizji, prasie i tutaj coraz więcej doniesień o tym, co się dzieje z polskim łowiectwem. I osobiście, jako leśnik, rozumiem potrzebę gospodarki łowieckiej i dostrzegam, że w Polsce jest ona na wysokim poziomie względem wielu innych krajów Europy, a jednak jest w tym towarzystwie wiele rzeczy, których lubić się nie da.
Sam nie jestem myśliwym, co niejednokrotnie budzi zaskoczenie wielu. I to jest kwintesencja tego co mnie boli. Dla przeciętnego zjadacza chleba lesnik i mysliwy to ta sama osoba. Z resztą nawet na pogadankach w przedszkolach i szkołach, dzieci zawsze myślą, że karmię w lesie zwierzątka i oglądam ptaszki...
są takie miejsca gdzie faktycznie, to leśnicy wiodą tam prym


Tak mnie zastanawia, dlaczego leśnicy mają być w tym wszystkim wyżej? Moim zdaniem obie jednostki zarówno leśnicy jak i myśliwi, powinni być na jednym poziomie i wspierać swoje działania nawzajem, a nie tak jak to ujmujesz, jedna na wieść prym. Nie dziwie się w sumie ze tak to u Was wygląda, skoro jest takie podejście. U nas wszyscy się szanują i przede
  • Odpowiedz
@VVadera: My tez. Ale smutna sluzba terenowa moze tylko pisac pisemka i czekać na odpowiedz. I jestesmy zewsząd ignorowani. I zolc sie potem z człowieka wylewa.
Niestety na prawie sie nie znam bo nigdy nie mialem potrzeby poza kodeks wykroczeń wejść. Ale na nasze sygnały wyżej, ze nie jestesmy informowani, dostaliśmy odpowiedz, ze taka forma, od do, wystarcza.
Ale przy następnej okazji, dzieki Tobie, dodam do pisma paragrafy ;)
  • Odpowiedz
Podobno w tym roku było już 27 wypadków śmiertelnych przy pracy w lesie. Tak. 27. Nie weryfikuę liczby, którą zasłyszałem podczas rozmowy sprawdzonymi źródłami, ale fakt jest, że w ubiegłym miesiącu słyszałem o dwóch przypadkach, a kilka innych kojarzę w skali roku. Zachęcam do wpisania w google hasła „wypadek przy pracy w lesie” czy coś podobnego.
Teraz pytanie: o ilu wypadkach w lesie słyszeliście? A o ilu wypadkach górników?
Nie rozumiem tego, czemu zawód pracownika leśnego, tzw. ZULa, dla niewtajemniczonych (upraszczając) drwala jest traktowany tak lekceważąco? Kiedy górnikowi kamyk spada na głowę, mamy do czynienia z ogromną machiną medialną i nagłaśnianiem sprawy. W lesie? Cóż. Pracownik leśny nie ma tych przywilejów, co górnik. Często pracuje za naprawdę skromne pieniądze, niewyposażony właściwie do pracy ryzykuje życiem niemal każdego dnia.
Nie przesadzam.
Szczerze mówiąc, zanim trafiłem do lasów, kilku rzeczy się imałem i praca fizyczna nie jest mi obca. Nie. I nie miał bym problemów, by wyskoczyć z munduru i znów zająć się, dajmy na to, szpadlem. Ale nigdy, ale to nigdy w życiu nie chciałbym być pracownikiem leśnym. Fizycznym podstawowym kółkiem zębatym w tej machinie.
Choć alkoholizm, to niestety norma w tej branży, i po każdej zaliczce dziwnym trafem brygady kurczą się nawet o 90% na czas nieokreślony, a także nie rzadko zdarza mi się złapać ludzi z alkoholem podczas pracy, to jednak szanuję i podziwiam ich za tę siłę, jaką mają żeby wykonywać swoją pracę.
@Zuldzin: Właśnie my, służba leśna, za mało wymagamy od ZULa i stąd są nieszczęścia mam wrażenie. I jest takie dziwne stanie w rozkroku pomiędzy "to nie nasz problem", a to "nie nasz obowiązek". W efekcie kontrole niby są, a niewiele dają... A kiedy zwróci się na coś uwagę, że jest niebezpieczne, to oczywiście ZUL zawsze wie lepiej.

Mnie szokują ludzie w wieku dwudziestu lat, którzy lądują w lesie i już
  • Odpowiedz
Pierwszy dzień pozyskania zaczął się malinowo. Wsiadam do auta, wsteczny i… o mało nie zatrzymałem się na samochodzie sąsiada. Hamulce nie działają. Tak więc droga do pracy zajęła mi nie dziesięć, a prawie czterdzieści minut. Dookoła, wiejskimi i leśnymi drogami. Na jedynych światłach redukcja, powoli kulanie się (bo czerwone), tylko po to, żeby przed samą sygnalizacją drogę zajechała mi typowa wiejska beemka. Hamowanie ręcznym na milimetry.

Zanim udałem się do majstra szybka narada wojenna z leśniczym. Pierwsza rzecz – telefon do ZULa. Tak, tak. LKT nie ma w lesie, ale już zaraz będzie. Nie trzeba się martwić. Koło tylko napompują, bo przecież całe lato stało i już jadą. W międzyczasie wypuszczą kilka drzew, jasne, jasne…

Jadę do majstra. Pierwsze co rzuciło się w moje oczy, kiedy zajechałem na placyk to ogromna czarna dętka… Prawda, majster miał być nad morzem, weekend wcześniej, ale jakoś wątpiłem, aby wypoczywał w tak wielkim kole. I szybko moje złe przeczucia się sprawdziły – dopiero co ZUL oddał koło do połatania. Wniosek? W ogóle nie sprawdzili (znowu) sprzętu przed sezonem.
Co do moich własnych hamulców, płyn uciekł, nic strasznego. Niejaki cylinderek do wymiany.
Jakoś się zabrać nie mogę za konkretny wpis na dobry początek.

Wrzesień zbliża się wielkimi krokami, co zdecydowanie już czuć w pracy.
Zanim wyszedłem dzisiaj rano z toalety, już miałem dwa telefony: pierwszy ZUL odzywa się po chyba dwóch albo trzech tygodniach milczenia, jakby nigdy nic oznajmia, że dojeżdża do lasu. Hola, hola? Ale po solidnej reprymendzie, że nie odbierali telefonów, zostawili nieskończoną robotę i uciekli, w końcu rzucam tylko wyrozumiale: „Tam gdzie przebiłem oponę, pamięta Pan?”.
„Tak, tak… po prawej stronie dwa gniazda.”
„Nie po prawej, a po lewej. Nie dwa, a cztery. Poza tym się zgadza. Traficie?”
  • Odpowiedz