Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, dowiedziałam się dzisiaj, że moja babcia zmarła.

Cierpiała na schizofrenię i to spowodowało wiele przykrości w naszej rodzinie. W wielkim skrócie: kilka lat temu z jakiegoś totalnie absurdalnego powodu obraziła się na wszystkich i wyjechała gdzieś w okolice Wrocławia. Nie miała tam nikogo, od osób trzecich wiem że chwytała się różnych drobnych prac, jak opieka nad dziećmi.

Z całej rodziny kontaktowała się jedynie z jednym wujkiem, ale była to komunikacja dość jednostronna, bo dzwoniła do niego z zastrzeżonego numeru i pisali do siebie listy, ale ona podała tylko adres skrytki pocztowej. Przez te lata działy się różne rzeczy, między innymi wysyłała listy napisane rzekomo przez jej "opiekunkę", innym razem była to "prawniczka".

Wysyłała żądania pieniędzy, niby zwrotu jakichś pożyczek, których nigdy nie udzieliła, ale nigdy nie podawała konkretnych kwot, ani nie podawała adresu zwrotnego, jedynie numer konta w banku. Potem temu wujkowi opowiadała różne niestworzone historie, jak na przykład że wyszła za mąż za jakiegoś znanego detektywa, że mają wielką posiadłość w Australii, że podróżuje itp. Potem, że ten mąż zginął w wypadku, a ona wszystko to po nim odziedziczyła.

Jednak te rewelacje przeplatane były kolejnymi prośbami o pieniądze, które czasem wujek jej wysyłał. No i niestety tu się zaczynają komplikacje, bo wujek jest osobą dość łatwowierną i szczerze mówiąc, też chyba nie do końca zdrową na umyśle, w te wszystkie historie wierzył, do tego ona go prosiła żeby nic nie mówił o jej losach reszcie rodziny. Ja dosyć mocno na niego naciskałam, bo jednak martwiłam się o nią, dlatego udało mi się dowiedzieć tych paru rzeczy.

Kilka miesięcy temu wujek wspomniał coś o tym, że babcia nie żyje. Kiedy jednak zapytałam go, skąd o tym wie, powiedział że od niej. Wydało mi się to dziwne, ale nic więcej nie chciał powiedzieć, uznałam więc że nastąpiło jakieś combo jej kłamstw i jego nieogarnięcia. Co jakiś czas podpytywałam go o to i dzisiaj powiedział mi, gdzie została pochowana i że zmarła w sierpniu zeszłego roku. Na pytanie, skąd ma takie informacje, nie podał jasnej odpowiedzi, ale sprawdziłam wykaz pochówków we Wrocławiu z tamtego okresu i okazało się, że to prawda.

Mirki, jak to jest możliwe, że nikt nas nie powiadomił? Nikt nie zadzwonił ani ze szpitala, ani nawet po jej śmierci. Nie wiem co teraz zrobić, chciałabym tam pojechać i jakoś dowiedzieć się prawdy o tym wszystkim, ale mam wrażenie że już jest za późno na cokolwiek i jedyne co mogę zrobić, to postawić znicz na jej grobie. Myślałam o tym, co mogłam zrobić wcześniej, ale do tej pory nikt nie znał jej adresu ani numeru tekefonu i jedyna szansa na spotkanie z nią była wtedy, kiedy przebywała w szpitalu (bo zakładam, że tam zmarła, aczkolwiek to wciąż tylko domysły).

Nie wiem co mam teraz zrobić. Najgorsze jest to, że jej własne córki, moja mama i ciocia, nic o tym nie wiedzą, bo to na nie była najbardziej zła i to przed nimi się ukrywała. Wiem, że muszę im o tym powiedzieć, ale nie chcę po raz kolejny w życiu być tą osobą, która powiadamia o śmierci kogoś bliskiego.

Teraz siedzę i tej nocy chyba nie prześpię. Proszę, rzućcie kilka słów otuchy.

#feels #smierc

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: yoouthanasia
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 3
Jeśli wujek z babcią trzymali komitywę, a ona sama nie chciała żebyście coś o niej wiedziały, to pewnie ciężko będzie od wujka wyciągnąć jak to z jej śmiercią było. Babcia sama się od was odsunęła, ale to wszystko przez chorobę. Albo przycisnąć wujka do muru albo trochę poszpiegować, jeśli macie adres babci popytać sąsiadów. Jedno jest pewne - twoja mama i ciocia powinny się już o tym dowiedzieć. Chora nie chora to